sobota, 8 grudnia 2012

notka 45

Męczył go kac, a w domu nie było żadnych tabletek ani nikt nie miał ochoty ruszyć się do sklepu nieopodal po nie. Nie mógł już wytrzymać i sam ruszył się. Prawie potknął się wychodząc przez drzwi, a następnie wpadł na furtkę przez co jeszcze mocniej bolała go głowa. Nie zauważył, że przed nim szła jakaś dziewczyna i przez przypadek na nią wpadł. Usłyszał jedynie, że osobie którą nieumyślnie popchnął wypadł telefon i gdy chciał ją podtrzymać, aby nie upadła na chodnik stanął nogą na urządzeniu.
- I co jeszcze mnie spotka? - powiedzieli oboje, jednak żadne nie usłyszało tego drugiego
- Ja bardzo przepraszam. Nie zauważyłem pa... - urwał, zauważając ze z oczu tej ładnej brunetki jak sam uznał w myślach wydobywają się łzy
- Wszystko w porządku? - spytał zatroskany
- Nic nie jest w porządku! Wszystko mi się wali! - Logan skrzywił się na to jak krzyknęła
- Przepraszam... Z resztą... Co to pana interesuje... - kucnęła, aby pozbierać swój telefon
- Może jednak jestem w stanie Ci pomóc?
- Powiedz mi jedno. Byłbyś w stanie zerwać z dziewczyną przez smsa? - spojrzał na nią zaskoczony i zrozumiał już jaki był powód płaczu nieznajomej
- Jest totalnym idiotą, że zerwał z dziewczyną taką jak Ty. Nie, ja nigdy nie zrobiłbym czegoś tak podłego. Nie wychowany chłoptaś. On chyba nie ma mózgu. - dziewczyna zachichotała na te słowa
- Szczerze to ja sama czasami tak myślałam. - tym razem chłopak dołączył do niej
- Dziękuje. - dodała z uśmiechem
- Nie ma za co. Do zobaczenia. - puścił w jej stronę perskie oczko i udał się do sklepu
Mając tabletki i na wszelki wypadek kupił także dwie butelki wody wrócił do domu. Mimo, że nadal lekko bolała go głowa miał wyśmienity humor. Miał nadzieję, że jeszcze spotka dziewczynę na którą wpadł przypadkowo. Dopiero potem zdał sobie sprawę, że nie wziął od niej numeru, ale był dobrej myśli. Wiedział, że jeszcze kiedyś się spotkają.
Wchodząc do domu, zdał sobie sprawę, że myślał o dziewczynie, że spodobała mu się i nie pomyślał wtedy o Lilith. Czy tak nagle jego uczucie do niej mogło zgasnąć? Przed oczami miał tylko brunetkę na którą wpadł na chodniku. Myślał o niej, a nawet nie wiedział jak ma ona na imię. Katie i James wyrwali z jego dłoni pudełko leków i od razu wyciągnęli po dwie tabletki. Popili jedną butelką, która szybko została opróżniona.
- Jesteś naszym zbawieniem. - powiedział cicho James
- Trzeba było tyle nie pić.  - zaśmiał się
- A Tobie co? Wychodziłeś stąd ledwo żywy, a teraz taki uśmiechnięty? - zapytał tym razem Kendall
- Tak jakoś. - odparł, chichocząc
- Nie zgrywaj się, tylko gadaj co jest na rzeczy.
- Nic. Się uśmiechać nie można?
- Ok, rozumiem. Przyjaźnię się z psychopatą. - Logan strzelił facepalma, a reszta zaczęła się z tego śmiać
- Lepiej idźcie wszyscy spać, bo kacyk Wam nie służy.
- Tobie niby tak? - Kendalla wzięło na docinanie chłopakowi
- Kend, puknij się w głowę i daj mi spokój.

I nie wiem co tu dalej napisać, więc zostawiam tak ;) wiem, że krótko, ale.... yyhh... Wybaczcie :)

poniedziałek, 19 listopada 2012

notka 44

Nadszedł wieczór! Latałam z Lilith jak szalona i przygotowywałyśmy się do koncertu. Makijaż i te sprawy. Chłopaki za to marudzili, że stroimy się nie wiadomo po co.
- Dla ukochanych pacany. - odparła im w którejś chwili wkurzona Lilith, bo cały czas nas pośpieszali
Oni siedzieli w salonie i czekali. Szła z nami także Katelyn. Pojawiła się u nas, a Lil od razu zaproponowała jej wyjście. Mimo, że Kate chciała się wymigać, to jej się to nie udało. Nie takie numery z nią. Jak Lilith na czymś postawi to nie jesteś w stanie jej przekonać do innej racji. Jakie było moje zdziwienie, gdy pojawiła się u nas w domu i nagle Kendall ją pocałował.
- Co jest?! Jesteście ze sobą?! Nareszcie! - krzyknęłam i rzuciłam się na tą dwójkę, tuląc ich mocno do siebie
W końcu ogarnęłam się z Lil i mogliśmy ruszać. Niestety... Odrobinę się spóźniliśmy i weszliśmy do klubu, gdy zaczął się już koncert. Od razu podbiliśmy jak najbliżej sceny, a zaraz obczaiłam który to Eddy. Uśmiechnął się do Lilith i posłał całusa w powietrzu. Uśmiechnęłam się na ten widok. Widać było, że naprawdę ją kocha. Gdy zrobili sobie chwilą przerwę i zeszli ze sceny, podeszli do nas. Każdemu z nas, oprócz Loganowi przedstawiła go, a potem na chwilę jak stwierdził to Eddy ''porwał''. Spojrzałam na Logiego i byłam wszystkiego pewna. Podeszłam do niego i przytuliłam.
- To Lilith, prawda? - spytałam, a ten pokiwał delikatnie głową
- Przykro mi. Gdybym wiedziała, że to ona nie zaproponowałabym, żeby przenocowała u nas.
- Katie przestań. Przecież to mnie nie zabije. Dawaj, bawimy się. - zespół Eddy'ego wkroczył na scenę, a ten porwał mnie do tańca
Jednak po dwóch przetańczonych z nim piosenkach odebrał mnie Carlos i wpił w moje usta. Szybko przerwałam pocałunek i rozejrzałam wokół, ale Jamesa tu nie było, więc ponownie go pocałowałam.
- Carlos! Nie obmacuj mi siostry!
- Spadaj! Zajmij się Kate. - puściłam do nich oczko i pociągnęłam Carlos w stronę łazienek
- Katie, ale co Ty...? - zdziwił się odrobinę, gdy wciągnęłam go do kabiny
- Carlos brakuje mi Ciebie. Chce zapomnieć o wszystkim i o całym świecie. Chce, żebyśmy liczyli się tylko my.
- Przecież tak jest kochanie. Coś się stało?
- Wiesz, że Cię kocham?
- Wiem. - uśmiechnął się słodko,  a ja wpiłam się w jego usta i zaczęłam odpinać jego spodnie
- Katie, jesteś tego pewna? Jesteś już gotowa?
- Jestem. Nie martw się.
Miał pewne opory, ale ja tego chciałam. Bardzo za nim tęsknie, a teraz ta sytuacja z Jamesem. Muszę się z niej jakoś wyplątać, ale nie potrafię. Mam zamiar zostawić to tak jak jest i starać się, aby nic się nie wydało. Złączył nasze ciała w jedność... Mogłabym tak trwać cały czas....
Większość wieczoru byłam przechwytywana co chwilę przez Jamesa i Carlosa. Mówiłam Jamesowi, żeby się opamiętał, ale co z tego. Uśmiech na jego twarzy powodował, że przestałam się tym zamartwiać. Był szczęśliwy, a ja tego chciałam. Tego pragnęłam. On ma być szczęśliwy i starać się zapomnieć o stracie rodziców. Gdy dotarliśmy do domu, każdy od razu poszedł spać. Byłam zaskoczona, że Logan zaprosił chłopaków, aby zanocowali u nas. Nie byli jakąś bardzo znaną grupą, więc sami tutaj dojeżdżali i załatwiali nocleg w razie wu. Chciał chyba sam sobie pokazać, że potrafi dać sobie z tym radę. Kupiliśmy trochę alkoholu i mieliśmy zrobić sobie taką małą imprezę w domu. Kiedy usiedliśmy, Kendall wziął się za otwieranie piw. Podawał każdemu, a gdy doszedł do Jamesa ten wyciągając rękę po nie spojrzał na mnie.
- Jedno. - powiedziałam
- Dobrze, moja kochana... - zamurowało mnie - mamusiu. - puścił do mnie oczko, a chłopaki zaczęli się śmiać
- Idiota. - śmiejąc się, popukałam się po głowie
- Mamo... A ja mogę? - odezwał się Eddy, patrząc na Lilith jak mały szczeniaczek
- Nie wygłupiaj się. - uderzyła go w ramię i zaczęliśmy się wszyscy śmiać
Ogólnie nasza domowa impreza była bardzo miła, muzyka grała w całym domu, a my świetnie się bawiliśmy. Do czasu. Zadzwonił dzwonek do drzwi, a jak okazała się być to policja.
- Dobry wieczór. Sąsiedzi skarżą się na głośną muzykę.
- Dobrze, zaraz ściszymy. - odpowiedziałam
- Czy to nie pani sprawę przejęłam? - zapytała policjantka, a ja przyjrzałam się jej dokładnie
- Tak, moją... - odparłam, a od razu przed oczami mignęła mi twarz Chrisa
- Miałam się z panią skontaktować. Chciałabym, żeby pani zjawiła się u mnie w najbliższym czasie.
- Ok, dobra. Mogłybyśmy skończyć mówić o tym, że zostałam zgwałcona? Chciałabym się dobrze bawić i nie myśleć o tym człowieku.
- Tylko ciszej. I do zobaczenia. - odeszła, a ja trzasnęłam drzwiami
Wracając do salonu, zabrałam Kendallowi puszkę z piwem i wypiłam to co w niej jeszcze zostało do końca. Zmierzył mnie wzrokiem jak nie wiem co bym mu zrobiła.
- Masz, wielkie halo. - wzięłam kolejną puszkę i wepchałam mu do dłoni
- O co Ci chodzi? Rodziców Ci nie zabiłem. - spojrzałam na sofę, na której na szczęście nie siedział James
- Masz szczęście. Następnym razem, żebyś się ugryzł w język.
Wkroczyłam na nasz domowy parkiet i oddałam się w rytm muzyki. Zaraz zbliżył się do mnie James, więc zaczęłam z nim tańczyć. Tak bardzo chciałabym wymazać z pamięci przeszłość, a ona ciągnie się za mną cały czas. Czy ja naprawdę jestem tak złym człowiekiem?

Aż mi się zrobiło smutno :) Katie naprawdę jest krzywdzona przez życie, jednak... Nie każdy ma szczęście w życiu i niektórym się w nim nie układa.
Najgorsze jest to, że nie było mnie tu bardzo długo... W październiku pojawił się jeden rozdział... Jedyne co obiecuje to, że się staram... Jednak muszę się teraz zająć szkołą. Liceum daje mi porządnie w kość. Czekam już na święta ;)

piątek, 19 października 2012

notka 43

Tak bardzo chciałabym właśnie obudzić się wtulona w Carlosa, powiedzieć mu, że go kocham i nie wyjść z tego łóżka już nigdy więcej. Po prostu mieć przy sobie osobę, którą kocham i nie martwić się życiem, nie mieć żadnych problemów. Czy nie jest dane mi być osobą szczęśliwą? Nienawidzę swojego życia!
- Katie! - wyjrzałam z pod kołdry
- Co jest? - spojrzałam zaskoczona na Lilith
- Eddy tu jest! - wyszczerzyła się i wskoczyła na moje łóżko
- Co? O czym Ty mówisz?
- Dzwonił do mnie i powiedział, że ze swoim zespołem ma tu zagrać. Zabiję tego wariata, że mi się nie powiedział! Ale idziesz! Ty, chłopaki i ja! Lecę im to powiedzieć!
Wybiegła z mojego pokoju i stanęła na środku korytarza. Zaczęła się wydzierać, a po chwili każdy z chłopaków pojawił się w korytarzu. Gdy tylko ich zobaczyłam stojących przy niej i próbujących ogarnąć co ona do nich mówi. Niezły look miała przed sobą. Czterech facetów, jedynie w bokserkach. Ma dziewczyna branie. Już nie mogłam, po prostu wybuchłam śmiechem i doszłam do nich.
- Lil, o czym Ty mówisz co? - spytał Carlos
- Ona chce Wam po prostu przekazać, że jej facet gra tu koncert i wszyscy tam idziemy.
- No przecież Wam tłumaczę! Ludzie! Potrzebujecie kawy i się obudzicie! Wieczorem wszyscy do klubu! Nawet nie słyszę odmowy. - zatkała sobie uszy i szła w stronę salonu - La, la, la, la, la! Idziemy na koncert! La, la, la, la, la, la!
Każdy z chłopaków powrócił do pokoju oprócz Carlosa. Gdy tylko drzwi za Kendallem się zamknęły, przywarł do mnie i całując wprowadził do pokoju. W tej chwili zapomniałam o wszystkim i liczył się tylko on. Jego dłonie znalazły się pod moją, ale tak naprawdę jego koszulką i zaraz nie miałam jej na sobie. Przycisnął mnie do ściany, a ja objęłam go nogami na biodrach.
- Kocham Cię. - szepnęłam, a w tej chwili ktoś wpadł do pokoju
- Kawa gotowa! - spojrzała na nas
- Dobra, widzę, że coś innego też jest gotowe. Nie przeszkadzam! - gdy tylko zamknęła drzwi, wybuchłam śmiechem
- Lepiej chodźmy na tą kawę. - zaśmiał się Carlos i podał mi koszulkę, ale gdy miałam ją od niego wziąć zabrał i rozłożył ją
- A ja jej szukałem, a Ty mi ją po prostu zabrałaś złodzieju.
- Daj mi ją! - zasłoniłam piersi dłonią
- Rączki do góry. - uśmiechnął się łobuzersko, rozkładając koszulkę, aby ją na mnie założyć
- Przestań się wydurniać. - odparłam rozbawiona
I się tak ze mną kłócić przez następne kilka minut. W końcu poddałam się, ale zamiast naciągnąć ją na mnie to ucałował moją szyję. Warknęłam, a ten pocałował moją brodę, następnie policzek, nos, oczy, czoło, a na koniec usta. Dopiero potem założył na mnie koszulkę i uśmiechał do mnie głupio. Poszedł do swojego pokoju, aby się w coś ubrać, a ja zeszłam na dół. Podeszłam szybko do Lilith i szepnęłam na ucho:
- Nie przy Jamesie. - stała do mnie odwrócona tyłem, a nagle pojemnik z kawą wzniósł się w górę
- Katie! - wrzasnęła na mnie
- Nie chciałam Cię przecież przestraszyć!
- Ale to zrobiłaś!
- Tylko, że to ja jestem poszkodowany! - usłyszałam Logana i spojrzałyśmy na niego
Cóż... Logiś miał taką czarną kupkę kawy na głowie. Starałam się nie roześmiać, ale mi to nie wyszło. Obie ryknęłyśmy śmiechem, ale to Lilith strzepnęła to z włosów Logana. On odwrócił się do niej, ale tak niefortunnie, że spadł z krzesła. Wybuchłam śmiechem, ale nie z tego powodu, że Logan wylądował na podłodze tylko dlatego, że przypomniało mi się jak kiedyś ''wykąpałam'' go tutaj. Gdy przypomniałam o tym na głos, zaraz zaczęliśmy wspominać sytuacje, które się tutaj wydarzyły. Lilith sporo się o naszym życiu dowiedziała. Niestety z czasem chłopcy musieli wybrać się do pracy, a Lil wyciągnęła mnie na zakupy. W końcu trzeba się w coś ładnego wybrać na ten koncert. Chodziłyśmy po tym sklepach, co będzie unaocznione w gazetach, bo zauważyłam kilka osób z aparatami. Ja ubiorę się w <link> , a Lilith w <link> Nie jestem pewna czy wyjście całą szóstką jest dobrą sprawą, ale jednak nikt nie wyraził sprzeciwu. Ja się boję, że coś tam się jednak wydarzy. Jednak mam nadzieję, że nie będzie czarnego scenariuszu. Jak jeden problem zostanie rozwiązanie, pojawia się kolejny. Nie mogę doczekać się tego koncertu. Dawno nigdzie nie wychodziłam na żadną taką imprezę. Przyda się chwila oderwania od życia, choć i tak na pewno coś tam się wydarzy. Ktoś tam będzie smutny, a nawet nie jedna osoba...

-------------------------------------------------------------------------
Wiem... Znów długo mnie nie było, ale... Winny się tłumaczy, więc niech to moja wena sie tłumaczy. Wczoraj nagle dała swój przebłysk na ślubowaniu xd siedzę, słucham sobie tego co moją do powiedzenia i ooo! Żarówka mi się zaświeciła xd

Ciri Katie tak się wymsknęło, ale to tylko dlatego, że uświadomiła sobie coś i mocno się zdziwiła ;D Katie nie używa takiego słownictwa ;D

Celina Biłanicz przykro mi, każda z Was zapomniała, że Lilith ma tak jakiegoś swojego Eddy-ego :P

Jula ;P czy ja mam zamiar zrobić, że będą oni szczęśliwy? Hmm... nie myślałam o końcu opowiadania i w sumie to jeszcze nie wiem czy będzie tu happy end czy jednak nie ;D

Vivienne Maslow nigdy nic nie wiadomo ;D skąd pewność, że będzie z którymkolwiek z nich? :)

środa, 26 września 2012

notka 42

Opowiedziałam jej o wszystkim co się ostatnio działo pomiędzy mną, a Carlosem, a także Jamesem. Była w stanie poprawić mi humor, ale cóż nie popiera mojej decyzji i tego co uczyniłam. Powinnam była powiedzieć Jamesowi, że jest tylko moim przyjacielem i to Carlos jest dla mnie ważny, ale jak? Jak miałam powiedzieć chłopakowi, który stracił wszystkie bliskie mu osoby, że ja go nie kocham? Przecież ja złamałabym mu serce... W końcu jednak wróciłyśmy do domu i pokazałam Lilith pokój w którym miała nocować. Chłopaków pytałam wcześniej i nie mieli nic przeciwko. Została u siebie, bo chciała odpocząć w końcu po podróży, a ja zeszłam na dół i zaczęłam się lenić przed telewizorem.
Niedługo potem wrócili chłopcy z planu, a pierwszy w domu pojawił się James i szybko podbiegł, aby mnie pocałować.
- James! Jestem jeszcze z Carlosem. - wysyczałam przez zęby
- Ale sama mówisz, że jeszcze. - uśmiechnął i usiadł obok na fotelu
- Cześć kochanie. - zjawił się i Carlos, ale ten pocałował mnie przy wszystkich, ale oddałam pocałunek, stęskniłam się za nim, ale nie wiedziałam jak wyplątać się z tego z Jamesem.
Lilith miała rację, że zrobiłam głupotę odwzajemniając jego pocałunek. Dałam mu złudne nadzieję, ale ja zawsze najpierw coś robię, a potem myślę. Tylko, że zazwyczaj dłużej mi zajmowało dojście do tego, że zrobiłam coś głupiego, totalną głupotę. Logan poszedł do kuchni, a tymczasem na schodach pojawiła sie Lil.
- Cześć ponownie. - powiedziała przecierając oczy, a dopiero potem zauważyła, że siedzę w towarzystwie trzech facetów
- No spoko, witam Was jestem Lilith. - pojawiła się przy nich i podała każdemu rękę, a każdy uściskał ją i się przedstawił
- Ludzie, głodny jestem, a nie chce mi się robić. Zama... -  powrócił z kuchni Logan i nagle przerwał, widząc moją nową przyjaciółkę
- Lilith!/Logan! - krzyknęli razem oboje
- Dureń! - oznajmiła Lil i rzuciła się na niego, a ten mocno ją przytulił
- Wy się znacie? - spytała cała nasza zaskoczona, siedząca czwórka
- Przyjaźniliśmy się, zanim ten głupek wyjechał tu do LA, a potem przestał się odzywać. - roztrzepała mu włosy
- O kurwa... - wymsknęło mi się
- Katie! - zaśmiał się Kendall
- No co? - starałam się zaśmiać, ale nie chyba mi to nie wyszło
Już się boję tych trzech dni pobytu Lilith, ale co na pewno to porozmawiam z nią sobie o Loganie i postaram się dowiadywać w wiadomej sprawie.
Carlos musnął mnie w ucho i szepnął te dwa ważne dla mnie słowa, które ciągle przyprawiały mnie o dreszcze. Nie tylko od niego je usłyszałam, ale dlaczego James? Przecież... On może przebierać w dziewczynach i zawsze to robił, a teraz nagle ja. Jestem zwykłą dziewczyną, co takiego we mnie zobaczył? Wiązała mnie także z nim tajemnica o której nigdy nikt miał się nie dowiedzieć. Wiedział James, tylko i wyłącznie, a co by się stało, gdyby teraz dowiedział się Carlos? Wolę o tym nie myśleć. Zapewne nie chciałby mnie znać, że nie wiedział nic o dziecku, ale ja nie chce po prostu litości od nikogo.
- Katie! - zaczęli machać mi przed oczami
- Co? - spytałam zaskoczona
- Zniknęłaś nam w Twoich myślach, co Ci zamówić? - podano mi kartkę z daniami jakieś restauracji
- Oj pierwsze lepsze. - odłożyłam kartkę
- Czyli rozumiem, że mogą być owoce morza. Może tak... - Logan spojrzał na kartkę
- Nie! - krzyknęłam, bo ich niecierpiałam
- A wiedziałem. - wyszczerzył się, a widzę, że dobry humor go nie opuścił, zaraz potem wszyscy zaczęliśmy się śmiać
Zamówiłam w końcu normalne danie, a nie owoce morza i zadzwonił złożyć zamówienie.
- No to cześć... Znaczy się do widzienia! - tak zakończył rozmowę
- O nie! Nie wychodzę odebrać zamówienia. - oznajmił nam, a wszyscy zaczęliśmy się śmiać
- Spoko, luzik. - każdy dał kasę za swoje jedzenie i włączyliśmy sobie telewizor
Niby taki zwykły pozorny dzień, spędzony z przyjaciółmi, ale w duszy dwóch osób serce biło mocniej tej drugiej, która skradła im serca. Jak to wszystko dalej się potoczy? Czy wyznają prawdę? Czy skrzywdzą osoby z którymi one są?

O tym dowiecie się w kolejnych rozdziałach ;)

środa, 12 września 2012

notka 41

Śniadanie dnia następnego. Jako pierwsi pojawiliśmy się ponownie ja z Loganem. Oboje uśmiechnęliśmy się w swoją stronę.
- Dobrze się spało? - spytał
- Raczej średnio, a Tobie?
- Mi za to pomogła ta rozmowa i dobrze.
- To się cieszę. - uśmiechnęłam się i musnęłam jego policzek
Po chwili i wszyscy pojawili się w kuchni. Najpierw zszedł Carlos, który podszedł do mnie i chciał mnie pocałować, a ja szybko musnęłam jego usta i odsunęłam się, udając, że ziewam.
- Widzę, że się nie wyspałaś. - odsunął się ode mnie i zrobił kawę w ekspresie
Następny pojawił się Kendall. Ten przywitał mnie buziakiem w czoło, a następny pojawił się James. Prawie pocałował mnie w usta, ale udało mi się zrobić tak, że trafił na policzek.
- A Ty się nie upiłeś? - odezwał się Carlos i miałam tylko nadzieję, że nikt tego nie zauważył i nie pomyślał, że James chciał pocałować mnie w usta
- Wczorajsza rozmowa... - jego wypowiedź została przerwana
- Kłótnia raczej. - odparła razem pozostała część Big Time Rush
- Może macie i rację. Wczorajsza kłótnia z Katie pomogła mi. Zrozumiałem coś i jest ok. - uśmiechnął się w moją stronę i ja odwzajemniał jakoś ten uśmiech
Kiedy nastała godzina, że chłopcy mieli jechać do studia ja postanowiłam zostać. Nie chciałam prowokować sytuacji, która mogła wydarzyć się w kuchni. Jednak po godzinie w moim domu pojawił się Mark. Okazało się, że od jutra mogę zacząć swoją ponowną grę w serialu, jednak to było nie możliwe. Jutro przyjeżdża Lilith i idę z nią oddać sprawę z... Chrisem w inne ręce, innego policjanta, ale jednak mam nadzieję, że policjantki. W sumie to chciałbym już mieć przy sobie i z nią porozmawiać o sprawie, która właśnie mnie gryzie. Mogłabym powiedzieć o tym Katelyn czy Megi i w końcu znam je dłużej, ale jednak nie. One znają Jamesa i Carlosa, a nie chce, żeby którykolwiek z nich dowiedział się o tym. Chyba, że sama bym tak postanowiła, a Lil przecież nie zna ich w ogóle, zazwyczaj mijali się w szpitalu. Wiem, że nie powiedziałaby tego nikomu, a może w jakiś sposób mi doradzi.
Dowiedziałam się, że Lilith ma przylecieć jutro o dziewiątej rano. Pożyczyłam samochód od Kendalla i rano zjawiłam się na lotnisku, czekając na nią. Weszłam do środka i na tablicy informującej dowiedziałam się, że samolot właśnie wylądował. Udałam się do wyjścia, którym mieli wyjść pasażerowie tego lotu i czekałam na nią. Kiedy tylko nasze spojrzenia się spotkały dobiegła do mnie.
- Katie! - wrzasnęła i rzuciła walizkę na podłogę, która z hukiem upadła, a ja byłam już ściskana przez nią
- Lilith! - również krzyknęłam i zaczęłyśmy się obie śmiać
Najgorsze było to, że zauważyłam, że ktoś robi nam zdjęcia, ale nie zwróciłam na to uwagi i zabrałyśmy jej walizkę i zaraz ruszyłyśmy. Miała nocować u nas te dwie noce. Chciała od razu pojechać załatwić sprawę na policji, więc tam pojechałyśmy najpierw. Dotarłyśmy na komisariat policji i Lil powiedziała jakiemuś młodemu gostkowi, że przyjechała oddać sprawę Katie Schmidt. Po pierwsze facet za biurkiem przyjrzał mi się uważnie, a po drugie powiedział, że mamy się udać do pokoju trzynaście. Pechowa trzynastka, ale oby tam była kobieta, błagam. Na drzwiach było napisane nazwisko kobiety. Ucieszyłam się w duchu, ale zaraz zasmuciło mnie to, gdy weszłyśmy, a w środku był mężczyzna.
- Ja w sprawie przekazania spra... - zaczęłam Lil
- Przepraszam, że przerwę, ale tą sprawą będzie zajmować się kto inny. - odparł i ja na znów miałam nadzieję, że będzie to kobieta
Moje modły zostały wysłuchane, w drzwiach pojawił się kobieta. Przedstawiła nam się jako Violetta O'Donnell. Rozmawiało się z nią równie dobrze jak z Lilith. Tylko, że Lil to była wariatka i cały czas można było się śmiać z tego co ona robiła. Taki żeński odpowiednik Carlosa. Carlos...
- Katie, żyjesz? - zobaczyłam przed oczami latającą dłoń Lilith, gdy wychodziłyśmy z komisariatu
- Tak. - odparłam, gdy puknęła mnie w czoło, a potem obie się zaśmiałyśmy
- Mam ochotę na jakąś dobrą kawę.
- A ja na rozmowę. - dodałam od siebie, a ta spojrzała na mnie
- Stało się coś?
- Nawet dużo i tak nakręciłam w sobie w życiu, że nie wiem co mam teraz zrobić.
- Carlos?
- I do tego James.
- Ten, co był z Tobą w NY? Co jego rodzice zginęli?
- Tak. Chciałam mu pomóc i sprawy się pokomplikowały. Jedziemy na kawę. - tymczasem dotarłyśmy już do samochodu i odpaliłam silnik, a prowadziłam, aż dojechałyśmy do najlepszej kawiarni jaką znałam tutaj

-----------------------------------------------------------
Nie skromnie powiem, że nawet mi się podoba ;D Mamy Lilith, mamy Violę - tak! W końcu Wiolcia  - Coppernicana pojawia nam się w opowiadaniu ;D ale się naczekałaś ;)
Mam nadzieję, że Wam się podobało :)

piątek, 7 września 2012

notka 40

- Jak chcesz to ja mogę z nią porozmawiać. - starałam się zachęcić Jamesa, aby wyznał swoje uczucia, nie potrzebnie dusi się, a nie wiadomo czy ta dziewczyna, mimo że kogoś ma nie czuje czegoś do niego
- No to porozmawiaj ze sobą. - odparł, spoglądając mi w oczy
- James, a czy my mówimy o mnie? O dziewczynie w której Ty się zakochałeś. - nic nie mówił, a ja w końcu zrozumiałam sens jego słów, to mnie pokochał, to ja byłam tą dziewczyną, którą kochał i która jako jedyna może go zmienić i starać się, aby zapomniał o smutku po stracie rodziców
Nawet nie wiem kiedy nasze usta się spotkały. Na początku nie wiedziałam co zrobić, ale po chwili odwzajemniłam ten pocałunek. Musiałam, innego wyjścia nie widziałam. Gdy zyska bliską mu osobę, nie przyjaciela, a taką którą kocha szybciej się pozbiera. Odsunął się, a na jego ustach pojawił się szczery uśmiech. Nic nie mówiąc, przybliżyłam się do niego i wtuliłam w niego. Co chwila szeptał mi te dwa słowa, składające się łącznie z dziewięciu liter, a ja nic nie mówiłam. Siedziałam przy nim i jedynie odwzajemniałam pocałunki. Decyzję podjęłam szybko, a teraz muszę znaleźć sposób jak to rozwiązać.
Gdy zobaczyłam, że zasnął, delikatnie i jak najciszej zeszłam z jego łóżka, a będąc w moim pokoju, zaczęłam się zastanawiać co ja w ogóle zrobiłam. Przecież w ten sposób skrzywdzę dwójkę osób, które są dla mnie ważne, a jedna nawet bym powiedziała najważniejsza. Kocham go, ale go zranię. Innego wyjścia nie widzę, muszę to zrobić, muszę mu pomóc. Przyjaciel jest także dla mnie ważny. Jak mam wybrać pomiędzy przyjacielem, a miłością? Czy to tak łatwo podjąć decyzję? Ja nie jestem w stanie wybrać, nie wiem co mam zrobić! Dlaczego tak się stało?! Dlaczego to mnie musi tak krzywdzić życie? Mało już wycierpiałam? A ja mam dopiero dwadzieścia jeden lat! Czy moje życie nie może wrócić do normalności? Jak ja teraz spojrzę Carlosowi w oczy? Mam mu wyznać prawdę? Mam skłamać? Sama się sobie dziwiłam, ani jedna łza nie uciekła z pod moich powiek. To wszystko co działo się w moim życiu nauczyło mnie odporności.
W ogóle nie mogłam zasnąć, a to było już po północy. Postanowiłam napić się mleka. Jak się okazało nie tylko ja miałam dziś problemy ze snem. Ze szklanką usiadłam przy nim.
- Zły humor? - pierwszy odezwał się Logan
- Tak trochę. A u Ciebie? - spytałam
- Beznadziejny... - spuścił głowę w dół
- Logiś co się z Tobą ostatnio dzieje, co?
- Po prostu zakochałem się kiedyś w zajętej dziewczynie. Wyjechałem tutaj, aby nagrywać i przy okazji zapomnieć o niej. A gdy przylecieliśmy do Was do Nowego Jorku po tym... - podrapał się po głowie - no wiesz po czym... te uczucie we mnie odżyło. Ona teraz mieszka w Nowym Jorku.
- Jej... Logan ja nie mam pojęcia co Ci powiedzieć... - strasznie zrobiło mi się go żal, czy tacy porządni, fajni faceci muszą zakochiwać się w zajętych dziewczynach?
- Katie, nie musisz nic mówić, bo ja wiem, że tutaj nie da się nic zrobić. Po prostu... Smutno mi i tyle... Nic się nie da zrobić. Ona nadal z nim jest i jestem pewny, że ja jedynie mógłbym być dla niej przyjacielem, a nikim więcej. I z tym beznadziejnie się czuje. Zawsze byłem tym drugim. On był najważniejszy, a teraz pewnie już są nawet i małżeństwem. - w jego oczach zauważyłam zbierające się łzy
- Logi, ja Cię proszę... - wstałam i przytuliłam go do siebie, a łzy z jego oczu uwolniły się
Jednak szybko przestał. Wytarł łzy dłonią i uśmiechnął się lekko.
- Dziękuje.
- Przecież ja nic nie zrobiłam.
- Pomogłaś. Wysłuchałaś, ale nie widziałaś tego, że się rozkleiłem. - oboje cicho się zaśmialiśmy
- No pewnie. I pamiętaj, że zawsze jestem, zawsze możesz przyjść się wygadać, a nawet porozklejać, a z moich ust nigdy to nie wyjdzie.
- Katie, jesteś świetną przyjaciółką. Cieszę się, że wstąpiłem do zespołu i wyjechałem do Los Angeles. Bardzo mi to pomogło i umiem być szczęśliwy przy przyjaciołach. - objęłam swoją dłonią jego, które trzymał na stole
- Nie martw się. Znajdziesz tą jedyną, która będzie najważniejsza i to Ciebie będzie kochać. Jesteś świetnym facetem.
- Ty już chyba znalazłaś tego jedynego, co? - uśmiechnął się
- Nie mówmy o mnie i Carlosie. - przymknęłam oczy i dopiłam swoją szklankę z płynem, który miał mi pomóc usnąć
- Coś nie tak? - spytał, uważnie mi się przyglądając
- Wszystko w porządku. - starałam się uśmiechnąć w sposób w który uda mi się go przekonać, ale nie udało mi się to
- Wiedz, że Ty też zawsze możesz przyjść do mnie i się wygadać.
- Wiem Logan i Ci dziękuje. A teraz chodź, spróbujemy oboje zasnąć. - pociągnęłam go za sobą na górę

--------------------------------------------------
Ja chce żyć! Ja chce żyć! :D Nie pytajcie skąd wziął mi się taki pomysł na Katie i Jamesa. Podczas pisania samo wyszło. Nie wiem jeszcze jak to wszystko się potoczy dalej, na razie mam tylko plany :) A u mnie mogą się szybko zmienić ;)
Mam nadzieję, że się podobało :))

wtorek, 28 sierpnia 2012

notka 39

Ze szklanką soku pomarańczowego ruszyłam z powrotem na górę. Co miałam takiego do zrobienia dziś o czym mówiłam Lilith? Przypilnowanie Jamesa, aby się dziś nie upił. Skierowałam się do jego pokoju i bez pukania do niego weszłam. Jaki widok zastałam? James siedział sobie na łóżku z piwem w ręku.
- Puka się. - odparł starając schować piwo, ale przecież i tak już zauważyłam
- Widziałam, nie musisz chować. - wskoczyłam na łóżko
- Nie robisz mi awantury? - spytał po chwili ciszy
- Podziel się to nie będę.
- Nie będziesz piła. - spojrzał na mnie jak na idiotkę, a ja wyrwałam mu piwo z dłoni i upiłam spory łyk
- Katie! - zabrał mi je
- Też mogę! - wyszarpnęłam mu je
- Oddaj! - zaczął się szarpać i wylądowało ono na nas
Zaraz wyjął drugie, ale i ono znalazło się na nas, bo nie pozwolił mi go zabrać i wylać w normalny sposób. Za to trzecie i jak zauważyłam ostatnie jakie moje oczy znalazły w pokoju, po małej szarpaninie butelka wylądowała na podłodze, roztrzaskując się. James spojrzał na mnie wściekły. Jeszcze nigdy nie widziałam, aby na kogokolwiek tak patrzył. Zaczęłam się go obawiać...
- Co Ty robisz do cholery?! Kim Ty jesteś, żeby mówić mi co mam robić?! To jest moje życie i przestań się nim interesować! Zajmij się sobą i swoimi sprawami!
- Kim ja jestem?! Jestem Twoją przyjaciółką do cholery i zależy mi na Twoim szczęściu! Mówiłam Ci już! Co Ci da te picie?! Zapominasz na chwilę! Chcesz wylecieć z pracy?! Zrozum, że zależy mi na bliskich osobach! A cała czwórka mieszkająca tutaj jest dla mnie ważna! - nie chciałam, a nawet nie spodziewałam się, że z moich oczu popłyną łzy
- Katie... - szepnął James i chciał się do mnie zbliżyć
- Pomyśl nad swoim życiem bez alkoholu! Jeśli będziesz chciał pogadać, wiesz gdzie mnie znaleźć. - wyszłam z pokoju i wpadłam na chłopaków stojących pod drzwiami
Ruszyłam do swojego pokoju i pchnęłam mocno drzwi, aby mnie zamknąć, ale nie usłyszałam trzasku.
- Chce być sama. - powiedziałam i odwróciłam się w stronę stojącej za mną osoby
- Ok. - odparł Logan i chciał wyjść
- Poczekaj. Chcesz o czymś pogadać? - podeszłam do niego, jego też coś ostatnio gryzło
- Stało się coś? - spytałam, gdy nic odpowiedział i podniosłam jego głowę, aby na mnie spojrzał
- Nie, nic. - uśmiechnął się nie szczerze i odszedł
No cóż, nie będę nalegać. Będzie chciał to sam mi o tym opowie. Ponownie wskoczyłam do łózka, ale nie zasnęłam. Nadal byłam wkurzona na Jamesa. Wiedziałam, że nie zasnę i zaczęłam zastanawiać się dlaczego on to robi. Musiał być naprawdę związany z rodzicami. Ja sama nie wie, co bym zrobiła w jego sytuacji, gdyby zmarli rodzice, a nie miałabym Kendalla i Carlosa. Ale alkohol nie załatwi sprawy, a James musi to zrozumieć.  Po dłuższej chwili wzięłam do rąk książkę, którą ostatnio kupiłam i zaczęłam czytać, choć może czytaniem to bym tego nie nazwała. Nie mogłam się na niej skupić i pomyślałam, że może James tam pije znów. W sumie chciałam dać mu czas, żeby pomyślał nad tym co mu wykrzyczałam, ale jak pije? Wyszłam cicho z pokoju i podeszłam do jego drzwi, aby spróbować usłyszeć co robi, ale nic nie słyszałam. Kucnęłam i zajrzałam do dziurki od klucza, a on akurat zbliżał się do drzwi. Nie zdążyłam stanąć prosto, a ten spojrzał na mnie groźnie.
- Nic nie piłem. - odparł sucho
- A gdzie idziesz? - spytałam głupio
- Szedłem do Ciebie. Możemy pogadać?
- No pewnie. - zamiast iść do mnie, wpuścił mnie do siebie, usiedliśmy na przeciwko siebie na łóżko, opierając się o jego ramy
- James, co jest? Ja wiem, że strata rodziców boli, ale musisz się z tym pogodzić...
- To nie tylko chodzi o rodziców. - odparł, splatając dłonie i patrząc jedynie na nie
- O co jeszcze? - spytałam zaskoczona, ale i troszeczkę odezwała się we mnie ciekawość
- No bo... No bo ja... No kurde, zakochałem się.
- I jak? Fajna ta dziewczyna? Znam ją? - spytałam już z czystej ciekawości
- Nawet bardzo fajna, ale zajęta.
- Ouu... - nie przewidziałam tego
- Hej, James... Ale nie martw się. Czasami związki się nie udają. Powiedz jej co czujesz, a może odwzajemnia te uczucia. Wiesz, że wszystko jest możliwe. Spróbuj, a możesz być szczęśliwy.
- To nie jest takie proste...
- James, ale co masz do stracenia? A jak się uda?
- A jak się nie uda? - odparł
- Wiesz co? Jak tu przyjechałam, byłeś odważnym, pewnym siebie facetem, a teraz boisz się zaryzykować? Wolisz się dusić w tej znajomości? Mówię Ci, zaryzykuj.

-------------------------------------------
Ajj... Katie nie wie w co się pakuje :)
Jak zapewne zauważyłyście, przestawiłam się na blogspota. Mam dość z nim 'awantur' a przy okazji zrobiłam mały 'remont' w bohaterach. Jak mam się to podoba? :)

piątek, 24 sierpnia 2012

notka 38

Następnego dnia obudziłam się wtulona w Carlosa. Delikatnie wyswobodziłam się z pod jego objęć tak, aby on mógł pospać dłużej. Gdy wstałam obrócił się na drugą stronę i słodko zachrapał. Musnęłam jego policzek i zeszłam na dół. Na dole zastałam w kuchni Jamesa, który chciał mnie ominąć i pójść na górę.
- Nawet się nie waż. Porozmawiamy. - wciągnęłam go do kuchni
- Ale Katie... - zajęczał i poczułam od niego alkohol
- Znowu?! Znowu piłeś?!
- Daj mi spokój, proszę...
- Nie James! Co Ty sobie w ogóle myślisz? Co Ci daje te picie?! No co?!
- Zapominam.
- A teraz się męczysz z kacem?! - uderzyłam w stół dłonią, a ten zasyczał
- Proszę, ciszej. - szepnął
- Masz jeszcze w pokoju alkohol? - uniósł na mnie zaskoczony wzrok i nie odpowiedział, ale wiedziałam, że tak i od razu skierowałam się do jego pokoju
- Katie! - zaraz znalazł się za mną
- Gdzie? - spytałam, gdy wparowałam do jego pokoju
- Nie powiem Ci! - zajrzałam do jego szafki przy łóżku i znalazłam od razu, po czym skierowałam się do łazienki i zaczęłam wylewać wszystko do umywalki
- Nie! - złapał mnie za dłonie i chciał wyrwać, ale nie pozwoliłam
- Zostaw! - krzyk na niego zadział i odsunął się ode mnie
- Nie pozwolę Ci pić, rozumiesz?! Jesteś moim przyjacielem i chce dla Ciebie jak najlepiej, a to że upijesz się pomoże Ci na chwilę! Chcesz zostać alkoholikiem?! - krzywił się od mojego krzyku, ale mało mnie to interesowało, gdyby nie był głupi, nie byłoby tej kłótni
- Teraz na śniadanie, bierzesz tabletki i Ci przejdzie, a potem do pracy! - złapał go za rękę i pociągnęłam z powrotem do kuchni, a ten siedział z naburmuszoną miną, ale nic mnie to nie interesowało
W kuchni był już Logan, który przygotowywał śniadanie. Widać, że był niewyspany, a zapewne obudziły go moje krzyki na Jamesa. Spojrzałam na niego przepraszająco, a ten się lekko uśmiechnął w moją stronę. Denerwuje mnie to, że ostatnio chodzi smutny, a nawet nie wiem jak mu pomóc, bo nie wiem o co chodzi. Nie chce być też nachalna, a kilka moich prób wyciągnięcia z niego tego nie poskutkowało. Pomogłam, więc mu przygotowywać kanapki, a Jamesa poprosiłam, żeby poszedł ich zawołać. Od razu wstał i poszedł na górę.
- Poskutkowało? - szepnął Logan
- Wylałam wszystko co miał w pokoju, a wieczorem go jeszcze przypilnuje. - spojrzał na mnie zaskoczony
- Oj nie ważne. - zalałam kubki z kawą, a dla Jamesa była najmocniejsza
Gdyby Mark się dowiedział, że ten jest pijany to ja nie wiem co by mu zrobił. Wolę nie ryzykować, że coś od niego poczuje. Gdy chłopaki zeszli zaczęli wypytywać kto się o co z nim kłócił, ale razem z Loganem i James odparliśmy, że:
- Nie ważne.
Na tym skończyła się nasza śniadaniowa rozmowa i każdy zjadł w ciszy. Ciekawy dzień to będzie. Jak codziennie pojechałam z nimi na plan, a ja już chciałabym tam wrócić, lecz to nierealne, bo scenariusz ze mną jest w trakcie pisania. Już nie mogę doczekać się, aż scenarzyści skończą to i będę mogła wrócić na plan. Ciekawa też jestem jak to będzie z tym powrotem Emily, która namieszała w głowie Jamesowi i Loganowi, a potem wróciła do Minnesoty, a teraz znów pojawi się w Palm Woods. Mam nadzieję, że nie zrobią ze mnie wrednej małpy, która wróci, bo chłopaki stanęli się sławni i będę lecieć na ich pieniądze. A w sumie... Czemu nie. Mogłabym pograć taką zołzę, ale zostawiam to w ręce scenarzystów.
Po powrocie poszłam do siebie, żeby się trochę zdrzemnąć. Mimo, że nic takiego nie robiłam to chodziłam dziś ospała. Przebrałam się w luźniejsze rzeczy i wskoczyłam pod kołderkę. Długi sen nie był mi dany, bo dwie godziny później obudził mnie telefon.
- Tak? - odebrałam, przecierając oczy
- Katie, spałaś? - usłyszałam Lilith
- No tak trochę mi się przysnęło, ale to nic. Coś się stało? - spytałam
- Kurczę! Przepraszam, nie chciałam.
- Hej, Lil spokojnie. Każdy normalny człowiek o dwudziestej pierwszej jeszcze nie śpi, ale za to u Ciebie to nie jest normalne, że po dwudziestej czwartej nie śpisz.
- Oj no, bo jutro mam wolne z tego względu, że za dwa dni będę się do Was do LA wybierać. A tak jakoś zasiedziałam się z Eddym.
- Przecież o nic Cię nie oskarżam. - zachichotałam - A coś się stało, że dzwonisz? - spytałam
- Nie, tak sobie dzwonię. Eddy usnął, a mi nie chce się spać i tak sobie pomyślałam, że jedynie Ty możesz nie spać, ale jednak nie, i kurcze, przepraszam Cię. Nie chciałam Cię obudzić.
- Lilith! - zaśmiałam się - Przestań mnie przepraszać. W sumie to dobrze zrobiłaś, bo jeszcze muszę coś dziś załatwić.
- A co takiego?
- Nic ważnego.
- Dobra, wiesz co ja chyba... - przerwała ziewnięciem - no zaczynam czuć, że mnie jednak bierze sen. Dobranoc i do zobaczenia u mnie to by było już jutro, ale u Ciebie to za dwa dni, więc do za dwóch dni. - zachichotałyśmy obie
- Do za dwóch dni. - odparłam rozbawiona i odłożyłam telefon na półkę
Poszłam na dół, aby sobie czegoś nalać. Strasznie chciało mi się pić. Jak zauważyłam żadnego z chłopaków nie ma na dole, więc każdy jest na górze. Śpi albo rozmawia z drugim. Obstawiam, że James na pewno jest w swoim pokoju.

-----------------------------------------------
Nie nie mówię, mam nadzieję, że się podobało :)

notka 37

Pierwszym, który wpadł do pokoju był Logan i to on jako jedyny zachował zimną krew. Podszedł do Jamesa i starał się go obudzić, a po chwili ten okazał oznaki życia. Zaczął coś bełkotać i wtedy zrozumiałam, że po prostu schlał się. Rozejrzałam się po pokoju i dało się zauważyć kilka leżących wokół butelek, różnego rodzaju trunków. Wina, wódki, piw i jeszcze kilka innych. Byłam na niego wściekła. Chłopcy po chwili poszli do swojego pokoju, a ja zrobiłam Jamesowi coś do jedzenia, wzięłam butelkę wody i skierowałam się z powrotem do jego pokoju. Usiadłam w fotelu i postanowiłam zaczekać tam, aż się obudzi. A wtedy go ochrzanić, że się wygłupia i wyperswadować mu z głowy picie, bo przecież to, że będzie pił i może na chwilę zapomni, ale co to da? Kolejnego dnia będzie męczył się z kacem i co, może go zapije? On jest po prostu głupkowaty. Miałam ochotę sprać mu tą buźkę.  Wyszło tak, że zasnęłam tam w jego pokoju. A oboje nas obudzili chłopcy z tego powodu, że Mark zadzwonił, że mamy zjawić się w studio. Moja rozmowa z Jamesem musiała odłożyć się w czasie, ale oznajmiłam mu to, że pogadamy potem. Zabrałam się razem z chłopakami. Postanowiłam wrócić do pracy. Jeśli mam wrócić do normalnego życia to trzeba by wrócić także do pracy. Wspominałam już o tym Megi, ale nie wiem czy powiedziała o tym Markowi. Za kilka dni ma przyjechać też Lilith i mam nadzieję, że tą sprawę obejmie od niej jakaś dziewczyna. Zbliżające się dni zapowiadają się istnie ciekawie...
- Jesteś pewna? - odezwał się Kendall, gdy Mark powiedział im, że wracam do serialu
- Kend, jestem. Chce wrócić do dawnego życia o zapomnieć o wszystkim co ostatnio się działo. - mój wzrok sam przeszedł na Jamesa, ale odwróciłam speszona wzrok, gdy to zauważył
- Cieszę się, że moja siostrzyczka wraca. - przytulił mnie, a na usta sam wcisnął mi się uśmiech
- A nie wiesz jak ja. - uśmiechnął się do mnie
Taki dzień na planie dobrze mi zrobił. Zaczęłam tęsknić za tym, a pomyśleć, że jeszcze jakiś czas temu, gdyby ktoś powiedział mi, że będę grała w serialu razem z bratem i przyjaciółmi to bym go zwyczajnie wyśmiała. A tu taka niespodzianka. Gdy pojawiłam się w swoim pokoju i ułożyłam się na łóżku tak po prostu uśmiechnęłam się do siebie. Przed oczami pojawiły mi się sceny z dzieciństwa, w których brałam udział z moim braciszkiem. Włączyłam sobie laptopa, aby obejrzeć filmiki, które uchwycili na kamerze nasi rodzice. Mój śmiech ściągnął tutaj Carlosa.
- Z czego się śmiejesz, kochanie? - spytał uśmiechnięty wchodząc
- Oglądam filmiki z czasów, gdy z Kendallem byliśmy młodsi. Chodź. - przesunęłam się na łóżku, robiąc mu miejsce
Oboje śmialiśmy się z tego co ukazywał nam ekran mojego laptopa, gdy nagle pojawił się moment, gdy jako piętnastolatkowie ganialiśmy się w ogrodzie, a zaraz dogodnie Kendalla i wskoczę mu na plecy, ale że akurat wpadnie na basen to wpadniemy oboje do niego.
- Kend! - krzyknęłam, aby go tu sprowadzić, a ten zaraz zjawił się w pokoju
- Słucham ja Ciebie, sister.
- Patrz! - wskazałam na ekran, a ten spojrzał w momencie, gdy wskoczyłam na niego i po chwili już byliśmy w basenie, a nasi rodzice śmiali się z nas
- To nie było wtedy śmieszne. - odparł rozbawiony Kend
- No nie, bo zaryłeś nosem w dno. - zaśmiałam się
- Śmiej się, śmiej, ale to ja cierpiałem tydzień, aż nos przestał mnie boleć. - wystawiłam tylko język w jego stronę
- Carlos, czy Ty widzisz jaką ja mam siostrę?! - oburzył się
- Bardzo fajną i pomysłową. - Carlito musnął moje usta i zaśmialiśmy się w trójkę
- Stajesz się moim wrogiem. - odparł Kendall, mrużąc zabawnie oczy
- A widzisz! Ma się te zdolności przeciągania ludzi na swoją stronę. - poruszyłam brwiami rozbawiona, a ten zaśmiał się z moich słów, a jego telefon zadzwonił
- Spadam. - wyszczerzył się na widok osoby, która do niego dzwoniła
- Katelyn?! - rzuciłam, gdy wychodził z pokoju
- Nie powiem.
- Wiem, że ona! Pozdrów ją!
- Na pewno to zrobię. - rzucił ironicznie
- A widzisz! Wiedziałam! - uśmiechnęłam się, dochodząc prawdy
- Nie lubię Cię!
- Ale kochasz! - zaśmiałam się
- Ja Ciebie bardziej. - uśmiechnął się Carlos
- Ooo. - uśmiechnęłam się i przysunęłam do niego, aby rozpocząć pocałunek
Wtuleni w siebie oglądaliśmy dalej poczynania moje i Kendalla, gdy byliśmy młodsi. Weszłam też potem na twittera z tego względu, że dawno nie odwiedzałam żadnej strony i byłam ciekawa czy ktoś w ogóle interesuje się mną jako aktorką. Początkującą aktorką. Jakże byłam zdziwiona, gdy obserwowało mnie ponad trzysta tysięcy osób, a moja osoba obserwowała tylko czterdzieści trzy osoby. Na stronie głównej umieściłam twit:
Już niedługo wracam z powrotem do serialu. Mam nadzieję, że ucieszy Was ta wiadomość :)
Weszłam w moich followersów i zaczęłam klikać follow. Robiłam to dopóki mi się to nie znudziło, a moja lista zwiększyła się do około tysiąca. Gdy potem weszłam, aby zobaczyć czy ktoś do mnie napisał po moim oznajmieniu, że wracam na plan, zaskoczyła mnie ilość takich osób. Spojrzałam na Carlosa z uśmiechem. Czytał razem ze mną te wszystkie miłe słowa od moich fanów. Było to dla mnie niesamowite. Uśmiech tego dnia nie zszedł z mojej twarzy.
----------------------------------------
No i udało się. Naskrobałam ten rozdział i mam nadzieję, że się podoba :) Jedna piosenka i klawiatura na nowo staje się moją przyjaciółką i słowa same wskakują mi do głowy :) Tego mi brakowało :)
Wpisujcie się do Informowanych! :)

notka 36

Kolejny dzień chłopcy mieli wolny ze względu tego, że był to weekend. Z rana po przebudzeniu postanowiliśmy z Carlosem, że zrobimy sobie mały wypad. Chciałam o wszystkim zapomnieć i starać się żyć bez tych wszystkich zmartwień. Nie powiem Carlosowi o tym co wydarzyło się w Nowym Jorku i to znów przez Chrisa. Dlaczego on musiał uprzykrzać mi tak życie? Nie wystarczyło mu to, że mnie zdradził? A potem wykorzystał jak jakąś tanią dziwkę? Aż tak bardzo zależało mu na tym, abym przez niego cierpiała. Wiele bym dała, aby go nigdy więcej nie spotkać, lecz zapewne stanie to się nie raz. Przecież chłopcy zmusili mnie to tego, abym zgłosiła na policję. Nie żałowałam go, bo to wszystko bolało. Psychicznie i fizycznie... Każdy dotyk Carlosa czy nawet któregokolwiek z chłopaków przyprawiał mnie o dreszcze. To wszystko nadal siedziało we mnie i pojawiało się w momentach w których tego bym nie chciała, ale staram się do tego przyzwyczaić. Z Carlitem wybraliśmy się na spacer i po prostu spędzeniu tego czasu razem. Teraz odczułam tak naprawdę, że brakowało mi tego. Był osobą, której ufałam bezgranicznie i nie wiedziałam, że nie zrobi czegoś takiego jak mój były chłopak. Byłam pewna jego uczuć, bo czekał. Cierpliwie czekał, aż choć w małym stopniu zapomnę o tym co wydarzyło się w ostatnim czasie.
- Bardzo Cię kocham, wiesz? - powiedziałam w pewnej chwili
- Wiem, Katie. Kocham Cię równie mocno. - odparł, zatrzymując nas oboje i delikatnie mnie pocałował
- Tęskniłam za tym wszystkich. - dodałam, gdy go przytuliłam
- Kochanie ja też, ale gdyby trzeba było czekałbym i dłużej.
- No jasne zazdrośniku, a gdy przytulałam Jamesa to się wściekłeś. - uśmiechnęłam się na wspomnienie tego, co jeszcze bardziej przekonało mnie do tego, że on mnie kocha
- Oj no bo wtedy to jego pierwszego przytuliłaś, a nie wiedziałem o co chodzi...
- Spokojnie Carlos, ja to rozumiem, ale kocham Ciebie i tylko Ciebie. Zapamiętaj to sobie.
- Zapamiętam. - uśmiechnął się i teraz to ja go pocałowałam
Podczas naszego powrotu do domu zadzwonił do mnie nieznany numer. Okazało się, że była to Lilith, policjantka z NY. Miała w planach przyjazd do LA. Zrobiło mi się głupio, że z mojego powodu musi przyjeżdżać, aż tutaj, ale okazało się, że tak naprawdę nie jedzie tu ze względu na mnie, choć i tak chciałyby się ze mną zobaczyć i przekazać razem ze mną to wszystko tutejszej policji, a przy okazji spotkać się od tak. Bardzo ją polubiłam, bo często odwiedzała mnie w szpitalu, ale nie ze względu na 'sprawę' którą miała prowadzić... A głównym powodem jej przyjazdu do nas jest chęć odwiedzenia przyjaciela. Zaproponowałam jej, że mogłaby zanocować u nas, a po chwilowych sporach zgodziła się. Fajnie będzie oderwać się na chwilę od rzeczywistości.
Po naszym powrocie do domu zjedliśmy wszyscy razem lunch nie zaliczając w to Jamesa, który nie wychodził ze swojego pokoju. Chłopaki mówili, że nie mógł spać w nocy, a ja i słyszałam, że chodził po domu, wiec pozwoliliśmy mu nie wyspać i nie zaglądaliśmy do niego. Z resztą rozumiałam, że może chcieć pobyć sam. Starał zachowywać się normalnie, ale przecież tak szybko nie zapomni o stracie rodziców... Potem Kendall wyszedł na umówione spotkanie z Katelyn i miałam nadzieję, że już niedługo usłyszę od tej dwójki, iż w końcu stali się parą. Za to Logan poszedł na górę i zamknął się w swoim pokoju. Starałam się wczoraj dowiedzieć się czegoś od niego, dlaczego ostatnio chodzi taki smutny, ale wolał zatrzymać to tylko dla siebie. Nie nalegałam, a gdy przytuliłam go przyjacielsko, odwzajemnił uścisk, a potem podziękował mi za tą zwykłą ciszę i moje wsparcie. Moim zdaniem nic wielkiego nie zrobiłam, ale cóż. Cisza czasami też pomaga, a wiedział, że może na mnie liczyć, ale także przypomniałam mu o tym.
Ostatnio dużo rzeczy się tutaj działo. Logan był smutny tak samo z Jamesem, a ja dziwnie się czułam będąc jako jedyna szczęśliwa, bo Kendalla jeszcze do tych zupełnie szczęśliwych nie można było zaliczyć, bo ten walczył o swoją miłość. Miałam nadzieję, że niedługo każdy z nas będzie szczęśliwy i w końcu przestaną męczyć nas te wszystkie przykrości, które niestety są nieodłącznym elementem życia, ale mimo wszystko każdy chce ich mieć jak najmniej.
Kiedy podczas naszego kolejnego posiłku, James znów nie zszedł na dół, udałam się do niego na górę. Zapukałam, ale nie odpowiedział, więc delikatnie uchyliłam drzwi. Przestraszyłam się tego widoku.
- Chłopaki! Proszę, chodźcie tu szybko! - krzyknęłam i podeszłam szybko do Jamesa, który leżał nieruchomo na łóżku...

--------------------------------------
Czytasz? Skomentuj, to motywuje :)

No to tak. Po pierwsze przepraszam, że tak długo, ale miałam problemy z netem :( Ale teraz postaram się, żeby wszystko było ok. I żeby wena dopisywała :)
Po drugie powiem, że spokojnie. James będzie żył, nie znacznie od tego co się z nim dzieje ;) Ale nie zabijajcie mnie, plis :)
Mam nadzieje, że się podobało :)
A! I wpisujcie się do Informowanych :)

notka 35

Następnego dnia, gdy chłopcy pojechali na plan, uprzednio znalazła się u mnie Megi. Długo zajęło nam opowiedzenie wszystkiego co u nas. To tego zostałam przez nią wyściskana za wszystkie czasy. Miło było porozmawiać tak o wszystkim. Razem z chłopakami przyjechała do nas Katelyn i znowu uściski. Szerokim łukiem omijałyśmy temat Chrisa. Co bardzo mnie zaskoczyło, chłopcy zrobili obiad. Megi niestety musiała już wracać, ale obowiązki matki zobowiązują. Sama mogłam... Koniec. Dziecka nie ma. Zrobiliśmy sobie maraton filmowy. Na szczęście nie tak jak było zawsze i zamiast horrorów była komedia. Razem z Carlosem poszłam zrobić popcorn. W kuchni dowiedział się o moim planie, w którym miał mi pomóc. Wyszłam z kuchni obładowana wszystkim.
- Ktoś ruszy tyłek i mi pomoże? - to akurat planowane nie było, ale Kendall wraz z Katelyn wstali z sofy, przez przypadek się zderzyli i oboje runęli na ziemie
- Błagam pomóżcie, bo zaraz wybuchnę śmiechem. - James jak najszybciej mi pomógł i wybuchłam śmiechem, a reszta razem ze mną
W końcu Kend pomógł wstać Kate, a ja przysiadłam się do nich. Carlos jak to było w planie, usiadł obok mnie ściskając mnie. Razem ze mną ścisnął na sofie pozostałą dwójkę.
- Carlos! - krzyknął oburzony mój bliźniak, gdy Katelyn praktycznie spadłaby z łóżka, ale pomocny braciszek jej pomógł
- No co? - wyszczerzył się
- Ja już wolę na podłodze siedzieć. - powiedziała
rozbawiona Kate i usiadła przy stoliku, opierając o niego łokcie
- Idź! - szepnęłam do brata
- Co? - spytał zdezorientowany
- Przecież wiem. - delikatnie się uśmiechnął
- Ja też wole nie ryzykować. - powiedział Kendall i dosiadł się do niej
Za to ja z Carlosem miałam dla siebie całą kanapę. Było mi to na rękę, że oboje sobie poszli. Tam wiem, nie dobra jestem, ale całe łóżko dla nas. Usiadłam pomiędzy jego nogami i wtuliłam się w niego. Z czasem nie było to dobrym pomysłem, bo mój kochany chłopak zaczął mnie łaskotać. Próbowałam się wyrwać, ale ten przytrzymywał mnie, na chwile przestając. Za każdym razem miałam nadzieję, że to koniec, ale jakże się myliłam. Powiem Wam, że Carlos Pena lubi dokuczać, ale za to go kocham. Uśmiechnęłam się na te słowa.
- Kocham Cię, wiesz? - szepnęłam
- Wiem. - odpowiedział z uśmiechem i pocałował mnie
Rozejrzałam się po pokoju i moje oczy spotkały się z oczami Jamesa. Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy i zobaczyłam w nich smutek. On przecież stracił rodziców, a my tu oglądamy komedię. Uśmiechnęłam się pocieszająco, a kąciki jego ust, też delikatnie uniosły się do góry. On chce zapomnieć, a ja staram się zrobić to również...

Oglądałem wszystko oprócz telewizora. Wcale nie chciałem oglądać tej komedii, ale nie chciałem też siedzieć sam w pokoju. Rodziców nie zwróci mi już nic... Minęło dwa tygodnie od tego zdarzenia, a na samą myśl o nich czułem zbierające się w oczach łzy, dlatego starałem się zając głowę czym innym. Przez cały czas Katie z Carlosem zachowywała się tak jak kiedyś. Też chciałbym wyprzeć z głowy smutek po utracie rodziców tak jak ona zapomniała o dziecku... Z resztą to nie moja sprawa. Teraz tylko muszę pilnować swojego języka, żeby mi się nie rozwiązał. Nie chce zawieść jej zaufania, choć to jest trudne. Carlos jest moim przyjacielem, Katie przyjaciółką, którą kocham... Wybrałem już i będę musiał znosić to, że nie mogę powiedzieć mu prawdy.  Gdy nasz wzrok się spotkał i zobaczyłem jej uśmiech, byłem pewny tego co robię. Dla niej zrobię wszystko. Odpowiedziałem tym samym.
- Chodźcie chłopcy. - szepnęła
- Co? Czemu? - zdziwił się Logan, a ta położyła palec na swoich ustach
- Potem. - jak najciszej umiała wstała i pociągnęła za sobą Carlosa
- A oni? - spytałem wskazując na Kendalla i Kate, gdy wyszedłem na ogród za nimi
- Oni moją zostać sami. - uśmiechnęła się
- Że w sensie co? - odezwał się Carlos
- Ojeju. Jesteście ślepi? Ich ciągnie do siebie. Nawet nie zauważą, że nas nie ma.
Jak zwykle Katie stara się pomóc innym...

~Logan

Faktycznie ich ciągnie do siebie, ale nie chciałem się w to wtrącać, ale bliźniaczka chce jak najlepiej dla brata. Ona i Carlos są szczęśliwi, za chwilę Katie zeswata naszego blondaska z Katelyn. No to teraz ja z Jamesem jesteśmy samotni i zakochani bez wzajemności. On na to patrzy, ja mam to szczęście, że nie. I tak dużo wycierpiał, a życie się nad nim nie miłuje. Coraz bardziej wraca ona do mnie w pamięci. Myślałem, że zapomniałem o niej, ale nie. Jeszcze niedawno nie myślałem o niej tak często, a teraz... Teraz praktycznie w każdej chwili o niej myślę.
- Przepraszam Was, muszę zadzwonić. - odszedłem od nich
Może i był to głupi pomysł do niej zadzwonić, ale strasznie chciałem ją usłyszeć. Nie rozmawialiśmy odkąd wyjechałem do LA, stworzyć z chłopakami zespół... A byliśmy dobrymi przyjaciółmi... Dzwoniłem kilka razy, ale jedyne co usłyszałem to automatyczną sekretarkę. Jak myślę o tym w tej chwili to wydaje mi się, że to bardzo dobrze. Po co rozgrzebywać stare rany. Głupi Logan...

~James

Gdy Logan od nas odszedł, Katie cały czas mu się przyglądała. Gdy tylko odłożył telefon, zostawiła mnie z Carlosem i poszła do niego. Myślałem, że rozmowa nam się zbytnio nie będzie kleić, ale jednak wszystko zostało po staremu. Musze przyzwyczaić się do myśli, że Carlos jest z Katie i nic tego nie zmieni. Kochają się, a ja życzę im szczęścia. Oby ona była szczęśliwa... Mi już nic nie pomoże. Straciłem wszystkie bliskie mi osoby, moje życie przestaje mieć sens... Nagle obok nas pojawił się trochę wkurzony Kendall.
- Dlaczego nie powiedzieliście, że wychodzicie do ogrodu?!
- Nie nasza wina, że tego nie zauważyliście. Byliście zajęci sobą i nie chcieliśmy wam przeszkadzać. - walnął tekstem mój towarzysz, a Kend się zarumienił
Po raz pierwszy widzę, żeby ten facet się czymś zawstydził!
- Nie mieliście nam w czym przeszkadzać. - powiedziała Kate również z rumieńcami
- Dobra, nie wściekajcie się. Dobrze wam się rozmawiało to chyba dobrze? Jest się o co wkurzać? - powiedziałem i skierowałem się do mieszkania
Poczułem się cholernie samotny... Usiadłem na łóżku, a łzy same pozwoliły sobie na wypłynięcie z moich oczu. Ostatnio czułem się jak mięczak, który płaczę na każdym kroku. Musiałem coś ze sobą zrobić, musiałem, a TO wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem i wydarzy się już dziś, gdy tylko każdy uśnie...



----------------------------------------------------
Tak, wiem... Znów długo mnie nie było... Ale trudno było mi dokończyć ten rozdział. W pewnym momencie się zacięłam i nie mogłam dalej ruszyć, ale kilka dni odpoczynku od tego i poszło :) Mam nadzieję, że najgorszy nie jest... (choć mi się nie podoba...) Do napisania :) i wpisujcie się do Informowanych :) Bardzo Was proszę :) A no i co zrobi James? ;D Jakieś propozycje? :P

notka 34

Do sali wszedł Chris, a w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy.
- Wyjdź stąd! - od razu doskoczył do niego James
- Katie... - szepnął Chris, patrząc na mnie
- Mało jeszcze uprzykrzyłeś mi życie? - po policzkach spłynęła łza
- Ja chciałem... - przerwało mu pukanie do sali, a po chwili pojawiła się w nich policja
- On jest wszystkiemu winien. - powiedział James, a ja spojrzałam na niego zaskoczona
Nie wiedziałam co zrobić. Z jednej strony nie chciałam mieć z nim nic wspólnego, a z drugiej on bezkarnie robi co mu się żywnie podoba. Po chwili Chris był w kajdankach, a policjant wyprowadził go z sali. Policjantka za to została i prosiła o złożenie zeznań. Zastanawiałam się co zrobić... Jakaś cząstka mnie nie chciała go o nic oskarżać i starała się mu wybaczyć, ale nie mogę pozwolić, żeby ranił moich bliskich. Przemogłam się i zrobiłam to. Powiedziałam o wszystkim... Nawet o gwałcie... Wcześniej udało mi się przekonać chłopców, aby tego nie robić. Niestety James nie mógł zostać, więc opowiedziałam to wszystko będąc tylko z Lilith. Otworzyłam się przed nią wydaje mi się, że z tego względu, że była dziewczyną. Wiem, że to ''tylko'' policjantka, ale gdybym miała zeznać to wszystko facetowi... Wątpię, żebym się otworzyła. Gdy skończyłam, dała mi swój numer, aby zadzwonić, gdy coś jeszcze będę chciała dodać. Zapewniła mnie, że nigdy więcej nie skrzywdzi nikogo, a szczególnie mnie. Gdy wychodziła, przytuliła mnie na pożegnanie. Potem powrócił do sali James w którego się wtuliłam. Pojawił się też w mojej sali lekarz, który ogłosił w końcu ''komplikacje'', które wynikły.
- Była pani w ciąży... Bardzo nam przykro...
- Który tydzień? - spytałam ściskając mocno dłoń Jamesa
- Ósmy. - wtuliłam się mocno w przyjaciela
Moje pytanie stąd, że pierwszym o którym pomyślałam, że był ojcem mógłby być Chris, poprzez ten gwałt... Jednak to było dziecko Carlosa... To nie możliwe! To nie może być prawda!
- Katie... Ja, ja... - jąkał się chłopak
- Nie chce o tym mówić. Nikt ma się o tym nie dowiedzieć, rozumiesz? Nikt, nawet ja nie chciałabym o tym wiedzieć!
- Carlos powinien...
- Nie! Co z tego, że się dowie? Obiecaj - spojrzałam mu w oczy - obiecaj mi, że nikt się nie dowie. To będzie naszą tajemnicą.
- Ale Katie, przecież...
- James, błagam Cię! - poczułam łzy zbierające się pod powiekami
- Obiecuje. - powiedział po dłuższej chwili
Zasnęłam w jego ramionach, a gdy obudziłam się obok mnie był Kendall. Kilka razy otwierałam i zamykałam oczy, jednak on nadal przy mnie siedział.
- Co Ty tu robisz?!
- Nawet nie wiesz jak się martwiłem, siostrzyczko. - przytulił mnie delikatnie, a po policzkach spłynęły łzy
- Jest tu Carlos?
- Tak. Gdy tylko James do mnie zadzwonił, całą trójką wsiedliśmy w samolot. Jest przed salą, bo tylko jedna osoba może być, ze względu na porę.
- Poprosisz go?
- Jasne.
Gdy tylko Carlos pojawił się w drzwiach, wstałam szybko z łóżka, a nie było to dobrym pomysłem. Od razu się skrzywiłam, a ból, który mnie przeszył sprawił, że zgięłam się w pół.
- Katie! - chłopak szybko znalazł się przy mnie i pomógł z powrotem usiąść na łóżku, a potem spojrzeliśmy sobie w oczy
- Przepraszam. - powiedział skruszony
- Kocham Ciebie i tylko Ciebie, rozumiesz?
- Ja wiem, ale ostatnio tak wiele czasu spędzałaś z Jamesem, a jak Was zobaczyłem to aż się we mnie zagotowało.
- Carlos wiesz, że nigdy bym Ci czegoś takiego nie zrobiła. Przy Jamesie zapominałam o... - zacięłam się, a chłopak położył palec na moich ustach
- Ciii... Kochanie wiem, teraz to rozumiem. Po prostu to bolało, ale wiem, że kochasz mnie równo mocno jak ja Ciebie.
- Nie zapominaj o tym. - wtuliłam się w niego, a gdy nasze twarze dzieliło za ledwie kilka centymetrów, zauważyłam w oczach Carlosa niepewność, więc to ja musnęłam jego usta, co zapoczątkowało pocałunek dwojga spragnionych siebie dusz...
Kolejne kilka dni spędziliśmy całą piątką w Nowym Jorku. Ja spędziłam je w szpitalu razem z Jamesem, a chłopcy codziennie bywali tam razem z nami. Chciałam zapomnieć o wszystkim co wydarzyło się w tutaj, w NY. Gdy tylko wyszłam ze szpitala na drugi dzień polecieliśmy z powrotem do ''domu'' do Los Angeles. Tak bardzo tęskniłam za tym miastem. Byłam przywiązana to tego miejsca, choć w każdym mieście, w którym ostatnio się znajdywałam pojawiał się Chris i ranił mnie... Jednak te miejsce ciągnęło mnie do siebie. To tutaj poznałam każdego z chłopców oraz Megi. Jestem szczęśliwa, a o tym co wydarzyło się w ostatnich dniach i to o czym się dowiedziałam chce zapomnieć...
Po wejściu do domu zamówiliśmy jedzenie, bo w domu nie było nic co nadawałoby się do jedzenia. Potem trzeba było się rozpakować. Zrobiłam to u siebie w pokoju. Dawno tutaj nie byłam... Po pierwsze posprzątałam tu, bo na wszystkim znajdywał się kurz. Następnie wszystko znalazło się w szafie. A kolejna moją czynnością było pojawienie się w pokoju mojego chłopaka.
- Pójdziesz ze mną do sklepu? Bo chłopcy się przecież to sklepu nie wybiorą. - spytałam z uśmiechem
- Pewnie skarbie. - odwzajemnił gest, a po chwili gdy spytałam już każdego co chce ze sklepu udaliśmy się tam
Zapomniałam i odzwyczaiłam się od paparazzi, lecz oni sami się przypomnieli. Nie przejmowałam się tym. Chciałam wrócić do normalności.
- Kocham Cię, wiesz? - spytał Carlos
- Wiem. A ja Ciebie. - musnęłam jego usta, a oczywiście wtedy zrobili nam zdjęcia
Podczas zakupów kilka autografów, a od tego też się odzwyczaiłam, choć miło zrobiło się na serduchu, że nadal ktoś pamięta, że jakaś tam Katie Schmidt grała w serialu z BTR. Po dłuższym pobycie w sklepie, wróciliśmy do domu po czym razem z Carlosem zajęłam się kolacją. Niech wszystko wróci do normy...

Z perspektywy Logana

Dawno tak ''normalnie'' nie było w naszym domu. Katie starała się zapomnieć o wszystkim co wydarzyło się w Nowym Jorku. Gdy James nam o tym powiedział... Nie miałem pojęcia co zrobiłbym na miejscu Carlosa... czy Jamesa. Gdyby ktoś skrzywdził ją, moją... nie! Ona nigdy nie była moja, ani nigdy nie będzie. Muszę zapomnieć o niej, choć wiem, że nie będzie to łatwe. Jestem tutaj i najważniejszy jest zespół razem z serialem. Choć zdecydowałem się na to wszystko, dzięki niej. Poradziła mi, żebym zgodził się na to i mógł spełnić swoje marzenia. Zdecydowałem się po tym jak dowiedziałeś się, że jest z innym, a ja zawsze byłem dla niej tylko przyjacielem. Dlatego współczuje Jamesowi i rozumiem go. Tylko, że on to wszystko widzi, a ja uciekłem od tego...

--------------------------------------------------------
Wymęczyłam! Przepraszam... Długością to on grzeszy, ale więcej nie dam rady. Już spory nad nim siedzę. Wakacje się zbliżają i mam nadzieję, że zacznę częściej pojawiać się na swoich blogach... Wiem, że zawsze mówię dużo, ale postaram się... Dziękuje za każdy Was komentarz. Nawet nie wiecie jaką frajdę sprawia mi to, że wchodzę na bloga, a tam takie miłe słowa :) Ogarnę się i w końcu wróci wszystko do normy :) W najbliższym czasie nadrobię wszystkie zaległości na Waszych blogach i jeszcze raz przepraszam, wybaczcie :)
Mam też prośbę. Wolałabym Was informować na gg. Jeśli nie chcecie pisać go w komentarzu to napiszcie do mnie: 10309285. Informowanie na blogach jest zdeczka uciążliwe :) Ale jeśli już naprawdę nie chcecie podać albo ewentualnie nie macie :) to ok, zrobię to na blogach :)

notka 33

Kilka dni później…

Dzisiaj odbył się pogrzeb rodziców Jamesa. Gdy ktoś nas spotykał od razu kondolencje, a James za dobrze tego nie znosił… Nie dziwię mu się. Został sam, nie miał rodzeństwa, ani dziadków. Wszystko było na jego głowie, nikt z rodziny nie zainteresował się czy nie potrzebuje pomocy, a dwójka przyjaciół nie dzwoniła. Carlos i Kendall byli wściekli z tego co mówił nam Logan. Gratuluje Jamesowi, że ani jedna łza nie uwolniła mu się spod powiek. Świetnie mu się to udało. Dobrze odgrywał swoją rolę, ale widziałam, że cierpi. W domu już było co innego. Każdego dnia słyszałam jak płacze, ale zamykał drzwi do swojego pokoju na klucz i nigdy nie udało mi się tam dostać do niego. Po pogrzebie wpakowałam się do jego pokoju zaraz za nim.
- Chce zostać sam. – spojrzał na mnie smutno
- A ja pójdę do pokoju i będę słuchać jak płaczesz. Nie ma mowy. Nie potrafię tego zignorować. – przytuliłam go mocno. Na początku chciał mnie delikatnie odepchnąć, potem trochę mocniej, ale nie puszczę.
- Znasz mnie, jestem uparta.
- Oh… No wchodź. – wyswobodził się z mojego już lżejszego uścisku i usiadł na łóżku, opierając się o jego ramę, a ja zajęłam miejsce przed nim
Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w kompletnej ciszy. Niech nie myśli, że ja wyjdę z jego pokoju. Teraz się trzyma, ale długo to nie potrwa. Jesteś silny, ale nie wystarczająco. Próbuje mnie nabrać, nie wyjdzie mu to. Opierał się dłońmi o kolana, a głowę miał spuszczoną w dół. Zaczęłam na niego patrzeć, a gdy dokładniej mu się przyjrzałam zauważyłam, że na jego spodniach znajduje się kilka kropelek. Od razu przybliżyłam się do niego i mocno przytuliłam. Słowa były tu zbędne, nic nie pomogą. Nie są w stanie pomóc. Łzy są lekarstwem na wszystko. Wypłaczesz swoje i odrobinę lżej Ci na duszy. James wydawał się być silnym facetem, ale w każdym drzemie malutkie dziecko, które ukazuje się, gdy tracisz ważne dla siebie rzeczy czy osoby i stajesz się bezradny na zło świata. Był sam, mógł liczyć tylko na siebie. Nie miał żadnej bliskiej osoby. Nawet nie wiedziałam czy ktokolwiek mu się podoba, ale to nie zmienia faktu, że nie miał dziewczyny. Miał przyjaciół, a na mnie mógł liczyć zawsze. Nie zostawię go nigdy samego, przyjaciele są dla mnie najważniejsi. Ważniejsi nawet od miłości, bo co z tego, że kochasz i jesteś kochanym, skoro twoja druga połówka Ci nie ufa? Ale z drugiej strony rozumiem Carlosa… Ja cholernie ufałam Chrisowi i jak na tym wyszłam? Najpierw mnie zdradził, a potem… zgwałcił… Czasem zastanawiam się czy miłość nie sprawia samych problemów. To boli, że osoba, którą darzysz tak wielkim uczuciem jak miłość Ci nie ufa, ale czy w tych czasach można ufać tak każdemu? Wyjeżdżasz spełniać swoje marzenia, zostawiasz przez to kochaną osobę, a potem nie masz do czego wracać. Ile par przez coś takiego się rozpadło? Ja wyjechałam, Chris mnie zdradził, a potem wściekł się na moje słowa, że jestem z Carlosem. Broń Boże, nie usprawiedliwiam go! To co mi zrobił, nigdy nie wymarzę z pamięci, ale muszę przejść z tym do porządku dziennego. Co się stało, to się nie odstanie. Nigdy więcej nie chce go spotkać, a będę szczęśliwa. Mam nadzieję, że z Carlitem się uda… Tak, mam nadzieję. Zazdrość i zdrada to najgorsze co może wkraść się do związku. Zdrady nigdy nie wybaczę. Chris się o tym przekonał, ale zbytniej zazdrości też nie. Dojdzie do tego, że nie pozwoli mi się spotykać z żadnym chłopakiem? Kocham go, a nawet bardzo kocham. Chcę, żebyś nam się udało i wierzę to, że tak się stanie. Muszę z nim porozmawiać. Dobrze, że już jutro wracamy do Los Angeles. Nowy Jork to ładne miasto, ale wolę LA mimo wszystko. Kendall miał rację, że odtrącałam Carlos na rzecz Jamesa, ale mimo wszystko z Jamesem zapominałam o wszystkim, ale w końcu muszę wrócić do normalnego życia. Było, minęło. Nigdy nie zapomnę o tym co zrobił, ale czasu nie cofnę. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu.
- James. – powiedziałam, ale on nie zareagował
Zasnął, a telefon akurat miałam w kieszeni tam gdzie opierał się o mnie James. Delikatnie odchyliłam się do tyłu i wyciągnęłam telefon, a on na szczęście się nie obudził. Niestety jednak nie zdążyłam odebrać telefonu, a dzwonił Kendall. Zdecydował się odezwać do mnie po pięciu dniach, ale dobrze mi to zrobiło, że nakrzyczał na mnie. Zrozumiałam kilka rzeczy. Zaczął dzwonić kolejny raz i od razu odebrałam.
- Katie przepraszam! – powiedział szybko
- Kendall to ja Cię przepraszam. Miałeś rację.
- Aaa… - chyba wmurowały go moje słowa
- Tak Kend. Przepraszam, bardzo przepraszam. Wiesz, że czasami mi odwala.
- Czasami? – tak dziękuje braciszku
- No dobra. Często. – uśmiechnęłam się
- Czyli pomiędzy nami, tak?
- Tak, bliźniaku.
- To się cieszę. A jak się James trzyma? Dawno z nim nie rozmawiałem no, ale wiesz…
- Wiem, wiem. Spokojnie. Staram się bym z nim cały czas. Jako tako się trzyma. Teraz zasnął.
- Kocham Cię, siostra.
- Ja Ciebie też, Kend. Wiesz, co? Ja też robię się śpiąca. Zdrzemnę się.
- Ok. Do zobaczenia. – pożegnaliśmy się i rozłączyłam połączenie
Chciałam zejść z łóżka, ale James strasznie mocno objął mnie w talii. Delikatnie próbowałam go odepchnął, ale nie udało mi się to, więc przekręciłam się wygodniej i zamknęłam oczy, a po chwili już śniłam…
Gdy się obudziłam, nie było przy mnie Jamesa. Kiedy jednak zeszłam na dół, zobaczyłam go w kuchni. Oparłam się o framugę i chwilę przyglądałam mu się. Ucieszył mnie ten widok, bo był troszeczkę weselszy. Nie mówię, że szczerzył się czy coś, ale chyba jednak coś pomogłam. Mam przynajmniej nadzieję. W końcu zauważył, że mu się przyglądam.
- Ciekawy widok? - spytał
- Nie no bardzo. - powiedziałam lekko rozbawiona, a ten uśmiechnął się do mnie
Zjedliśmy wspólnie śniadanie, a potem zebraliśmy się na spacer po Nowym Yorku. Samolot mieliśmy dopiero o szesnastej, więc sporo czasu, a chciałam odciągnąć Jamesa od przeżyć codziennych... Wszystko ładnie pięknie do wtedy, gdy nagle ktoś na nas naskoczył, a po chwili ktoś zatkał mi czymś usta i zobaczyłam ciemność...
Kiedy ocknęłam się, poczułam, że mam skrępowane ręce. Bardzo się przestraszyłam, wokół wszędzie było ciemno.
- James! Jesteś tutaj? - szepnęłam
- Katie w końcu! Myślałem już, że Cię tu nie ma. Wszystko z Tobą w porządku?
- Tak, ale okropnie mi zimno. - po chwili mocno mnie objął, a także rozwiązał mi ręce
- Jak Ci się udało?
- Miałem je lekko związane. Lepiej? - potarł delikatnie moje ramiona
- Tak. - szepnęłam, wtulając się w niego
- Kto i czemu to zrobił. ? - spytałam, szlochając
- Nie wiem, mała. Odkąd się ocknąłem nikogo nie było tutaj. - jak na potwierdzenie jego słów usłyszałam kogoś zbliżającego się do pomieszczenia w którym byliśmy i wchodząc powiedział:
- Wyspaliście się? - i do tego zaśmiał szyderczo, uchylając drzwi, aby wpuścić trochę światła
- Po co nas tu zaciągnęliście?! - krzyknął James i złapał tego faceta, przyduszając go do ściany
- Jak ty?! - spojrzał na ręce chłopaka
- Nawet nie umiecie wiązać supłów. Odpowiedz na moje pytanie.
- Niedługo pewnie tu zawita. Chłopaki! - krzyknął tamten gościu, a po chwili pojawili się kolejni ze skrytymi twarzami. Odciągnęli Jamesa od tego faceta, a potem zaczęli go bić i kopać. Byłam przerażona. Gdy próbowałam mu jakoś pomóc, to nie udało mi się to. Jeden z nich odwrócił się i uderzył mnie, a kiedy próbowałam walczyć dalej, przytrzymał mnie, związali Jamesowi ręce i wyszli zostawiając nas w spokoju. Jak najszybciej podeszłam do Jamesa. Całą twarz miał zakrwawioną, a gdy próbował usiąść, zasyczał.
- Nie ruszaj się lepiej. - odwiązałam mu ręce
Drzwi otworzyły się, ktoś wsunął wodę i z hukiem zamknęły się. W kieszeni bluzy znalazłam chusteczki, które namoczyłam wodą, a potem obmyłam lekko jego twarz.
- Boli Cię coś? - szepnęłam, gdy obmyłam go z krwi
- Jak się ruszam to trochę tak, ale pewnie jedynie obili mi trochę żebra. Spokojnie, przeżyje.
- Ale żarcik. - spojrzałam na niego jak na debila
- Wydostanę nas stąd. Obiecuje. Nie martw się.
- Jak mam się nie martwić, skoro Cię pobili?
- Ale nic poważnego mi się nie stało. Będzie dobrze.
Było dobrze do dnia kolejnego, kiedy pojawił się ich,,szefuńcio''. Oczywiście jak się zjawili u nas, James zaczął do nich startować. Po raz kolejny go pobili, a i ja wyszłam z tego nie za fajnie. Teraz także skopali i mnie. Okropnie zaczął boleć mnie brzuch, a wtedy jeszcze na domiar złego przez drzwi wszedł Chris.
- To ty, sukinsynie! - krzyknął James, a wszystkie wspomnienia wraz z bólem ujawniły się u mnie w postaci łez
- Katie! - krzyknęli oboje i ruszyli w moją stronę
- Łapy precz od niej! - James odepchnął go ode mnie, a ja trzymałam się za brzuch. Nie wiedziałam co się dzieje i dlaczego tak piekielnie boli.
- Skarbie, co z Tobą? - szepnął
- Boli...
- Kretynie, zadzwoń na pogotowie! Zrobiłbyś w końcu coś pożytecznego oprócz szukania odwetu! - krzyknął na niego wściekły, a Chris wyciągnął telefon i zadzwonił...

James

Bałem się o Katie. Wiedziałem, że ci faceci delikatni nie są, ale myślałem, że kobiecie nic nie zrobią. Do tego to jest sprawka Chrisa. Chciał odegrać się na mnie, ale po co mieszał w to swoją jeszcze niedawno narzeczoną? Zabrałem się z Katie karetką, a co zrobili tamci ,,gangsterzy'' nie miałem pojęcia. W ogóle mnie nie obchodzą. Chce tylko, żeby z Katie było wszystko w porządku. W szpitalu nie wiedziałem co się z nią dzieje, a do tego pielęgniarka dobrała się do mnie, opatrzyła i musiałem pójść jeszcze na prześwietlenie, a do tego zostaje w szpitalu. Po prostu cieszę się jak głupek. Hura, zostaje w szpitalu! :/ Ciągle nie wiedziałem co z Katie. Żadna z pielęgniarek nic nie wiedziała, nic nie mogłem się dowiedzieć, a do tego dostaje ochrzan, że wychodzę z łóżka, a powinienem się oszczędzać. Mam się nie martwić, skoro nie wiem co się dzieje z osobą w której jestem zakochany i wiem, że coś było nie tak. Coś bardzo nie tak. Dopiero około 20 pojawiła się u mnie pielęgniarka z wieścią, że Katie jest już na sali. Od razu tam poszedłem, choć siostra była na mnie zła. Była jeszcze pod narkozą i spała. Żałowałem, że nie mogę tam być przy niej. Gdy lekarz wyszedł od niej od razu zacząłem wypytywać go o nią.
- Panie doktorze i co jest jest?
- Teraz wszystko w porządku. Ma poobijane żebra, ale nic groźnego jej nie jest. Podczas operacji wynikły pewne komplikacje, robiliśmy co mogliśmy, ale niestety musieliśmy to zrobić...
- Że słucham? Jakie komplikacje? Co się stało?!
- Tak w ogóle to im pan dla niej jest?
- Bardzo bliskim przyjacielem.
- Ale nikim z rodziny. Za dużo już powiedziałem. Jeśli panna Schmidt pozwoli, aby pan się dowiedział to wtedy tak. Teraz niech pan zmyka do łóżka i odpoczywa. - minął mnie i poszedł w swoją stronę, a mnie zostawił martwiącego się co się wydarzyło i czy jest to bardzo poważne. Ile razy jeszcze Chris skrzywdzi ją? Nie wystarczy mu już to co jej zrobił? Niech da jej spokój, a jeśli nie, to popamięta mnie po raz kolejny. Myśli, że wystraszę się tym, że porwał mnie i pobił? Marz sobie dalej człowieku. Przegrabiłeś sobie u mnie, a jeśli zrobiłeś Katie coś, coś strasznego to...
Cały czas dręczyłem się myślami co jej się stało. Bardzo mało spałem, a z samego rana, skierowałem się do niej. Jeszcze spała, a więc przysiadłem się obok jej łózka i spojrzałem na nią. O wiele lepiej było patrzeć na jej twarz, która miała już z powrotem kolorki, a nie była cała blada. Siedziałem u niej, aż się obudziła. Delikatnie uśmiechnęła się do mnie.
- Jak się czujesz? - spytałem zmartwiony
- Już lepiej. - rozejrzała się po sali
- Czemu mam kroplówkę?
- Nie wiem dokładnie. Miałaś operację, a lekarz nie chciał mi nic powiedzieć.
- Coś złego? - przestraszyła się
- Nie mam pojęcia.
Nagle do sali wszedł Chris...

------------------------------------------------------------
Tutaj też krótki, ale obiecałam sobie, że dziś dodam na każdy blog :) Niestety tutaj nie byłam, aż od 27 kwietnia i jestem mi z tym potwornie źle... Strasznie opuściłam każdy z moich blogów... Przepraszam! I dedykuje ten rozdział każdemu z moich czytelników :) Uwielbiam Was <3

notka 32

Zobaczyłam, że James wrócił z kuchni i chciałam wyłączyć telewizor, ale wypadł mi z trzęsącej się ręki, więc ruszyłam szybko do niego, ale nie zdążyłam. Przeczytał to, a wtedy się go przestraszyłam. Zaczął rozrzucać wszystko po podłodze, rzucił butelką soku, która się stłukła. Patrzyłam na niego przerażona. Przypomniał mi Chrisa… Był wściekły.
- Ja..mes… - wyjąkałam cicho i zaczęłam odsuwać się do ściany, a on opadł bezsilny na kanapę, a ja skuliłam się pod ścianą. Wszystkie wspomnienia wróciły… Zawzięta twarz Chrisa… Teraz obawiałam się Jamesa i tego jaki był przed chwilą. Mimo, że nie chciałam, zaczęłam szlochać.
- Katie… - szepnął 
- Katie przepraszam. – podszedł do mnie
- Strasznie Cię przepraszam. – podniosłam wzrok i spojrzałam na niego, a zobaczyłam, że ma zaszklone oczy
- Przypomniałem Ci Chrisa, tak? – kucnął, a ja pokiwałam głową
- Ja… Ja… Nie mogę dopuścić do siebie tych myśli.
- James, przecież to nie mus być prawda. Telewizja kłamie często kłamie. Nie mogą mieć pewności. Spokojnie.
- Gdyby to nie była prawda, nie pisali by tego.
- Na pewno to nie oni. – przytuliłam go mocno, ale zadrżałam, gdy on mnie objął, lecz nie odsunęłam się od niego. Wiedziałam, że potrzebuje bliskości. Ja nie zniosłabym takiej myśli. Gdy zadzwonił telefon oboje wzdrygnęliśmy się, ponieważ wokół nas była kompletna cisza. Byliśmy sami i przytulaliśmy się do siebie.
- Nie znam tego numeru. – drżącą ręką odebrał telefon. Z każdą sekundą jego twarz ukazywała coraz większy smutek. Przecież to nie może być prawda, to nie jest prawda do cholery! Nie!  Modliłam się w duchu, żeby to nie był telefon ze szpitala, ani żadnego innego podobnego miejsca. Ale myliłam się. James rozłączył się i szepnął:
- To ze szpitala. Moi rodzice nie żyją. – po policzkach popłynęły mu łzy, a ja nie mogłam na to patrzeć. Jego rodzice byli bardzo miłymi ludźmi. Byli szczęśliwymi ludźmi, kochali siebie i byli dumni, że ich syn spełnił swoje marzenia.
- James spokojnie. Nie powiem, że wszystko będzie dobrze, ale spokojnie. – szepnęłam mu do ucha
- Muszę się wszystkim zająć. Muszę pojechać do domu, żeby przygotować po… - przerwał, bo nie był w stanie dalej mówić
- Spokojnie, jadę z Tobą.
- Katie, nie musisz.
- Muszę. Nie zostawię Cię samego.
- Dziękuję. – zobaczyłam na jego ustach leciutki uśmiech, ale oczy wyrażały wszystko
- Pomogę Ci ze wszystkim. – starłam łzy z jego policzków i uśmiechnęłam się lekko
Wtedy stało się coś czego nigdy bym sobie nie wyobraziła. Chłopcy wrócili z planu, a gdy spojrzałam na mojego chłopaka, zobaczyłam, że jest wściekły. Zaczął krzyczeć, że co to w ogóle ma znaczyć, że całowałam się właśnie z Jamesem i tylko dlatego zostałam w domu, abyśmy mogli spędzić razem czas, a gdy któreś z nas chciało mu to wytłumaczyć no to nie miało jak. Nie pozwalał nam na to.
- Moi rodzice nie żyją. – powiedział, gdy Carlos na chwilę przestał krzyczeć, a ja wkurzona na krzykacza, pociągnęłam Jamesa na górę, a tamten niech się ogarnie
- Idziemy się pakować. – powiedziałam, gdy byliśmy już przy swoich pokojach
- Katie lepiej pojadę sam, bo Carlos będzie wściekły.
- James… - podeszłam do niego i ujęłam jego twarz w dłonie – Nie zostawię Cię samego. Carlos nie ma prawa mną rządzić, a skoro nie ma do mnie zaufania to jego problem. Jak się sama spakuje to przyjdę do Ciebie, ok.?
- Dobrze. – powiedział smutno i wszedł do pokoju
Sama zrobiłam to samo i od razu wzięłam się za pakowanie ciuchów. Nie mogłam zrozumieć jak Carlos mógł pomyśleć, że łączy mnie coś z jego, a także moim przyjacielem. Kocham jego, a nie kogoś innego. Po chwili pojawił się u mnie Kendall i zaczął wyrzucać mi, że nie mam się co dziwić, że Carlos jest zazdrosny, skoro cały czas omijam go szerokim łukiem i nie chce przebywać z nim sam na sam. Przyczepił się też, że większość czasu spędzam z Jamesem, ale czy to moja wina, że przy nim zapominam o Chrisie? Gdy myślę o moim chłopaku boję się, że będzie oczekiwał ode mnie coś czego na razie nie jestem w stanie zrobić. Trudno jest mi się przytulić do któregoś z nich, a Carlos skoro jest moim chłopakiem będzie liczył na coś więcej. Całowanie, a nawet i krok dalej. W tej chwili brzydzę się bliskości… Oczywiście pokłóciłam się z kochanym braciszkiem, a gdy wyszedł dokończyłam się pakować. Potem poszłam do Jamesa i już zza drzwi usłyszałam, że płacze. Weszłam do jego pokoju i od razu go przytuliłam. Pomogłam mu się spakować i jeszcze próbował się ze mną sprzeczać, żebym nie jechała, bo będzie większa awantura, ale postawiłam na swoim. Bilety po chwili były zamówione. Trzeba było jeszcze porozmawiać z Markiem. Zrobiłam to za Jamesa, bo wiedział, że nie będzie w stanie o tym mówić. Po rozmowie wyszło na to, że chłopaki nie przyjadą. Zaczęli dopiero kręcić drugi sezon i już braliby wolne. Jamesowi musieli dać w końcu to jego rodzice zginęli… Sceny z nim nakręcą po powrocie, a jak nie, to dubler. Na lotnisko odjechaliśmy taksówką. Byłam wściekła na Carlos i Kendalla. Na Kendalla za to, że zawsze musi mieć rację i lubi się kłócić. Od jego wyjazdu z domu do Los Angeles cholernie się zmienił. Wściekał się na mnie, a zaczęło się od tego jak zataił przede mną, że wyjeżdża, aby grać w zespole. Carlos też się zmienił, przestał mi nie ufać, a kiedyś mówił, że zaczeka tyle ile będzie trzeba… Dziwi mi się, że ,,obawiam się’’ go? Jest moim chłopakiem i trudno jest mi się do niego zbliżyć. Od tego dnia… Minęło nie wiele ponad miesiąc. To wszystko tak cholernie boli… A o Jamesa nie musi być zazdrosny, przecież oboje jesteśmy dla siebie tylko przyjaciółmi. Przyjaciół nie zostawia się w tak ciężkich chwilach…

------------------------------------------------------------------
Przepraszam! Nie było mnie, aż trzy tygodnie :( Egzaminy napisane, teraz dużo wolnego to postaram się na nadrobić moją nieobecność :) Ale nie obiecuję, bo nie chce wyjść na kłamczuchę :) Mam nadzieję, że się podobało i liczę na komentarze :)

notka 31

- Ale w policzek. – musnął go, a mnie przeszedł dreszcz
- Jesteś głupi! – zaśmiałam się, uderzając go
- Ale ja to wiem. – uśmiechnął się
- Dzięki. – przytuliłam go mocno
- Katie zawsze możesz na mnie liczyć. – szepnął mi do ucha
- Wiem, Ty na mnie też. – odsunęłam się od niego z uśmiechem na ustach
Nie ma to jak fart. Zaczął padać deszcz. James wstał, a ja zapomniałam o kostce i gdy wstałam od razu upadłam na ławkę.
- Co jest? – przestraszył się James
- Skręciłam kostkę.
- Co za sierota z Ciebie. – zachichotał i wziął mnie na ręce mimo, że się upierałam, choć gdy doszliśmy do domu oboje byliśmy mokrzy


Gdy tylko weszliśmy do domu, chłopaki spojrzeli na nas przerażeni, Carlos od razu chciał ją przejąć, ale ona mocniej mnie ścisnęła.
- Czekaj, chyba mogę ją posadzić. – powiedziałem i posadziłem ją na fotelu
- Co się stało, kochanie? – zaraz przy niej klęknął
- Nic. – odpowiedziała oschło i chciała wstać, ale  od razu się skrzywiła i usiadła z powrotem
- Skręciła kostkę. – gdy to powiedziałem spojrzała na mnie wrogo, a Logan zaraz pojawił się z jakąś maścią i bandażem, a po chwili miała już ją owiniętą. Kiedy Carlos chciał ją zanieść do pokoju od razu odtrąciła jego dłonie
- Nawet mnie nie dotykaj.
- Ale Katie, nie wkurzaj się. – powiedział Kendall
- Oboje się do mnie nie odzywajcie. – powoli wstała, ale jednak idąc krzywiła się
- Na mnie też jesteś wkurzona? – spytał Logi
- Nie, a co? – przystanęła i spojrzała na niego
- Nic. – wziął ją na ręce i zaniósł na górę
- O co się na was wkurza? – spytałem jej chłopaka i brata
Opowiedzieli o tym jak wpadła na ich pokoju i wykrzyczała im, że to ich wina, a w zasadzie to nakrzyczała na Kendalla. W sumie nic by się nie stało jakbyśmy jej powiedzieli o Chrisie. I tak nie wiedziała kto to, to tak bardzo nie bolałaby jej ta zdrada. Skrzywdził ją raz, a teraz kolejny… Do cholery nie mogłem darować sobie tego, że nie było nas tu i tyle czasu była sama.


Odniosłem Katie na górę, a tam od razu ułożyłem ją na łóżku.
- Opiekujecie się mną jak dzieckiem. – założyła ręce
- Ej mam dorosłe dziecko. Podoba mi się to. Żadnych płaczów, ani nic. – wyszczerzyłem się
- Nie no ja się stąd wyprowadzam. – zaśmiała się
- Zostawisz nas? – zrobiłem smutną minkę
- Nie mam zamiaru. Wszystkich was uwielbiam. – przyciągnęła mnie do siebie i długo nie wypuszczała z ramion. Oby tylko James czy Carlos tu nie wpadli, bo zaczną być zazdrośni. Bez powodu, ponieważ w moim sercu od dawna zakodowana jest miłość do tej jedynej…
- Hej, posmutniałeś. Co się stało? – odsunęła mnie od siebie
- Co? Wcale nie. – próbowałem się uśmiechnąć
- Kłamiesz, ale wiedz, że jeśli chcesz pogadać, wal do mnie o każdej porze dnia i nocy.
- Dzięki. – uśmiechnąłem się już szczerze

Kolejnych kilkanaście dni chłopcy spędzili na planie. Nie pozwolili pozostawać Katie samej w domu, a ona chętnie na to przystawała, aby jeździć z nimi do studia, choć nie odważyła się zagrać. Starała się zachowywać normalnie, lecz nigdy nie dopuściła do tego, aby pozostać sama z Carlosem. Obawiała się go, ale on czekał. Cierpliwie czekał, bo ją kochał. Jednak pewnego dnia okazał swoją zazdrość o nią…

Dzisiaj nie miałam najmniejszej ochoty ruszać się z domu. Rano około 9 pojawił się u mnie w pokoju Kendall.
- James zostaje w domu, bo się chyba przeziębił. Jedziesz z nami czy zostajesz? – spytał
- A ja mam dziś lenia i wolę zostać. Przy okazji zaopiekuje się chorowitkiem.
- No dobra. Trzymaj się siostrzyczko.- pocałował mnie w czoło
- Miłej pracy. – uśmiechnęłam się
- Miłego dnia. – odwzajemnił gest i wyszedł
Po chwili usłyszałam jak odjeżdżają spod domu. Ja poleżałam jeszcze trochę w łóżku , ale w końcu mój brzuch domagał się jedzenia, więc zarzuciłam szlafrok i zeszłam na dół. Zastałam w salonie Jamesa, który wylegiwał się pod kołdrą, przed telewizorem.
- Tak to się choruje? – spytałam stając przed pudłem, w które zapatrzony był James
- Tak. – uśmiechnął się i kichnął
- Sierota się przeziębił. Zaraz Ci zrobię herbaty. – ruszyłam do kuchni
- Nie musisz.
- I tak sobie robię.
- A to dziękuję.
Zagotowałam wodę, zrobiłam kanapki i wróciłam do salonu. Postawiłam wszystkie rzeczy na stoliku, który stał przed kanapą i wpakowałam się Jamesowi pod kołdrę. Zaczął się wiercić, żeby się ułożyć, ale spadł z łóżka jak jakaś dżdżownica w tej kołdrze, a ja zaczęłam się śmiać.
- No bardzo śmieszne. – wpełzł na łóżko i okrył mnie także kołdrą
- A teraz wcinamy. – powiedziałam i wzięłam kanapkę, którą podsunęłam do ust Jamesowi, który ugryzł ją, ale ręce trzymał pod okryciem
- No chyba śnisz, że będę Cię karmić. – zmierzyłam go wzrokiem, a ten uniósł brwi, a potem zrobił minę szczeniaczka
- Masz farta, że mam serducho i jesteś chory. – uśmiechnął się i nie obyło się bez tego, że go upaćkałam serkiem z którym zrobiłam kanapki. Ja się z tego śmiałam, ale on nie wiedział o co chodzi.
- Z tego się tak śmiejesz? – spytał w końcu
- Eee z niczego. – napisałam się herbaty, a ten wytarł usta i zauważył powód mojego śmiania
- No dzięki. – zaczął wycierać usta
- A proszę. – wyszczerzyłam się
Przez kolejne kilka godzin wgapialiśmy się w telewizor, dokuczając sobie nawzajem. Kiedy James poszedł po coś do picia, ja latałam sobie po kanałach, gdy nagle zobaczyłam na kanale informacyjnym napis:
WYPADEK RODZICÓW ZNANEJ GWIAZDY
Zaczęłam czytać, a po chwili w moich oczach zebrały się łzy, a także przerażenie. Przecież to nie jest realne. Skąd oni mogą mieć pewność, że to na pewno ci rodzice?! To tylko przypuszczenia…. To muszą być przypuszczenia…
--------------------------------------------------------------------
Zostawiam w tajemnicy do następnego rozdziału kogo rodzice zginęli :) A wy których rodziców obstawiacie? ;) A co do Jamesa, to to tylko taki niewinny żarcik był, a wy już, że Katie z Jamesem się będzie całować ;) Zaufania trochę ;) A, że to ostatnia notka przed świętami, więc życzę Wam wszystkim wesołych świąt, mokrego dyngusa i miłej rodzinnej atmosfery :)