- Czterech? - zdziwiłam się
- Czwarty członek zespołu poszedł do sklepu, bo na
niego wypada dziś robienie żarełka.
- To wczoraj przez Ciebie Kend spalił naleśnika. –
krzyknął Carlos
- Dopiero to odkryłeś głupku. – popukał mu po głowie
Logan
- No tak. Pustka.
- Ej. – uderzył go w ramię
- Od kiedy Ty gotujesz? – spytałam brata
- Odkąd jestem w zespole. Muszę.
- W domu to leniem byłeś.
- Pff… - zaśmialiśmy się oboje
- Dobra chodź zaprowadzę Cię do pokoju. – wziął moją
torbę i zaprowadził do pustego pokoju
- Cieszę się, że tu jesteś. – uśmiechnął się
- Ja też, ale mogłeś mi powiedzieć o tym wcześniej.
- Wiesz, że u mnie ciężko z myśleniem. – pokręciłam
głową i go przytuliłam
- Tęskniłem za Tobą Katie.
- A ja za Tobą Kendall.
Pomógł mi się rozpakować i zaprowadził do swojego
pokoju.
- Prawie tak jak masz w domu. – uśmiechnęłam się
- Musiałem jakoś to zrobić, bo strasznie tęsknie za
domem.
Zeszliśmy potem na dół i jakiś jeszcze nieznany mi
głos krzyknął:
- Śniadanie podano do stołu.
- Chodź. Poznasz czwartą osobę. – wziął mnie za rękę i
poprowadził do kuchni
- Poznaj moją… - przerwał mu ten chłopak kretyn,
którego poznałam w sklepie
- Co Ty tu robisz? – powiedzieliśmy razem, a on
popatrzył na mnie zdziwiony
- Skąd się znacie? – zdziwił się Kendall
- Ze sklepu. – powiedziałam, a wchodzący Carlos zaczął
się śmiać
- Więc to nasz Jamesuś zaczepił Cię w sklepie.
-
Mogę wiedzieć co tu robisz?
-
To moja siostra bliźniaczka. – gdy Kend to powiedział, James spojrzał na mnie
jak bym była Ufo
-
Nie jesteście podobni. – stwierdził
-
Nie wszyscy bliźniacy są do siebie podobni. – oznajmił mu Logan
-
Dobra koniec tej gadki. Głodny jestem. – powiedział Carlos i zasiadł za stołem
-
Znajdzie się coś dla Katie? – spytał Kendall
-
Żeby mnie otruł? – spojrzał na brata jak na głupka
-
Katie przestań. – upomniał mnie
-
A mówiłaś, że wredna nie jesteś. – przypomniał sobie Logan
-
Przypomnij sobie co powiedziałam potem.
-
A, że chętnie byś… - zaczął Carlos
-
Przymknij się. – Logan zatkał mu ręką usta -
Pamiętam. – powiedział do mnie
-
Nom. Macie jakiś jogurt? – spytałam Kendalla, a on zajrzał do lodówki
-
James pozwolisz, żeby Katie zjadła jeden z Twoich jogurtów? – zapytany zmierzył
mnie z wzrokiem
-
Ok.
-
Łaski nie musisz mi robić. – wyszłam z kuchni i poszłam po swoją torebkę
-
Wychodzę Kend. – powiedziałam do brata
-
Ale gdzie? – usłyszałam go, gdy byłam już za drzwiami
Skierowałam
się do sklepu w, którym byłam wcześniej i kupiłam sobie kilka jogurtów, które
zawsze wcinałam na śniadanie. Wróciłam do domu i poszłam do kuchni, gdzie James
zmywał. Otworzyłam lodówkę i poukładam swoje jogurty.
-
Przecież mogłaś zjeść już moje.
-
Żebyś zabił mnie wzrokiem? – spojrzałam na niego z ukosa
-
Możemy zacząć od nowa to znajomość? – spytał
-
Po co? – wzięłam jeden jogurt, łyżeczkę i usiadłam przy stole
-
Bo nie chce takich sytuacji i żebyś mi dogryzała na każdym kroku.
-
To trzeba było nie podchodzić z takim tekstem do mnie w sklepie.
-
Chciałem Cię jakoś poznać i tyle.
-
Poznałbyś mnie tu.
-
Skąd mogłem to wiedzieć?
-
Nie wiem. Wywróżyć ze szklanej kuli. – zaśmiałam się razem z nim
-
Takiej nie posiadam. – uśmiechnął się
-
Eee… To nie poznałam jasnowidza czy wróżbity… - zrobiłam smutną minkę, a James zachichotał
-
Tu widać, że jesteście do siebie podobni z Kendallem. Oboje lubicie
rozśmieszać.
-
Czym musimy siebie przypominać. Nie wyglądem to charakterem i zachowaniem.
-
Ty jesteś uparta i wredna, a Kend nie.
-
Zaczynam żałować, że z Tobą gadam. – zmierzyłam go wzrokiem
-
Mówię tylko prawdę.
-
Wcale nie. Kendall też jest uparty i wredny. Mój były się o tym przekonał.
-
Co mu zrobił? – zdziwił się
-
Nie chcesz wiedzieć. – przestraszył się, a ja wybuchłam śmiechem
-
Zażartowałaś sobie ze mnie. – podszedł do mnie i założył sobie na ramię
-
Ej co Ty sobie robisz?
-
Miałaś sobie ze mnie nie żartować.
-
Tego nie powiedziałam. Jedynie, że nie będę dogryzać.
-
Teraz już mam pewność, że jesteś wredna. – wyszedł ze mną na ogród i postawił
mnie zaraz przed basenem, obejmując mnie w talii tak, że gdyby mnie puścił już
byłabym w basenie
-
Nawet się nie waż mnie wrzucić.
-
Bo co mi zrobisz? – wyszczerzył się
-
Dobrze wiesz, że jestem wredna i uparta. – zaśmiał się i lekko mną podrzucił,
ale ja złapałam go za koszulkę no i tak czy siak wpadłam do basenu tyle, że z
nim
-
Kretynie. – wypłynęłam szybko z basenu i usiadłam na jego krawędzi. Wsadziłam
dłoń do kieszeni i wyciągnęłam swój telefon cały zalany wodą.
-
Odkupujesz mi telefon! – krzyknęłam na niego i zauważyłam, że cały
czas siedzi pod wodą
-
James wyłaź to nie jest śmieszne! – weszłam z powrotem do wody, odkładając
poprzednio telefon
-
Kurde James. – wyciągnęłam jego twarz z pod wody
-
Kendall! – wydarłam się patrząc na dom i wyciągnęłam Jamesa z basenu i
uciskałam jego klatkę piersiową, a gdy ułożyłam już usta na jego i wdmuchałam
mu powietrze, on zaczął się śmiać
-
Idioto! – zaczęłam go bić
-
Ej co się stało? – Kend pojawił się za nami
-
Ten… Kretyn… Wrzucił… Mnie… Do… Wody… - powiedziałam bijąc go po każdym słowie,
a on się śmiał
-
Odkupujesz mi telefon. – powtórzyłam się, pokazując mu swój telefon
-
Spoko. Możemy jechać i zaraz. – śmiał się ciągle
-
Kretynie wiesz jak się przestraszyłam?! Myślałam, że się nie ockniesz! – znów
mu przyłożyłam, ale po raz kolejny zasłonił się rękoma
-
Bomba! – krzyknął Carlos i wskoczył z rozbiegu do wody, przy okazji ochlapując
naszą trójkę
-
Carlos! – wrzasnął Kendall, bo zmoczył go całego
-
Carlos piąteczka! – wystawiłam dłoń, a on mi ją przybił i zaczęliśmy się śmiać
-
No dzięki siostra. – oburzył się
-
Braciak nie wkurzaj się. – wstałam do niego i go przytuliłam
-
Która jest godzina? – Kend spojrzał na swój telefon, który przeżył zalanie wodą
-
Po 12.
-
Pożyczysz mi telefon? Chris będzie dzwonił.
-
Ja Ci dam swój. – wtrącił James i wyciągnął swój telefon z kieszeni
-
No ej. – chciał go włączyć, ale nic z tego
-
Stare pudło. – rzucił nim i się roztrzaskał
-
Ty za to jesteś nadpobudliwy. – zaśmiałam się
-
To i tak musimy jechać. Leć się przebierać. – wstał James i pogonił mnie do
pokoju
Wzięłam
ciuchy na przebranie i poszłam do łazienki. Rozwiesiłam mokre ciuchy i wyszłam
z łazienki.
-
Już? – James stał przy drzwiach od mojego pokoju
-
Tak, tylko wezmę portfel. – podniosłam rękę, żeby otworzyć drzwi, ale James
pociągnął mnie za nią
-
James no poczekaj. – chciałam się wyrwać, ale był silniejszy ode mnie
-
Chodź i mnie nie wkurzaj. Ja Ci utopiłem telefon, więc Ci go odkupię.
-
No przestań.
-
Mam Cię zanieść do samochodu? – zatrzymał się, ale wciąż mnie trzymał
-
Oddam Ci kasę jak wrócimy. Co za problem. – poszłam za nim posłusznie
-
Tak na pewno. Nie ma mowy. – zaprowadził mnie do swojego BMW
-
Zapraszam. – otworzył mi drzwi od strony pasażera
-
Dzięki. – wsiadłam do samochodu
Po
kilkunastu minutach byliśmy w centrum handlowych i skierowaliśmy się od razu do
salonu komórkowego. Wybrałam sobie nowszy model, bo i tak upierałam się, że
oddam kasę Jamesowi.
-
Wybrałeś? – spytałam go, gdy ja miałam już upatrzony
-
Tak. Biorę Sony Ericsson Xperia.
-
Ej ja go chcę.
-
Nie ma mowy ja nie zrezygnuje. – powiedział
-
Ja też nie.
-
W takim razie będziemy mieli takie same telefony
-
W takim razie.
Podeszliśmy
do kasy i James powiedział:
-
Dwa razy Sony Ericsson Xperia.
-
Nie będzie się wam jako parze mylić? – uśmiechnęła się dziewczyna gdzieś w
wieku 20 lat
-
Nie jesteśmy parą. – od razu zaprzeczyliśmy oboje
-
A to przepraszam.
-
Kolega się upiera, żeby mieć telefon, a ja również z niego nie zrezygnuje. -
powiedziałam
-
Akurat oboje musicie kupić telefon? – spytała zdziwiona
-
Tak się składa, że kolega – spojrzałam na niego wrogo – na przywitanie wrzucił
mnie do basenu i mój telefon odmówił posłuszeństwa. A jestem wredna jak sam to
twierdzi, – rzuciłam mu wzrok zabójcy – więc wylądował w basenie razem ze mną.
– babka się zaśmiała po mojej opowieści
-
Już przynoszę telefony. – wróciła z nimi i James za nie zapłacił
W
samochodzie od razu włożyłam swoją kartę.
-
Aż taka niecierpliwa? – zaśmiał się James
-
Żebyś wiedział. Która godzina? – musiałam ją ustawić
Włączył
samochód i ukazała się godzina.
-
13:40
-
Kurcze.
-
Co się stało? – spojrzał na mnie
-
Nie nic. – ruszył samochodem
Jak
już miałam nacisnąć zieloną słuchawkę przy kontakcie Chrisa, on zadzwonił.
-
Hej. – odebrałam uśmiechając się
-
No w końcu. Dzwonie i dzwonie, a tu abonament ma wyłączony telefon lub jest
poza zasięgiem sieci.
-
Przepraszam, ale byłam kupić nowy telefon, bo mój padł.
-
To coś Ty z nim robiła? – zaśmiał się
-
Kolega Kendalla przywitał mnie wrzucając do basenu, a ja go pociągnęłam za sobą
i oboje straciliśmy telefonu. Zginęły śmiercią tragiczną. – zaśmialiśmy się we
trójkę czyli Chris, James i ja
-
Z kim jesteś?
-
Z Jamesem. Tym przed którego mój telefon zginął. – na te słowa oskarżony się
uśmiechnął
-
Pamiętaj, że to ja jestem Twoim chłopakiem. – zachichotał
-
Nie bój się. Pamiętam to.
-
Wiesz, że Cię kocham?
-
Wiedzieć to nie wiem, ale przypuszczam.
-
Ej no Katie. – zaśmiał się
-
Oj wiem Chris. Też Cię kocham.
-
No i oto mi chodziło. – zaśmiałam się
-
A z Kendallem to się pogodziłaś ogólnie?
-
Jak bym się z nim nie pogodziła to już pewnie siedziałabym w samolocie
powrotnym albo i nawet byłabym już w domu.
-
A kiedy będziesz wracać kotek?
-
Nie mam pojęcia.
-
Ale wiesz, że masz tu szkołę.
- No wiem Chris. Spokojnie. Do końca tygodnia maks.
- Tylko? – zajęczał James
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozmowa ze Strawberry przekonała mnie, żebym dodała nowy rozdział ;)
Mam nadzieję, że się podobało :)
Mam nadzieję, że się podobało :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz