piątek, 24 sierpnia 2012

notka 31

- Ale w policzek. – musnął go, a mnie przeszedł dreszcz
- Jesteś głupi! – zaśmiałam się, uderzając go
- Ale ja to wiem. – uśmiechnął się
- Dzięki. – przytuliłam go mocno
- Katie zawsze możesz na mnie liczyć. – szepnął mi do ucha
- Wiem, Ty na mnie też. – odsunęłam się od niego z uśmiechem na ustach
Nie ma to jak fart. Zaczął padać deszcz. James wstał, a ja zapomniałam o kostce i gdy wstałam od razu upadłam na ławkę.
- Co jest? – przestraszył się James
- Skręciłam kostkę.
- Co za sierota z Ciebie. – zachichotał i wziął mnie na ręce mimo, że się upierałam, choć gdy doszliśmy do domu oboje byliśmy mokrzy


Gdy tylko weszliśmy do domu, chłopaki spojrzeli na nas przerażeni, Carlos od razu chciał ją przejąć, ale ona mocniej mnie ścisnęła.
- Czekaj, chyba mogę ją posadzić. – powiedziałem i posadziłem ją na fotelu
- Co się stało, kochanie? – zaraz przy niej klęknął
- Nic. – odpowiedziała oschło i chciała wstać, ale  od razu się skrzywiła i usiadła z powrotem
- Skręciła kostkę. – gdy to powiedziałem spojrzała na mnie wrogo, a Logan zaraz pojawił się z jakąś maścią i bandażem, a po chwili miała już ją owiniętą. Kiedy Carlos chciał ją zanieść do pokoju od razu odtrąciła jego dłonie
- Nawet mnie nie dotykaj.
- Ale Katie, nie wkurzaj się. – powiedział Kendall
- Oboje się do mnie nie odzywajcie. – powoli wstała, ale jednak idąc krzywiła się
- Na mnie też jesteś wkurzona? – spytał Logi
- Nie, a co? – przystanęła i spojrzała na niego
- Nic. – wziął ją na ręce i zaniósł na górę
- O co się na was wkurza? – spytałem jej chłopaka i brata
Opowiedzieli o tym jak wpadła na ich pokoju i wykrzyczała im, że to ich wina, a w zasadzie to nakrzyczała na Kendalla. W sumie nic by się nie stało jakbyśmy jej powiedzieli o Chrisie. I tak nie wiedziała kto to, to tak bardzo nie bolałaby jej ta zdrada. Skrzywdził ją raz, a teraz kolejny… Do cholery nie mogłem darować sobie tego, że nie było nas tu i tyle czasu była sama.


Odniosłem Katie na górę, a tam od razu ułożyłem ją na łóżku.
- Opiekujecie się mną jak dzieckiem. – założyła ręce
- Ej mam dorosłe dziecko. Podoba mi się to. Żadnych płaczów, ani nic. – wyszczerzyłem się
- Nie no ja się stąd wyprowadzam. – zaśmiała się
- Zostawisz nas? – zrobiłem smutną minkę
- Nie mam zamiaru. Wszystkich was uwielbiam. – przyciągnęła mnie do siebie i długo nie wypuszczała z ramion. Oby tylko James czy Carlos tu nie wpadli, bo zaczną być zazdrośni. Bez powodu, ponieważ w moim sercu od dawna zakodowana jest miłość do tej jedynej…
- Hej, posmutniałeś. Co się stało? – odsunęła mnie od siebie
- Co? Wcale nie. – próbowałem się uśmiechnąć
- Kłamiesz, ale wiedz, że jeśli chcesz pogadać, wal do mnie o każdej porze dnia i nocy.
- Dzięki. – uśmiechnąłem się już szczerze

Kolejnych kilkanaście dni chłopcy spędzili na planie. Nie pozwolili pozostawać Katie samej w domu, a ona chętnie na to przystawała, aby jeździć z nimi do studia, choć nie odważyła się zagrać. Starała się zachowywać normalnie, lecz nigdy nie dopuściła do tego, aby pozostać sama z Carlosem. Obawiała się go, ale on czekał. Cierpliwie czekał, bo ją kochał. Jednak pewnego dnia okazał swoją zazdrość o nią…

Dzisiaj nie miałam najmniejszej ochoty ruszać się z domu. Rano około 9 pojawił się u mnie w pokoju Kendall.
- James zostaje w domu, bo się chyba przeziębił. Jedziesz z nami czy zostajesz? – spytał
- A ja mam dziś lenia i wolę zostać. Przy okazji zaopiekuje się chorowitkiem.
- No dobra. Trzymaj się siostrzyczko.- pocałował mnie w czoło
- Miłej pracy. – uśmiechnęłam się
- Miłego dnia. – odwzajemnił gest i wyszedł
Po chwili usłyszałam jak odjeżdżają spod domu. Ja poleżałam jeszcze trochę w łóżku , ale w końcu mój brzuch domagał się jedzenia, więc zarzuciłam szlafrok i zeszłam na dół. Zastałam w salonie Jamesa, który wylegiwał się pod kołdrą, przed telewizorem.
- Tak to się choruje? – spytałam stając przed pudłem, w które zapatrzony był James
- Tak. – uśmiechnął się i kichnął
- Sierota się przeziębił. Zaraz Ci zrobię herbaty. – ruszyłam do kuchni
- Nie musisz.
- I tak sobie robię.
- A to dziękuję.
Zagotowałam wodę, zrobiłam kanapki i wróciłam do salonu. Postawiłam wszystkie rzeczy na stoliku, który stał przed kanapą i wpakowałam się Jamesowi pod kołdrę. Zaczął się wiercić, żeby się ułożyć, ale spadł z łóżka jak jakaś dżdżownica w tej kołdrze, a ja zaczęłam się śmiać.
- No bardzo śmieszne. – wpełzł na łóżko i okrył mnie także kołdrą
- A teraz wcinamy. – powiedziałam i wzięłam kanapkę, którą podsunęłam do ust Jamesowi, który ugryzł ją, ale ręce trzymał pod okryciem
- No chyba śnisz, że będę Cię karmić. – zmierzyłam go wzrokiem, a ten uniósł brwi, a potem zrobił minę szczeniaczka
- Masz farta, że mam serducho i jesteś chory. – uśmiechnął się i nie obyło się bez tego, że go upaćkałam serkiem z którym zrobiłam kanapki. Ja się z tego śmiałam, ale on nie wiedział o co chodzi.
- Z tego się tak śmiejesz? – spytał w końcu
- Eee z niczego. – napisałam się herbaty, a ten wytarł usta i zauważył powód mojego śmiania
- No dzięki. – zaczął wycierać usta
- A proszę. – wyszczerzyłam się
Przez kolejne kilka godzin wgapialiśmy się w telewizor, dokuczając sobie nawzajem. Kiedy James poszedł po coś do picia, ja latałam sobie po kanałach, gdy nagle zobaczyłam na kanale informacyjnym napis:
WYPADEK RODZICÓW ZNANEJ GWIAZDY
Zaczęłam czytać, a po chwili w moich oczach zebrały się łzy, a także przerażenie. Przecież to nie jest realne. Skąd oni mogą mieć pewność, że to na pewno ci rodzice?! To tylko przypuszczenia…. To muszą być przypuszczenia…
--------------------------------------------------------------------
Zostawiam w tajemnicy do następnego rozdziału kogo rodzice zginęli :) A wy których rodziców obstawiacie? ;) A co do Jamesa, to to tylko taki niewinny żarcik był, a wy już, że Katie z Jamesem się będzie całować ;) Zaufania trochę ;) A, że to ostatnia notka przed świętami, więc życzę Wam wszystkim wesołych świąt, mokrego dyngusa i miłej rodzinnej atmosfery :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz