-
No dobra. To tylko gra. Już tyle razy całowałam się z Loganem.
-
No super. Każdy się będzie z Tobą całował. – powiedział Carlos
-
Nie ze mną, tylko z Emily. – uśmiechnęłam się
-
Jeszcze może Kendalla jej napiszą, co? – powiedział
-
Z Katie to tylko tak. – musnął mnie w policzek brat, a potem wszyscy się
zaśmialiśmy
-
Nie no rodzeństwo to nie będą kazać się całować.
-
Co nie zmienia, że mi się to nie podoba. – powiedział Carlos
-
No ej! Nie masz o co się wkurzać. – przytuliłam go mocno
-
No właśnie. Katie jest z Tobą i tyle. – powiedział James
-
Ale… - chciał coś powiedzieć, ale przerwałam mu
-
Nie ma ale. – nie tylko ja chciałam mu przerwać, ale i wszyscy chłopcy
-
Pff… - powiedział
-
Katie jest szczera w związki, więc lajt. – powiedział Kendall
-
Właśnie. Uwierz mi, że to tylko Emily z Jamesem.
-
Yhh… - wtulił się we mnie, opierając się brodą na zagłębieniu przy szyi
Za
niedługi czas Megi i Mark pojechali do domu, do dzieciaczków :) A my zjedliśmy
i postanowienie, że zagramy w tego piekielnego tysiąca ;) Więc zgarnięcie
różnych rzeczy do salonu na podłogę i oczywiście tworzę drużynę z Carlosem ;)
Usiadł na podłodze, a ja mu pomiędzy nogami i podniósł kolana do góry, łapki
kładąc na moim brzuchu, a głowę na moim ramieniu. Gdy mieliśmy karty ja kładłam
łokcie na jego kolanach i miał dobry wgląd do kart.
-
I weź się tak z nimi teraz użeraj. – powiedział Kend patrząc na nas
-
Coś Ci nie pasuje? – powiedziałam z Carlitem, a po chwili wszyscy się
zaśmialiśmy
Jak
na złość grę wygrał Logan i cały dzień cieszył japkę. Co mnie i Carlosa
drażniło najbardziej.
Nastał
grudzień i zakończenie nagrywania pierwszego sezonu serialu. Czy będzie drugi
to się zobaczy :) Ale plany są :), bo jest duża oglądalność. Zasmucił mnie
pewien wieczór, gdy przyjechał Mark z Megi i maluchami. Mark oznajmił, że
ruszają Big Time Rush rusza w trasę.
-
Tak! – od razu radocha wszystkich, a ja cieszyłam się razem z nimi
-
Płyta się wspaniale sprzedała, serial pomógł i zaproponowali trasę, więc od
razu się zgodziłem.
- I
bardzo dobrze. – odparli wszyscy
-
Katie jedzie z nami, prawda? – powiedział Carlos i przytulił mnie od tyłu
-
Niestety nie. – powiedział cicho
-
Dlaczego niby?! – od razu zareagowali chłopcy
-
Nie możecie nikogo brać ze sobą. Próbowałem. Mówiłem, że to Twoja siostra –
powiedział do Kendalla – i że Twoja dziewczyna – zwrócił się do Carlosa – ale
niczym nie udało mi się go przekonać. Przykro mi.
- Na
cóż. Nie da się to nie da. Na ile jadą? – spytałam
- Na
razie na miesiąc. Objadą wybrzeże.
-
Nie no! Miesiąc bez Katie? – ścisnął mnie mocno Carlos
-
Dusisz. – zaśmiałam się, ale nie poluźnił uścisku
-
Nie wytrzymam.
-
Carlos miesiąc przetrwasz. Tyle harówki zapewne będziecie mieli, że nie zdążysz
zatęsknić.
-
Zdążę. O Tobie myślę w każdej chwili. – musnął mnie w policzek
- Oj
szybko wrócicie.
-
Zgodziłem się za nim zapytałem czy możecie kogoś ze sobą zabrać. Następnym
razem zanim coś podpiszę to warunek to będzie Katie.
-
Zabije Cię. – powiedział Carlos, ale po chwili uśmiechnął się
- Aj
zabij nie ma problemu. – powiedziała Megi
- No
wiesz?! – oburzył się Mark, a po chwili wszyscy się śmialiśmy
Cały
czas do ich wylotu spędzałam z Carlosem każde po południe po szkole. Niestety
jeszcze 4 godziny spędzali w studiu ćwicząc choreografie, piosenki itp. Z
każdym dniem coraz bardziej nie podobało mi się to, że mieli wyjechać. Muszę
się rozstać z moim Carlosem (AŻ!) na miesiąc, a to dla mnie za długo :( Za
bardzo się od niego uzależniłam :( Dzień przed odlotem mieliśmy pamiętny dzień
:)) i na lotnisku nie mogliśmy się od siebie oderwać. Dobrze, że chociaż Megi została, choć jej też
trudno było się rozstać z Markiem. Gdy wezwali ich do lotu, przytuliłam resztę
chłopaków, a potem jeszcze namiętny buziak z Carlosem no i polecieli :( Weź tu
wytrzymaj bez ich wygłupów. Gdy rozstałam się z Megi na lotnisku przesiedziałam
cały dzień w domu i zastanawiałam co ze sobą zrobić. Następnego dnia wpadłam na
genialny pomysł! Od mojego powrotu ze szpitala nie spędziłam ani chwili w swoim
pokoju i było tam pusto, więc masz czas go urządzić. Telefon do Jo i Megi , po
czym zakupy. Megi znała jakiegoś architekta wnętrz i umówiłyśmy się z nim w
biurze. Gdy tylko weszliśmy do biura twarz rozpoznałam, ale nie wiedziałam kto
to.
-
Katie? – spytał ten ktoś
-
Tak, ale nie wiem z kim mam przyjemność?
-
Arthur. Sąsiad z Wichity.
-
Nadal Cię nie kojarzę.
-
Katie jakiś czas temu straciła trochę wspomnień. – powiedziała Megi
-
Czyli najprawdopodobniej to tego wina. Mieszkałem dom dalej. Ale ok zajmijmy
się sprawą.
Zaczęliśmy
wszystko obgadywać i za kilka dni miał przyjść do domu i wszystko potwierdzić.
Jednak, gdy już wszystko było ustalone zaproponował, żeby jego ekipa miała wbić
do mieszkania i malować mój pokój wypaliłam:
-
Wiesz co Arthur? Chciałabym sama to wszystko zrobić. Tylko mógłbyś potem wypożyczyć
mi tą dziewczynę to tak zajebiście maluje.
-
Wiesz ile będziesz to malować? Długo się zejdzie.
-
Hmm… To albo zgarnę kogoś albo poczekam, aż chłopcy wrócą i będziemy mieli
zabawę.
- No
jak chcesz. Twój wybór.
-
Tak właśnie chce.
-
Jak zawsze uparta.
-
Ej! – uderzyłam go lekko w ramie i przeleciały mi przed oczami wspomnienia z
nim
-
Katie co Ci? – spytał, gdy trzymał mnie w ramionach
- Nic.
– potrząsnęłam głową i stanęłam już o własnych siłach
- No
z jakiegoś powodu zakręciło Ci się w głowie.
- Przeleciały
mi obrazy z Tobą i już Cie pamiętam. Pączuszku. – zachichotałam (dop. aut.
powiedźmy, że tak po przezywali;)))
-
Tego nie musiałaś sobie przypomnieć. – zaśmialiśmy się oboje
-
Jak chcesz to mogę Ci pomóc to pomalować. Zabawa będzie.
-
Dzięki. – uśmiechnęłam się
Gdy
powiedziałam o moim pomyśle Jo i Megi te od razu dopisały się do listy
malujących mój pokój. Jak się też okazało to dziewczyna, która maluje różne
obrazki na ścianach to dziewczyna Arthura i dołączyła do nas, więc mój pokój
szybko wstał się fioletowo-zielony i na zielonej ścianie zaistniał piękny obraz
pantery :) na kolejnej zielonej jakieś serduszka, kwiatki itp. sprawy W kolejnym tygodniu z Arthurem wybierałam
meble i pokój w trzecim tygodniu mój pokój był śliczny. Przecierpiałam tydzień
trzeci, a w czwartym tygodniu odliczałam już dni do przyjazdu tygodni, a trzy
dni przed powrotem chłopaków do drzwi zadzwonił…. Wtedy jeszcze nie wiedziałam
kto…
-
Hej Katie. – powiedział na wstępie
-
Hej. A my się znamy?
-
Katie proszę możemy pogadać?
-
Ok, możemy. Ale ja serio mówię, że nie wiem kim jesteś. Jakiś czas temu
straciłam pamięć i niektórych fragmentów ze swojego życia mnie nie pamiętasz.
-
Jestem Chris. – zaprosiłam go do salonu i usiedliśmy na sofie
- Z
tego co wspominali mi potem chłopcy coś nas łączyło. Możesz mi trochę o sobie
opowiedzieć?
-
Popełniłem cholerny błąd i straciłem Cię.
-
Czyli byliśmy w związku?
-
Tak. Jakieś trzy lata z małą przerwą. Rzecz jasna przez moją głupotę.
- A
rozstaliśmy się z powodu mojego przyjazdu tutaj czy z jakiegoś innego?
- Z
innego.
-
Zrobiłam coś? Zostawiłam Cię dla Carlosa czy jak? – już powinnam była żałować
tych słów
-
Jesteś z Carlosem? – zdenerwował się i to bardzo
-
Tak. To przez niego się rozstaliśmy?
-
Odebrał mi Cię? – wściekły złapał moje nadgarstki
-
Przestań! – próbowałam się wyszarpnąć, a ten mocniej zacisnął swoje dłonie
- To
boli! – w moich oczach pojawiły łzy
-
Spałaś z nim?
-
Nie muszę Ci się spowiadać. – próbując się wyrwać pierwsze łzy poleciały po
moich policzkach
-
Czyli spałaś! – nadal wściekły zaczął mnie całować
-
Zostaw! – kręciłam głową, żeby tylko mnie nie całował
-
Nie walcz, bo i tak przegrasz. – rzucił mną o łóżku i usiadł na mnie, a ja nie
mogłam wykonać żadnego ruchu i całował mnie wciąż…
-
Nie wyrywaj się to nie będzie bolało.
-
Nie rób mi krzywdy! – krzyknęłam, ale on na to nie zważał...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz