Zrobiłam więcej dla pewności, a Logan wrócił gdy kroiłam
ser na kanapki.
- No kurde miałaś zaczekać.
- Cicho siedź. Otwieraj ananasy.
Mieli duży toster i od razu zrobione były cztery tosty. (powiedźmy że;p)
- Carlos i James? – spytałam, gdy wyjęłam
- Spoko.
Ułożyłam je na talerzu, a potem zajrzałam do lodówki.
- Co patrzysz? – podszedł do mnie, gdy włożył ostatniego
tosta do środka, a ja wyjęłam ketchup
- Co by jeszcze do keczupu?
- Sos czosnkowy. – oboje złapaliśmy za butelkę
- Ile razy jeszcze się zgramy? – powiedział rozbawiony,
puścił butelkę i wyjęłam ją
- A nie wiem, nie wiem ;) Chłopaki lubią sos czosnkowy?
- Pewnie.
Polałam tosty sosem czosnkowym i ketchupem po czym
zaniosłam chłopakom do salonu.
- Mmm… - powiedzieli zajadając
- Smacznego życzę. – uśmiechnęłam się
- A dziękujemy. – wróciłam do kuchni i Logan wyjmował
kolejne tosty
- Kendall i Ty. – powiedziałam znów razem z nim
- Kurde, przestań. – zaśmiałam się
- Twoje.
- Nie, Twoje.
- Twoje.
- Nie. – przyszykowałam dla Kendalla i akurat pojawił się
w salonie
- Proszę. – podałam mu
- Dzięki. – wróciłam do kuchni
- Jedz. – powiedzieliśmy razem
- Po jednym oboje.
- Ok. – powiedział i gdy spojrzeliśmy na talerz nie było
ani jednego, a Carlos i James polewali je sobie sosami
- Już sobie zjedliśmy. – powiedzieliśmy znów razem
- Ja już nic nie mówię. Jak byś czytał mi w myślach. –
powiedziałam zakładając ręce
- Pff… Ty mi czytasz w myślach. – zmrużyłam oczy
Pyknęło i wyjął kolejne tosty.
- Mamy po dwa. – powiedział i podał mi talerz
Od razu polałam sobie sosem i ketchupem.
- Smacznego. – powiedział Logan
- Tobie również. A ktoś chce dokładkę? – spojrzałam od
razu na Jamesa i Carlosa tak jak mówił Logan, a oni unieśli ręce
- Pieką się ostatnie dwa. – powiedział Logan
- Jak coś dorobię. – powiedziałam
- Ja dorobię. – odparł Logan
- Jasne, jasne.
Zjadłam i usłyszałam pyk. Wstałam i ułożyłam na talerzu
chłopakom.
- Kendall chcesz? – spytałam
- Twoje tosty zawsze. – wyszczerzył się
- Normalne tosty. – powiedział rozbawiona
- Twoje są takie... z duszą. – powiedział Carlos
- Ok. – zachichotałam i chciałam zabrać się za kolejne,
ale Logan zabrał mi nóż
- Ej!
- Mówiłem, że ja zrobię.
- Kendall chce moje tosty z duszą. – powtórzyłam Carlosa
po czym odebrałam mu nóż
- Kend masz strasznie upartą siostrę.
- Wiem. – zaśmiał się
- Chcesz dostać sosem po twarzy? – uniosłam go do góry
- Nie. – wyszczerzył się
- A co mnie to. – zaśmiałam się i ścisnęłam butelkę po
czym jego zielona koszulka miała nowe białe odcienie ;)
- Katie! – krzyknął i złapał ketchup po czym moja
koszulka miała nowe odcienie czerwieni
- Kendall no! – tak zaczęła się bitwa jak by to nazwać…
ochlapywanie się czymkolwiek
- No ej! Mam być sama?! – krzyknęłam, gdy wszyscy chłopcy
byli przeciwko mnie
- Ja przechodzę do Ciebie. Wynagrodzę za kolację. –
powiedział Logan i przeszedł do mnie
- Ja na pewno nie. Ty zaczęłaś. – odezwał się Kend i
spryskał mnie ketchupem
- Wbijam do was. – powiedzieli razem Carlos i James po
czym mój braciszek został sam
- Ej! – zaczął się śmiać
- Nie wygrasz. – zamknęłam butelkę, po czym odwróciłam
się plecami do Jamesa, oparłam o niego i dmuchnęłam po butelce (tak jak to się
robi z pistoletami;)), a chłopcy wybuchnęli śmiechem, a ja się uśmiechnęłam. Później,
gdy powiedziałam, że trzeba ogarnąć ten burdel, który zrobiliśmy wszyscy się
ulotnili z kuchni.
- Świetnie. – pokręciłam głową, po czym udałam się najpierw
do pokoju po ciuchy, a potem do łazienki, żeby zaprać te brudne rzeczy. Wszystkie
ich brudne rzeczy po dzisiejszej walce leżały sobie obok kosza na brudne
rzeczy, który świecił pustką, a obok było wszystko.
- Nie wiem jak te duże dzieci radzą sobie same.
Przesortowałam wszystko i włączyłam pierwszą turę prania.
Zeszłam na dół i wzięłam się wycieranie stołu, krzeseł, podłogi, a nawet
lodówki, szafek oraz zmywarki, dosłownie wszystko było tam wybrudzone
ketchupem, sosem czosnkowym, majonezem, musztardą oraz jakimś innym sosem.
Gdy wszystko już świeciło czystością poszłam do łazienki
i włożyłam do pralki kolejną porcję prania.
Usiadłam przy wannie i sprawdziłam godzinę. Było po 23.
Chciałam zaczekać, aż skończy się pranie i włożyć ostatnie, ale nie dotrwałam i
zasnęłam.
Rano, gdy się obudziłam wszystko mnie bolało. Od stóp do głów. Rozejrzałam się po łazience.
- No i nie zrobiłam trzeciego prania. – powiedziałam do
siebie i ktoś uchylił drzwi do łazienki
- Katie co tu robisz? – zdziwił się Logan
- Robiłam pranie i chciałam poczekać, aż skończy aby
nastawić ostatnie, ale nie dotrwałam.
- Spałaś tu?
- Tak wyszło.
- Wstawaj. – podał mi rękę
- Dzięki. – wstałam i załadowałam ostatnie pranie
- Dzisiaj miała być moja kolej.
- To się wyręczyłam. Burdel to wy macie tutaj wielki.
- Co Ty się spodziewasz od mieszkania czterech chłopaków?
– zachichotałam
- Racja. Zwaliłam się wam do domu to odpracowuje to
gotowaniem i sprzątaniem za was.
- Przestań. Jesteś gościem Kendalla.
- Oj tam, oj tam. Jestem kobietą i trzeba ogarnąć
czterech nienormalnych facetów.
- No dzięki. – założył ręce, ale po chwili zaczęliśmy się
śmiać
- Jedziecie dziś do studia?
- Tak, właśnie Carlos przygotowuje śniadanie.
- O to idę pomóc. – wyszłam z łazienki, a Logan krzyknął
za mną
- Przecież nie musisz.
- Oj siedź cicho. – zaśmiałam się i zeszłam do kuchni
- Pomagam Ci. – powiedziałam na wstępie
- Ale ja sobie poradzę. – odparł mi
- Nie marudź. Póki jestem korzystanie z pomocy.
- No dobra. – uśmiechnął się i zabraliśmy się za robienie
śniadania
Gdy wszystko było zawołałam ich i zjedliśmy wspólnie śniadanie.
- Katie jedziesz z nami. Megi prosiła, żebyś przyjechała.
– powiedział Kendall
- Spoko. – poszłam do pokoju i szybko się przebrałam
- Gotowa. – zeszłam do nich
- To jedziemy.
Dziś
kolejny prawie cały dzień przesiedzieliśmy w studio i przez cały dzień
plotkowałam z Megi ;) Dowiedziałam się, że ma ona 23 lata, a Mark 27 i są
małżeństwem od 2 lat. Ona wypytywała mnie o Chrisa i streściłam jej cały nasz
związek po czym ona się otworzyła i zaczęła opowiadać o swoim małżeństwie. Dzisiaj
zeszło się im dłużej i dopiero gdzieś po 21 byliśmy w domu. Każdy był tak
zmęczony, że po powrocie do domu wszyscy udali się do swoich pokoi i zasnęli.
Codziennie
był ten sam scenariusz, pomagałam chłopakom robić śniadanie, gdy wracaliśmy
przed 18 to i kolacje, a jak po 20 to od razu do swojego pokoju i spać.
Nastał
dzień mojego odlotu i zapowiedzieli Markowi, że się spóźnią, bo odwiozą mnie na
lotnisko. Na lotnisku wszyscy mnie wyściskali, a Kendall stał smutny. Chciałam
oderwać się od Carlosa, ale ten mnie nie puszczał.
-
Carlos puścisz mnie? – zaśmiałam się
-
Nie. Kto mi teraz pomoże robić śniadania i kolacje? – puścił mnie i zrobił
smutną minkę
-
Przed moim przylotem jakoś sobie radziłeś.
-
Ale mnie odzwyczaiłaś.
-
Oj Carlos. – przytuliłam go jeszcze raz i zauważyłam, że z naszą stronę
zbliżają się Mark wraz z Megi
-
A wy tu co? – uśmiechnęłam się
-
Musiałam Cię pożegnać. – przytuliła mnie od razu
Po
pożegnaniach z resztą i podeszłam do Kendalla.
-
Braciak nie martw się.
-
Z chęcią wróciłbym do domu, żeby było jak dawniej.
-
Kend w końcu i tak byśmy się rozstali. Życie idzie dalej.
-
Ale tęsknie za domem, za rodzicami.
-
No to nie wiem. Wymyślcie coś na święta to wszyscy się poznają.
-
Dobry pomysł, ale to jeszcze ponad miesiąc.
-
Bywa i tak. – usłyszałam, że jestem wzywana do lotu
-
Ale teraz będziesz ode mnie odbierać i odpisywać? - spytał
-
No pewnie Braciaku. – uśmiechnęłam się i jeszcze raz się wyściskaliśmy
Gdy
doleciałam do rodzinnego miasta, zamówiłam taksówkę i pojechałam do domu.
-
O córcia. – zdziwiła się mama na mój widok
-
Wróciłam w końcu. – uśmiechnęłam się
-
I jak tam w L.A.? – spytała
-
Świetnie. Poznam jego zespół, producenta i jego żonę. Spędziłam cudowny tydzień
i jest bardzo zadowolona.
-
To siadaj i opowiadaj.
-
Mamo potem. Muszę zgarnąć od kogoś lekcje. W poniedziałek muszę iść do szkoły.
-
No dobra. Ale musisz nam zdać sprawozdanie.
-
Ok, ok. Potem. – poszłam do siebie, rozpakowałam się i zadzwoniłam do koleżanki
Umówiłam
się z nią, że będę u niej za 20 minut i pożyczy mi zeszyty. Poszłam do niej i
przy okazji kazała mi złożyć małe sprawozdanie. Wracając do domu, ktoś zaszedł
mnie od tyłu i założył ręce na oczach.
-
Kto tam? – szepnął mi ktoś do ucha i musnął po szyi
-
Witam Cię Chris. – odwróciłam się do niego z uśmiechem
-
Zgadłaś. – pocałował mnie namiętnie, obejmując mnie w talii
-
Skąd wracasz?
-
Od Natalie. Pożyczyłam od niej zeszyty.
-
Po wagarowaniu trzeba przepisywać.
-
Jakim wagarowaniu? – zaśmiałam się
-
Pff… To było wagarowanie.
-
Oj cicho. – uśmiechnęłam się
-
Do domu lecisz?
-
Tak, muszę przepisać i jeszcze dziś oddać Natalie.
-
To chodź. – puścił mnie jedną ręką, drugą nadal trzymając w talii i poszliśmy
do mojego domu
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taki niespodziewany rozdział ;) Mam nadzieję, że się podobało? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz