Zobaczyłam, że James wrócił z kuchni i
chciałam wyłączyć telewizor, ale wypadł mi z trzęsącej się
ręki, więc ruszyłam szybko do niego, ale nie zdążyłam. Przeczytał to, a wtedy
się go przestraszyłam. Zaczął rozrzucać wszystko po podłodze, rzucił butelką
soku, która się stłukła. Patrzyłam na niego przerażona. Przypomniał mi Chrisa…
Był wściekły.
-
Ja..mes… - wyjąkałam cicho i zaczęłam odsuwać się do ściany, a on opadł
bezsilny na kanapę, a ja skuliłam się pod ścianą. Wszystkie wspomnienia wróciły…
Zawzięta twarz Chrisa… Teraz obawiałam się Jamesa i tego jaki był przed chwilą.
Mimo, że nie chciałam, zaczęłam szlochać.
-
Katie… - szepnął
-
Katie przepraszam. – podszedł do mnie
-
Strasznie Cię przepraszam. – podniosłam wzrok i spojrzałam na niego, a
zobaczyłam, że ma zaszklone oczy
-
Przypomniałem Ci Chrisa, tak? – kucnął, a ja pokiwałam głową
- Ja…
Ja… Nie mogę dopuścić do siebie tych myśli.
-
James, przecież to nie mus być prawda. Telewizja kłamie często kłamie. Nie mogą
mieć pewności. Spokojnie.
-
Gdyby to nie była prawda, nie pisali by tego.
- Na
pewno to nie oni. – przytuliłam go mocno, ale zadrżałam, gdy on mnie objął,
lecz nie odsunęłam się od niego. Wiedziałam, że potrzebuje bliskości. Ja nie
zniosłabym takiej myśli. Gdy zadzwonił telefon oboje wzdrygnęliśmy się,
ponieważ wokół nas była kompletna cisza. Byliśmy sami i przytulaliśmy się do
siebie.
-
Nie znam tego numeru. – drżącą ręką odebrał telefon. Z każdą sekundą jego twarz
ukazywała coraz większy smutek. Przecież
to nie może być prawda, to nie jest prawda do cholery! Nie! Modliłam się w duchu, żeby to nie był telefon
ze szpitala, ani żadnego innego podobnego miejsca. Ale myliłam się. James
rozłączył się i szepnął:
- To
ze szpitala. Moi rodzice nie żyją. – po policzkach popłynęły mu łzy, a ja nie
mogłam na to patrzeć. Jego rodzice byli bardzo miłymi ludźmi. Byli szczęśliwymi
ludźmi, kochali siebie i byli dumni, że ich syn spełnił swoje marzenia.
-
James spokojnie. Nie powiem, że wszystko będzie dobrze, ale spokojnie. –
szepnęłam mu do ucha
- Muszę
się wszystkim zająć. Muszę pojechać do domu, żeby przygotować po… - przerwał, bo nie był w stanie dalej mówić
-
Spokojnie, jadę z Tobą.
-
Katie, nie musisz.
-
Muszę. Nie zostawię Cię samego.
-
Dziękuję. – zobaczyłam na jego ustach leciutki uśmiech, ale oczy wyrażały
wszystko
-
Pomogę Ci ze wszystkim. – starłam łzy z jego policzków i uśmiechnęłam się lekko
Wtedy
stało się coś czego nigdy bym sobie nie wyobraziła. Chłopcy wrócili z planu, a
gdy spojrzałam na mojego chłopaka, zobaczyłam, że jest wściekły. Zaczął
krzyczeć, że co to w ogóle ma znaczyć, że całowałam się właśnie z Jamesem i
tylko dlatego zostałam w domu, abyśmy mogli spędzić razem czas, a gdy któreś z
nas chciało mu to wytłumaczyć no to nie miało jak. Nie pozwalał nam na to.
-
Moi rodzice nie żyją. – powiedział, gdy Carlos na chwilę przestał krzyczeć, a
ja wkurzona na krzykacza, pociągnęłam Jamesa na górę, a tamten niech się
ogarnie
-
Idziemy się pakować. – powiedziałam, gdy byliśmy już przy swoich pokojach
-
Katie lepiej pojadę sam, bo Carlos będzie wściekły.
-
James… - podeszłam do niego i ujęłam jego twarz w dłonie – Nie zostawię Cię
samego. Carlos nie ma prawa mną rządzić, a skoro nie ma do mnie zaufania to
jego problem. Jak się sama spakuje to przyjdę do Ciebie, ok.?
- Dobrze.
– powiedział smutno i wszedł do pokoju
Sama
zrobiłam to samo i od razu wzięłam się za pakowanie ciuchów. Nie mogłam
zrozumieć jak Carlos mógł pomyśleć, że łączy mnie coś z jego, a także moim
przyjacielem. Kocham jego, a nie kogoś innego. Po chwili pojawił się u mnie
Kendall i zaczął wyrzucać mi, że nie mam się co dziwić, że Carlos jest
zazdrosny, skoro cały czas omijam go szerokim łukiem i nie chce przebywać z nim
sam na sam. Przyczepił się też, że większość czasu spędzam z Jamesem, ale czy
to moja wina, że przy nim zapominam o Chrisie? Gdy myślę o moim chłopaku boję się,
że będzie oczekiwał ode mnie coś czego na razie nie jestem w stanie zrobić.
Trudno jest mi się przytulić do któregoś z nich, a Carlos skoro jest moim
chłopakiem będzie liczył na coś więcej. Całowanie, a nawet i krok dalej. W tej
chwili brzydzę się bliskości… Oczywiście pokłóciłam się z kochanym braciszkiem,
a gdy wyszedł dokończyłam się pakować. Potem poszłam do Jamesa i już zza drzwi
usłyszałam, że płacze. Weszłam do jego pokoju i od razu go przytuliłam.
Pomogłam mu się spakować i jeszcze próbował się ze mną sprzeczać, żebym nie
jechała, bo będzie większa awantura, ale postawiłam na swoim. Bilety po chwili
były zamówione. Trzeba było jeszcze porozmawiać z Markiem. Zrobiłam to za
Jamesa, bo wiedział, że nie będzie w stanie o tym mówić. Po rozmowie wyszło na
to, że chłopaki nie przyjadą. Zaczęli dopiero kręcić drugi sezon i już braliby
wolne. Jamesowi musieli dać w końcu to jego rodzice zginęli… Sceny z nim
nakręcą po powrocie, a jak nie, to dubler. Na lotnisko odjechaliśmy taksówką. Byłam
wściekła na Carlos i Kendalla. Na Kendalla za to, że zawsze musi mieć rację i
lubi się kłócić. Od jego wyjazdu z domu do Los Angeles cholernie się zmienił.
Wściekał się na mnie, a zaczęło się od tego jak zataił przede mną, że wyjeżdża,
aby grać w zespole. Carlos też się zmienił, przestał mi nie ufać, a kiedyś
mówił, że zaczeka tyle ile będzie trzeba… Dziwi mi się, że ,,obawiam się’’ go? Jest
moim chłopakiem i trudno jest mi się do niego zbliżyć. Od tego dnia… Minęło nie
wiele ponad miesiąc. To wszystko tak cholernie boli… A o Jamesa nie musi być
zazdrosny, przecież oboje jesteśmy dla siebie tylko przyjaciółmi. Przyjaciół
nie zostawia się w tak ciężkich chwilach…
------------------------------------------------------------------
Przepraszam!
Nie było mnie, aż trzy tygodnie :( Egzaminy napisane, teraz dużo
wolnego to postaram się na nadrobić moją nieobecność :) Ale nie
obiecuję, bo nie chce wyjść na kłamczuchę :) Mam nadzieję, że się
podobało i liczę na komentarze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz