piątek, 24 sierpnia 2012

notka 3

- Jak dla nas możesz się tu przeprowadzić. Smutno tu we czterech mieszkać. - powiedzieli Carlos z Loganem
- Czterech? - zdziwiłam się

- Czwarty członek zespołu poszedł do sklepu, bo na niego wypada dziś robienie żarełka.
- To wczoraj przez Ciebie Kend spalił naleśnika. – krzyknął Carlos
- Dopiero to odkryłeś głupku. – popukał mu po głowie Logan
- No tak. Pustka.
- Ej. – uderzył go w ramię
- Od kiedy Ty gotujesz? – spytałam brata
- Odkąd jestem w zespole. Muszę.
- W domu to leniem byłeś.
- Pff… - zaśmialiśmy się oboje
- Dobra chodź zaprowadzę Cię do pokoju. – wziął moją torbę i zaprowadził do pustego pokoju
- Cieszę się, że tu jesteś. – uśmiechnął się
- Ja też, ale mogłeś mi powiedzieć o tym wcześniej.
- Wiesz, że u mnie ciężko z myśleniem. – pokręciłam głową i go przytuliłam
- Tęskniłem za Tobą Katie.
- A ja za Tobą Kendall.
Pomógł mi się rozpakować i zaprowadził do swojego pokoju.
- Prawie tak jak masz w domu. – uśmiechnęłam się
- Musiałem jakoś to zrobić, bo strasznie tęsknie za domem.
Zeszliśmy potem na dół i jakiś jeszcze nieznany mi głos krzyknął:
- Śniadanie podano do stołu.
- Chodź. Poznasz czwartą osobę. – wziął mnie za rękę i poprowadził do kuchni
- Poznaj moją… - przerwał mu ten chłopak kretyn, którego poznałam w sklepie
- Co Ty tu robisz? – powiedzieliśmy razem, a on popatrzył na mnie zdziwiony
- Skąd się znacie? – zdziwił się Kendall
- Ze sklepu. – powiedziałam, a wchodzący Carlos zaczął się śmiać
- Więc to nasz Jamesuś zaczepił Cię w sklepie.
- Mogę wiedzieć co tu robisz?
- To moja siostra bliźniaczka. – gdy Kend to powiedział, James spojrzał na mnie jak bym była Ufo
- Nie jesteście podobni. – stwierdził
- Nie wszyscy bliźniacy są do siebie podobni. – oznajmił mu Logan
- Dobra koniec tej gadki. Głodny jestem. – powiedział Carlos i zasiadł za stołem
- Znajdzie się coś dla Katie? – spytał Kendall
- Żeby mnie otruł? – spojrzał na brata jak na głupka
- Katie przestań. – upomniał mnie
- A mówiłaś, że wredna nie jesteś. – przypomniał sobie Logan
- Przypomnij sobie co powiedziałam potem.
- A, że chętnie byś… - zaczął Carlos
- Przymknij się. – Logan zatkał mu ręką usta - Pamiętam. – powiedział do mnie
- Nom. Macie jakiś jogurt? – spytałam Kendalla, a on zajrzał do lodówki
- James pozwolisz, żeby Katie zjadła jeden z Twoich jogurtów? – zapytany zmierzył mnie z wzrokiem
- Ok.
- Łaski nie musisz mi robić. – wyszłam z kuchni i poszłam po swoją torebkę
- Wychodzę Kend. – powiedziałam do brata
- Ale gdzie? – usłyszałam go, gdy byłam już za drzwiami
Skierowałam się do sklepu w, którym byłam wcześniej i kupiłam sobie kilka jogurtów, które zawsze wcinałam na śniadanie. Wróciłam do domu i poszłam do kuchni, gdzie James zmywał. Otworzyłam lodówkę i poukładam swoje jogurty.
- Przecież mogłaś zjeść już moje.
- Żebyś zabił mnie wzrokiem? – spojrzałam na niego z ukosa
- Możemy zacząć od nowa to znajomość? – spytał
- Po co? – wzięłam jeden jogurt, łyżeczkę i usiadłam przy stole
- Bo nie chce takich sytuacji i żebyś mi dogryzała na każdym kroku.
- To trzeba było nie podchodzić z takim tekstem do mnie w sklepie.
- Chciałem Cię jakoś poznać i tyle.
- Poznałbyś mnie tu.
- Skąd mogłem to wiedzieć?
- Nie wiem. Wywróżyć ze szklanej kuli. – zaśmiałam się razem z nim
- Takiej nie posiadam. – uśmiechnął się
- Eee… To nie poznałam jasnowidza czy wróżbity… - zrobiłam smutną minkę, a  James zachichotał
- Tu widać, że jesteście do siebie podobni z Kendallem. Oboje lubicie rozśmieszać.
- Czym musimy siebie przypominać. Nie wyglądem to charakterem i zachowaniem.
- Ty jesteś uparta i wredna, a Kend nie.
- Zaczynam żałować, że z Tobą gadam. – zmierzyłam go wzrokiem
- Mówię tylko prawdę.
- Wcale nie. Kendall też jest uparty i wredny. Mój były się o tym przekonał.
- Co mu zrobił? – zdziwił się
- Nie chcesz wiedzieć. – przestraszył się, a ja wybuchłam śmiechem
- Zażartowałaś sobie ze mnie. – podszedł do mnie i założył sobie na ramię
- Ej co Ty sobie robisz?
- Miałaś sobie ze mnie nie żartować.
- Tego nie powiedziałam. Jedynie, że nie będę dogryzać.
- Teraz już mam pewność, że jesteś wredna. – wyszedł ze mną na ogród i postawił mnie zaraz przed basenem, obejmując mnie w talii tak, że gdyby mnie puścił już byłabym w basenie
- Nawet się nie waż mnie wrzucić.
- Bo co mi zrobisz? – wyszczerzył się
- Dobrze wiesz, że jestem wredna i uparta. – zaśmiał się i lekko mną podrzucił, ale ja złapałam go za koszulkę no i tak czy siak wpadłam do basenu tyle, że z nim
- Kretynie. – wypłynęłam szybko z basenu i usiadłam na jego krawędzi. Wsadziłam dłoń do kieszeni i wyciągnęłam swój telefon cały zalany wodą.
- Odkupujesz mi telefon! – krzyknęłam na niego i zauważyłam, że cały czas siedzi pod wodą
- James wyłaź to nie jest śmieszne! – weszłam z powrotem do wody, odkładając poprzednio telefon
- Kurde James. – wyciągnęłam jego twarz z pod wody
- Kendall! – wydarłam się patrząc na dom i wyciągnęłam Jamesa z basenu i uciskałam jego klatkę piersiową, a gdy ułożyłam już usta na jego i wdmuchałam mu powietrze, on zaczął się śmiać
- Idioto! – zaczęłam go bić
- Ej co się stało? – Kend pojawił się za nami
- Ten… Kretyn… Wrzucił… Mnie… Do… Wody… - powiedziałam bijąc go po każdym słowie, a on się śmiał
- Odkupujesz mi telefon. – powtórzyłam się, pokazując mu swój telefon
- Spoko. Możemy jechać i zaraz. – śmiał się ciągle
- Kretynie wiesz jak się przestraszyłam?! Myślałam, że się nie ockniesz! – znów mu przyłożyłam, ale po raz kolejny zasłonił się rękoma
- Bomba! – krzyknął Carlos i wskoczył z rozbiegu do wody, przy okazji ochlapując naszą trójkę
- Carlos! – wrzasnął Kendall, bo zmoczył go całego
- Carlos piąteczka! – wystawiłam dłoń, a on mi ją przybił i zaczęliśmy się śmiać
- No dzięki siostra. – oburzył się
- Braciak nie wkurzaj się. – wstałam do niego i go przytuliłam
- Która jest godzina? – Kend spojrzał na swój telefon, który przeżył zalanie wodą
- Po 12.
- Pożyczysz mi telefon? Chris będzie dzwonił.
- Ja Ci dam swój. – wtrącił James i wyciągnął swój telefon z kieszeni
- No ej. – chciał go włączyć, ale nic z tego
- Stare pudło. – rzucił nim i się roztrzaskał
- Ty za to jesteś nadpobudliwy. – zaśmiałam się
- To i tak musimy jechać. Leć się przebierać. – wstał James i pogonił mnie do pokoju
Wzięłam ciuchy na przebranie i poszłam do łazienki. Rozwiesiłam mokre ciuchy i wyszłam z łazienki.
- Już? – James stał przy drzwiach od mojego pokoju
- Tak, tylko wezmę portfel. – podniosłam rękę, żeby otworzyć drzwi, ale James pociągnął mnie za nią
- James no poczekaj. – chciałam się wyrwać, ale był silniejszy ode mnie
- Chodź i mnie nie wkurzaj. Ja Ci utopiłem telefon, więc Ci go odkupię.
- No przestań.
- Mam Cię zanieść do samochodu? – zatrzymał się, ale wciąż mnie trzymał
- Oddam Ci kasę jak wrócimy. Co za problem. – poszłam za nim posłusznie
- Tak na pewno. Nie ma mowy. – zaprowadził mnie do swojego BMW
- Zapraszam. – otworzył mi drzwi od strony pasażera
- Dzięki. – wsiadłam do samochodu
Po kilkunastu minutach byliśmy w centrum handlowych i skierowaliśmy się od razu do salonu komórkowego. Wybrałam sobie nowszy model, bo i tak upierałam się, że oddam kasę Jamesowi.
- Wybrałeś? – spytałam go, gdy ja miałam już upatrzony
- Tak. Biorę Sony Ericsson Xperia.
- Ej ja go chcę.
- Nie ma mowy ja nie zrezygnuje. – powiedział
- Ja też nie.
- W takim razie będziemy mieli takie same telefony
- W takim razie.
Podeszliśmy do kasy i James powiedział:
- Dwa razy Sony Ericsson Xperia.
- Nie będzie się wam jako parze mylić? – uśmiechnęła się dziewczyna gdzieś w wieku 20 lat
- Nie jesteśmy parą. – od razu zaprzeczyliśmy oboje
- A to przepraszam.
- Kolega się upiera, żeby mieć telefon, a ja również z niego nie zrezygnuje. - powiedziałam
- Akurat oboje musicie kupić telefon? – spytała zdziwiona
- Tak się składa, że kolega – spojrzałam na niego wrogo – na przywitanie wrzucił mnie do basenu i mój telefon odmówił posłuszeństwa. A jestem wredna jak sam to twierdzi, – rzuciłam mu wzrok zabójcy – więc wylądował w basenie razem ze mną. – babka się zaśmiała po mojej opowieści
- Już przynoszę telefony. – wróciła z nimi i James za nie zapłacił
W samochodzie od razu włożyłam swoją kartę.
- Aż taka niecierpliwa? – zaśmiał się James
- Żebyś wiedział. Która godzina? – musiałam ją ustawić
Włączył samochód i ukazała się godzina.
- 13:40
- Kurcze.
- Co się stało? – spojrzał na mnie
- Nie nic.  – ruszył samochodem
Jak już miałam nacisnąć zieloną słuchawkę przy kontakcie Chrisa, on zadzwonił.
- Hej. – odebrałam uśmiechając się
- No w końcu. Dzwonie i dzwonie, a tu abonament ma wyłączony telefon lub jest poza zasięgiem sieci.
- Przepraszam, ale byłam kupić nowy telefon, bo mój padł.
- To coś Ty z nim robiła? – zaśmiał się
- Kolega Kendalla przywitał mnie wrzucając do basenu, a ja go pociągnęłam za sobą i oboje straciliśmy telefonu. Zginęły śmiercią tragiczną. – zaśmialiśmy się we trójkę czyli Chris, James i ja
- Z kim jesteś?
- Z Jamesem. Tym przed którego mój telefon zginął. – na te słowa oskarżony się uśmiechnął
- Pamiętaj, że to ja jestem Twoim chłopakiem. – zachichotał
- Nie bój się. Pamiętam to. 
- Wiesz, że Cię kocham?
- Wiedzieć to nie wiem, ale przypuszczam.
- Ej no Katie. – zaśmiał się
- Oj wiem Chris. Też Cię kocham.
- No i oto mi chodziło. – zaśmiałam się
- A z Kendallem to się pogodziłaś ogólnie?
- Jak bym się z nim nie pogodziła to już pewnie siedziałabym w samolocie powrotnym albo i nawet byłabym już w domu.
- A kiedy będziesz wracać kotek?
- Nie mam pojęcia.
- Ale wiesz, że masz tu szkołę.
- No wiem Chris. Spokojnie. Do końca tygodnia maks.
- Tylko? – zajęczał James
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozmowa ze Strawberry przekonała mnie, żebym dodała nowy rozdział ;)
Mam nadzieję, że się podobało :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz