piątek, 24 sierpnia 2012

notka 26

- No dobra. To tylko gra. Już tyle razy całowałam się z Loganem.
- No super. Każdy się będzie z Tobą całował. – powiedział Carlos
- Nie ze mną, tylko z Emily. – uśmiechnęłam się
- Jeszcze może Kendalla jej napiszą, co? – powiedział
- Z Katie to tylko tak. – musnął mnie w policzek brat, a potem wszyscy się zaśmialiśmy
- Nie no rodzeństwo to nie będą kazać się całować.
- Co nie zmienia, że mi się to nie podoba. – powiedział Carlos
- No ej! Nie masz o co się wkurzać. – przytuliłam go mocno
- No właśnie. Katie jest z Tobą i tyle. – powiedział James
- Ale… - chciał coś powiedzieć, ale przerwałam mu
- Nie ma ale. – nie tylko ja chciałam mu przerwać, ale i wszyscy chłopcy
- Pff… - powiedział
- Katie jest szczera w związki, więc lajt. – powiedział Kendall
- Właśnie. Uwierz mi, że to tylko Emily z Jamesem.
- Yhh… - wtulił się we mnie, opierając się brodą na zagłębieniu przy szyi
Za niedługi czas Megi i Mark pojechali do domu, do dzieciaczków :) A my zjedliśmy i postanowienie, że zagramy w tego piekielnego tysiąca ;) Więc zgarnięcie różnych rzeczy do salonu na podłogę i oczywiście tworzę drużynę z Carlosem ;) Usiadł na podłodze, a ja mu pomiędzy nogami i podniósł kolana do góry, łapki kładąc na moim brzuchu, a głowę na moim ramieniu. Gdy mieliśmy karty ja kładłam łokcie na jego kolanach i miał dobry wgląd do kart.
- I weź się tak z nimi teraz użeraj. – powiedział Kend patrząc na nas
- Coś Ci nie pasuje? – powiedziałam z Carlitem, a po chwili wszyscy się zaśmialiśmy
Jak na złość grę wygrał Logan i cały dzień cieszył japkę. Co mnie i Carlosa drażniło najbardziej.
Nastał grudzień i zakończenie nagrywania pierwszego sezonu serialu. Czy będzie drugi to się zobaczy :) Ale plany są :), bo jest duża oglądalność. Zasmucił mnie pewien wieczór, gdy przyjechał Mark z Megi i maluchami. Mark oznajmił, że ruszają Big Time Rush rusza w trasę.
- Tak! – od razu radocha wszystkich, a ja cieszyłam się razem  z nimi
- Płyta się wspaniale sprzedała, serial pomógł i zaproponowali trasę, więc od razu się zgodziłem.
- I bardzo dobrze. – odparli wszyscy
- Katie jedzie z nami, prawda? – powiedział Carlos i przytulił mnie od tyłu
- Niestety  nie. – powiedział cicho
- Dlaczego niby?! – od razu zareagowali chłopcy
- Nie możecie nikogo brać ze sobą. Próbowałem. Mówiłem, że to Twoja siostra – powiedział do Kendalla – i że Twoja dziewczyna – zwrócił się do Carlosa – ale niczym nie udało mi się go przekonać. Przykro mi.
- Na cóż. Nie da się to nie da. Na ile jadą? – spytałam
- Na razie na miesiąc. Objadą wybrzeże.
- Nie no! Miesiąc bez Katie? – ścisnął mnie mocno Carlos
- Dusisz. – zaśmiałam się, ale nie poluźnił uścisku
- Nie wytrzymam.
- Carlos miesiąc przetrwasz. Tyle harówki zapewne będziecie mieli, że nie zdążysz zatęsknić.
- Zdążę. O Tobie myślę w każdej chwili. – musnął mnie w policzek
- Oj szybko wrócicie.
- Zgodziłem się za nim zapytałem czy możecie kogoś ze sobą zabrać. Następnym razem zanim coś podpiszę to warunek to będzie Katie.
- Zabije Cię. – powiedział Carlos, ale po chwili uśmiechnął się
- Aj zabij nie ma problemu. – powiedziała Megi
- No wiesz?! – oburzył się Mark, a po chwili wszyscy się śmialiśmy
Cały czas do ich wylotu spędzałam z Carlosem każde po południe po szkole. Niestety jeszcze 4 godziny spędzali w studiu ćwicząc choreografie, piosenki itp. Z każdym dniem coraz bardziej nie podobało mi się to, że mieli wyjechać. Muszę się rozstać z moim Carlosem (AŻ!) na miesiąc, a to dla mnie za długo :( Za bardzo się od niego uzależniłam :( Dzień przed odlotem mieliśmy pamiętny dzień :)) i na lotnisku nie mogliśmy się od siebie oderwać.  Dobrze, że chociaż Megi została, choć jej też trudno było się rozstać z Markiem. Gdy wezwali ich do lotu, przytuliłam resztę chłopaków, a potem jeszcze namiętny buziak z Carlosem no i polecieli :( Weź tu wytrzymaj bez ich wygłupów. Gdy rozstałam się z Megi na lotnisku przesiedziałam cały dzień w domu i zastanawiałam co ze sobą zrobić. Następnego dnia wpadłam na genialny pomysł! Od mojego powrotu ze szpitala nie spędziłam ani chwili w swoim pokoju i było tam pusto, więc masz czas go urządzić. Telefon do Jo i Megi , po czym zakupy. Megi znała jakiegoś architekta wnętrz i umówiłyśmy się z nim w biurze. Gdy tylko weszliśmy do biura twarz rozpoznałam, ale nie wiedziałam kto to.
- Katie? – spytał ten ktoś
- Tak, ale nie wiem z kim mam przyjemność?
- Arthur. Sąsiad z Wichity.
- Nadal Cię nie kojarzę.
- Katie jakiś czas temu straciła trochę wspomnień. – powiedziała Megi
- Czyli najprawdopodobniej to tego wina. Mieszkałem dom dalej. Ale ok zajmijmy się sprawą.
Zaczęliśmy wszystko obgadywać i za kilka dni miał przyjść do domu i wszystko potwierdzić. Jednak, gdy już wszystko było ustalone zaproponował, żeby jego ekipa miała wbić do mieszkania i malować mój pokój wypaliłam:
- Wiesz co Arthur? Chciałabym sama to wszystko zrobić. Tylko mógłbyś potem wypożyczyć mi tą dziewczynę to tak zajebiście maluje.
- Wiesz ile będziesz to malować? Długo się zejdzie.
- Hmm… To albo zgarnę kogoś albo poczekam, aż chłopcy wrócą i będziemy mieli zabawę.
- No jak chcesz. Twój wybór.
- Tak właśnie chce.
- Jak zawsze uparta.
- Ej! – uderzyłam go lekko w ramie i przeleciały mi przed oczami wspomnienia z nim
- Katie co Ci? – spytał, gdy trzymał mnie w ramionach
- Nic. – potrząsnęłam głową i stanęłam już o własnych siłach
- No z jakiegoś powodu zakręciło Ci się w głowie.
- Przeleciały mi obrazy z Tobą i już Cie pamiętam. Pączuszku. – zachichotałam (dop. aut. powiedźmy, że tak po przezywali;)))
- Tego nie musiałaś sobie przypomnieć. – zaśmialiśmy się oboje
- Jak chcesz to mogę Ci pomóc to pomalować. Zabawa będzie.
- Dzięki. – uśmiechnęłam się
Gdy powiedziałam o moim pomyśle Jo i Megi te od razu dopisały się do listy malujących mój pokój. Jak się też okazało to dziewczyna, która maluje różne obrazki na ścianach to dziewczyna Arthura i dołączyła do nas, więc mój pokój szybko wstał się fioletowo-zielony i na zielonej ścianie zaistniał piękny obraz pantery :) na kolejnej zielonej jakieś serduszka, kwiatki itp. sprawy  W kolejnym tygodniu z Arthurem wybierałam meble i pokój w trzecim tygodniu mój pokój był śliczny. Przecierpiałam tydzień trzeci, a w czwartym tygodniu odliczałam już dni do przyjazdu tygodni, a trzy dni przed powrotem chłopaków do drzwi zadzwonił…. Wtedy jeszcze nie wiedziałam kto…
- Hej Katie. – powiedział na wstępie
- Hej. A my się znamy?
- Katie proszę możemy pogadać?
- Ok, możemy. Ale ja serio mówię, że nie wiem kim jesteś. Jakiś czas temu straciłam pamięć i niektórych fragmentów ze swojego życia mnie nie pamiętasz.
- Jestem Chris. – zaprosiłam go do salonu i usiedliśmy na sofie
- Z tego co wspominali mi potem chłopcy coś nas łączyło. Możesz mi trochę o sobie opowiedzieć?
- Popełniłem cholerny błąd i straciłem Cię.
- Czyli byliśmy w związku?
- Tak. Jakieś trzy lata z małą przerwą. Rzecz jasna przez moją głupotę.
- A rozstaliśmy się z powodu mojego przyjazdu tutaj czy z jakiegoś innego?
- Z innego.
- Zrobiłam coś? Zostawiłam Cię dla Carlosa czy jak? – już powinnam była żałować tych słów
- Jesteś z Carlosem? – zdenerwował się i to bardzo
- Tak. To przez niego się rozstaliśmy?
- Odebrał mi Cię? – wściekły złapał moje nadgarstki
- Przestań! – próbowałam się wyszarpnąć, a ten mocniej zacisnął swoje dłonie
- To boli! – w moich oczach pojawiły łzy
- Spałaś z nim?
- Nie muszę Ci się spowiadać. – próbując się wyrwać pierwsze łzy poleciały po moich policzkach
- Czyli spałaś! – nadal wściekły zaczął mnie całować
- Zostaw! – kręciłam głową, żeby tylko mnie nie całował
- Nie walcz, bo i tak przegrasz. – rzucił mną o łóżku i usiadł na mnie, a ja nie mogłam wykonać żadnego ruchu i całował mnie wciąż…
- Nie wyrywaj się to nie będzie bolało.
- Nie rób mi krzywdy! – krzyknęłam, ale on na to nie zważał...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz