piątek, 24 sierpnia 2012

notka 4

- Tylko? – zajęczał James
- Widzę, że już Cię polubili. – zachichotał
- Mnie się nie da lubić. – wyszczerzyłam się
- Ja Cię aż kocham.
- Mua. – posłałam mu buziaka
- Mmm… - zamruczał
Byliśmy już pod domem i wysiedliśmy.
- Co teraz robisz? – spytał
- Wchodzę do mieszkania. A Ty?
- Ja tak samo. – zaśmialiśmy się
- Katie pokaż fona. – podszedł do mnie Kend i wyrwał telefon
- Kendall oddaj mi telefon. Rozmawiam. – chciałam odebrać mu telefon
- Z Chrisiakiem. – spojrzał na telefon i przyłożył sobie do ucha
- Siema Chris. Co tam w rodzinnym mieście?
- Ja z nim rozmawiam, a nie Ty kretynie. – chciałam mu zabrać telefon, ale on mnie wyminął przycisnął coś i usłyszałam Chrisa
- Głupku wyłącz głośnomówiący. – powiedziałam do Kenda
- Kochanie to, że go nawyzywasz i tak Ci nie pomoże. – zaśmiał się Chris
- Wiem, ale mi ulży.
- Kurde pomoże mi, któryś? – spytałam rozbawiona reszty chłopaków, którzy siedzieli rozwalani na sofie
- Ja się oferuje. – zaśmiał się Carlos i podbiegł do Kendalla zabierając mu telefon
- Cześć Chris. Miło mi się poznać. Carlos jestem. – śmiał się dalej podając mi telefon
- Mi również. – wybuchneliśmy wszyscy śmiechem
- Super. Poznałeś Carlosa i starczy. – chciałam wyłączyć głośnomówiący, ale teraz James zabrał mi telefon
- James oddaj mi telefon! – wrzasnęłam na niego, ale on nic sobie z tego nie zrobił
- Siema Chris. Tu James.
- To Ty uśmierciłeś telefon mojej dziewczyny? – wszyscy chłopaki zaczęli się śmiać
- Tak ja. – wyszczerzył się
- Tak, a potem udawał, że nie oddycha i gdy robiłam mu usta-usta zaczął się śmiać. - wtrąciłam
- Kendall weź tam na nią uważaj, co? – powiedział rozbawiony Chris
- Umiem sama na siebie uważać, Christopherze. Mogę swój telefon? – powiedziałam do Jamesa
- Chris poznaj jeszcze Logana. – dopowiedział James
- A więc witam Cię Logan. – zaśmiał się mój chłopak
- Cześć Chris.
- Mogę? – powiedziałam wkurzona i w końcu odebrałam swój telefon
- Serdecznie dziękuje. – zmierzyłam wzrokiem wszystkich chłopaków i poszłam do siebie na górę
- Kotek gniewasz się? – spytał mnie Chris, gdy wchodziłam po schodach
- Nie wcale. – powiedziałam z ironią
- Przecież wiesz, że Ci ufam. To był tylko taki żarcik.
- Dla mnie mało śmieszny. Nigdy nie dałam Ci powodów, żebyś mógł pomyśleć, że Cię zdradzam.
- Wiem i przepraszam Kotek.
- Chris?
- Tak?
- Jesteś głupkiem i to najgorszym tego typu przypadkiem.
- Ale ja kocham Ciebie, a Ty mnie. – widziałam ten jego uśmieszek
- To się zgadza. – zaśmiałam się
Po kilku chwilach stwierdziliśmy, że możemy wejść na skype i pogadać przez neta, więc tak też zrobiliśmy. Gdy skończyłam już gadać z moim chłopakiem, wpadł Kendall i powiedział:
- Chodź na obiad.
- Spadaj.
- O co chodzi?
- Wkurzyliście mnie.
- Ej no Katie.
- Chodźcie na ten obiad. – krzyknęli chłopcy z dołu
- Idź. – powiedział do Kendalla
- Idziesz ze mną. – zabrał mi laptopa i odłożył go za moimi nogami
- Akurat. Idź sobie.
- Katie nie ma mowy. – wziął mnie na ręce
- Kendall!
- Nie chciałaś sama, więc Ci pomogłem. – zszedł już ze mną po schodach i byliśmy w salonie
- Jesteś głupi. – założyłam ręce
- Trzymaj mnie, bo… - nie dokończył, bo leżałam już na podłodze
- spadniesz. – dokończył
- Co to za huk? – wyszedł z kuchni Carlos
- Spadłam. – spojrzałam wrogo na Kendalla
- Mówiłem, żebyś mnie trzymała. – zaśmiał się
- Zaczynam żałować, że tu przyleciałam. – wstałam
- Czemu? – wszyscy znaleźli się w salonie, ale nie odpowiedziałam
- Katie przepraszam. – przytulił mnie Kendall
- My też przepraszamy. – podeszła pozostała trójka i wszyscy mnie mocno ścisnęli
- Chce żyć. – odepchnęłam ich wszystkich
- Przepraszamy. – powiedzieli wszyscy razem
- Przecież ja żartowałam. – wybuchłam śmiechem
- Nie cierpię Cię. Zawsze udaje Ci się mnie przechytrzyć. – zmrużył oczy Kendall
- Tak, wiem. – wystawiłam mu język
- Łajza. – zaczął mnie łaskotać, a chłopaki się przyłączyli
- To nie fair! – krzyknęłam śmiejąc się, a jakoś się tak zdarzyło, że ktoś kogoś popchnął i ja oraz James wraz z Carlosem wylądowaliśmy na podłodze
- Auć! – krzyknęliśmy we trójkę, ale po chwili chłopcy zaczęli mnie łaskotać
- CO TU SIĘ DZIEJE?! – krzyknął jakiś nieznany mi głos  i wszyscy spojrzeliśmy w stronę drzwi
Stał tam facet wyglądający na około 30 lat, szczupły i dość przystojny.
Chłopaki od razu wstali z podłogi, a Carlos podał mi rękę i dołączyłam do nich.
- Cześć Mark.
- Sprowadziliście sobie jakąś panienkę do zabaw?
- Słucham?! – powiedziała cała nasza piątka
- Więc kto to jest? – spytał ten gościu
- To moja siostra. – podszedł do mnie Kendall
- Czemu ja nic nie wiem o jej przyjeździe?
- Bo chciałam zrobić Kendowi niespodziankę swoim przyjazdem. Muszą się Ci spowiadać? – powiedziałam do niego
- Katie… - szepnął do mnie Kendall, aby mnie upomnieć, ale nie będę pozwalać, aby jakiś facet mówił, że jestem panienką do zabaw
- Nie, nie muszą, ale wolałbym wiedzieć, gdy ktoś do nich przyjeżdża.
- Oni o tym nie wiedzieli, to jak mieli Ci to powiedzieć?
- Na ile chcesz zostać? – spytał zakłopotany, bo nie wiedział co mi odpowiedzieć
- Nie wiem, a co chcesz mnie wyrzucić?
- Tego nie powiedziałem. Możesz zostać ile chcesz. A wracając do powodu po co tu przyjechałem, chłopaki jutro stawiacie się w studio.
- OK. – powiedzieli wszyscy
- A może Ty zechcesz przyjechać z nimi? – spytał mnie Mark
- Potrzebna im jest panienka do zabaw? – o jak ja kocham być wredna
- Pieski czasami potrzebują zabaw. – odpowiedział mi
- Słucham? – spojrzałam zdziwiona na chłopaków
- On mówi do was pieski?
- Czasami. – powiedział Logan
- Dobra my tu sobie podyskutujcie i widzę was w studio jutro. Z Tobą lub bez. – ostatnie zdanie skierował do mnie i wyszedł
- Katie jesteś Bogiem. – powiedział do mnie Carlos
- Niby dlaczego? – zdziwiłam się
- Po raz pierwszy widzieliśmy go zakłopotanego. – odpowiedział mi James
- Ale mogłaś być milsza. – powiedział Kend
- Sory Cię bardzo, nie będę pozwalała, żeby gościu mówił do mnie, że jestem panienką do zabaw. Ani tym bardziej na to, że mówiłby do mnie, że jestem pieskiem.
- Ja się wole mu nie postawiać, bo chce grać w zespole. – powiedział Logan
- Ja tak samo. – przytaknęli mu Carlos i James
- No ja w sumie to też. Wiesz, że od zawsze kocham śpiewać, a teraz jestem nawet w zespole. – powiedział Kendall
- Tak wiem, ale… - przerwałam i pociągnęłam nosem
- Co tu tak śmierdzi? – spytałam, a James zerwał się do kuchni
- Cholera! – wszyscy skierowaliśmy się do kuchni, a tam pełno dymu
Podeszłam szybko do okna i je otworzyłam.
- Idę zamówić pizze. – zaśmiał się Logan i wrócił do salonu
- Nie mogłeś wyłączyć jak przyszedłeś do pokoju? – spytałam rozbawiona
- Sądziłem, że będę tam krócej. – wszyscy zaczęliśmy się śmiać
Przyjechały pizze i skierowaliśmy się do ogrodu (załóżmy, że w L.A. zawsze jest ciepło;)) Zjedliśmy już w zasadzie teraz to obiado-kolację i siedzieliśmy na zewnątrz do późnej nocy. Poopowiadali mi trochę o sobie i ja im o sobie. Uprosili mnie też, żebym jutro z nimi pojechała, bo nie chcieli zostawiać mnie samej. Zebraliśmy się i poszliśmy wszyscy spać. Następnego dnia smacznie sobie spałam, ale nie dane było mi normalnie się obudzić. Obudził mnie jakiś głośny łomot tuż przy uszach. Otworzyłam oczy i nade mną stali James wraz w Carlosem waląc jakimiś łyżkami po patelniach.
- Porąbało was?! – wstałam szybko z łóżka
- Nie. – wyszczerzyli się, a ja szybko zabrałam Carlosowi ,,przybory’’ i zagrałam ,,serenadę’’ Jamesowi przy uchu, a ten zaczął się śmiać i sam odegrał się grając mi swoją ,,serenadę’’ przy uchu
- Na Ciebie nie działa, a na Ciebie? – przystawiłam się do Carlosa
- Nie! – uciekł z mojego tymczasowego pokoju ;)
- Jutro się zamknę na klucz. – powiedziałam oburzona
- Dostanę się i tak Ci sprawię jakąś pobudkę ;)
- Pff… Jasne.
Dzisiaj śniadanie wypadło na Logana i wmusili we mnie, żebym zjadła, a potem pojechaliśmy do studia. Poszłam pierwsza, a przy wejściu wpadłam na jakąś dziewczynę.
- Przepraszam. – powiedziałyśmy jednocześnie
- A mogę wiedzieć kim jesteś? Bo nie każdy ma tu wstęp. – uśmiechnęła się
- Ja jestem Katie, siostra Kendalla.
- A to ok. Chłopaków gdzie zgubiłaś? – odwróciłam się
- Właśnie idą.
- Ok, a ogólnie to jestem Megi, żona Marka.
- On ma żonę? No nieźle.
- Nie jest taki zły. – uśmiechnęła się
- O cześć Megi. – do środka wpadli chłopcy
- Hej. Chodźcie na górę. Mark na was czeka.
Wjechaliśmy na górę i od razu spotkanie z Markiem.
- Widzę, że jednak przyjechałaś z nimi.
- Nie wiem czy nie będę żałować, jeśli znów będziesz mówił, że jestem panienką do zabawy.
- Mark ma zawsze niewyparzony język. – zmrużyła oczy na swojego męża
- A właśnie poznaj moją żonę Megi, a to siostra Kendalla… Właśnie jak Ty masz na imię?
- Katie. – powiedziałam razem z Megi i uśmiechnęła się do mnie
- Znacie się? – zdziwił się
- Poznałyśmy się właśnie na dole. – powiedziała do niego
- Dobra, chłopaki do  studia.
Megi pooprowadzała mnie po studio i przy okazji poznałyśmy się lepiej. Opowiedziała mi o robocie chłopaków, a potem przypatrywałam się pracy chłopaków. Widziałam, że Kendall jest zadowolony. Mimo, że Mark lubi na nich pokrzyczeć, kocha to co robi. Od zawsze wiedziałam, że uwielbia śpiewać, a teraz się spełnia. Ogólnie widząc chłopaków, można zauważyć, że każdy lubi to co robi.
Po powrocie do mieszkania, Logan wziął się za robienie kolacji, a ja poszłam za nim do kuchni.
- Mogę pomóc? – spytałam
- Spoko, poradzę sobie. – uśmiechnął się
- Ale mi się nudzi.
- Dobra, skorzystam póki mamy dziewczynę w domu. – puścił mi oczko
Wyjął wszystko z lodówki i wzięliśmy się za robienie hmm…
- W zasadzie to co robimy? – spojrzałam rozbawiona na niego
- Hmm… - rozejrzał się po kuchni, a ja wraz z nim
- Tosty. – powiedzieliśmy razem i zaczęliśmy się śmiać
- Licząc dwa dla każdego, co nie?
- Carlosowi i Jamesowi na pewno nie starczy. – powiedział rozbawiony
- Dobra, na razie po dwa. Najwyżej się dorobi. Lubisz ananasy?
- Kocham. – powiedział
- A chłopaki?
- Nie mam pojęcia. – wyszłam z salonu
- Lubicie ananasy? – spytałam James i Carlos, którzy siedzieli przed telewizorem
- Pewnie. – powiedzieli oboje
- Ok. – wróciłam do kuchni
- A teraz moje pytanie. Macie ananasy? – Logan zaczął patrzeć po szafkach
- Cholera nie. A narobiłaś mi ochoty.
- To leć do sklepu, a ja zrobię resztę.
- Gorszą robotę sobie weźmiesz. Nie.
- Logan idź. – podeszłam do niego i chciałam go wypchnąć, ale był silniejszy ode mnie
- Będzie bez ananasów. – kopnęłam go w tyłek
- Ej! – zaśmiał się
- Wypad do sklepu. – uśmiechnęłam się i nakazałam mu drzwi
- Ale Ty czekaj z robieniem.
- Nie ma mowy.
- To nie idę. – zaparł się
- Dobra poczekam. – przekręciłam oczami
- Zaraz wracam. – rzucił i wyszedł z domu, a ja się wzięłam za robienie
 --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dedykuję Fiolce :) ciekawa nowego rozdziału, więc proszę bardzo :)
Mam nadzieję, że się podoba :)

1 komentarz: