piątek, 24 sierpnia 2012

notka 7

- Ja nie. Mój Chris. – uśmiechnęłam się i ukazał go chłopakom
- W końcu można rzecz, że normalnie poznaliśmy Twojego chłopaka. – zaśmiał się Carlos
- Który to obściskiwał Katie na lotnisku i został jej etatowym chłopakiem? – spytał rozbawiony Chris
- Ja! – podniósł rękę Carlito
- Jeszcze się przyznajesz. – zaśmiałam się
- Przez Internet mi nic nie zrobi. – wystawił język
- A jak przylecę? – powiedział poważnie, a Carlosowi zrzedła mina
- Żartuje. – zaśmiał się, a Carlos głośno odetchnął
- A który zabił śmiercią tragiczną telefon Katie?
- On. – Carlos wskazał na Jamesa
- Ej! – zaczął się śmiać winowajca :)
- Więc wnioskuje, że Ty jesteś Logan i to Ty byłeś w jednej drużynie wraz z Katie podczas bitwy lanie się czymkolwiek co raczej powinno znaleźć się na czymś do jedzenia, a nie koszulkach oraz kuchni? – powiedział patrząc na Logiego
- Zgadza się. – potwierdził i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem
- Z kim tak nawijacie? – pomiędzy chłopakami pojawiła się twarz Kendalla
- O moja ulubiona para. – uśmiechnął się do nas
Pogadaliśmy sobie jeszcze w szóstkę i chłopaki zaczęli ziewać.
- No tak. Tu jest po 21, więc u was po 23. Kładziecie się spać. Mark was pewnie wymordował.
- Jak zwykle.
- Widzimy się za dwa tygodnie. Na razie. – przesłałam im wszystkim buziaczki i się rozłączyłam
Chris w końcu został na noc i następnego dnia około 7 wyszedł do domu po książki, gdzie nie miał odrobionych prac domowych, tak samo jak i ja :)
W weekend Chris wybrał się ze mną na zakupy prezentów dla młodzieży. Podowiadywałam się od każdego z chłopaków ile i w jakim wieku ma rodzeństwo, pytając o to co lubi i miałam już plany co do prezentów. Prezent dla Chrisa miałam już dawno. Był to naszyjnik z napisem my girlfriend, a w środku moje zdjęcie. Sądzę, że mu się spodoba :)
Nastał dzień 23 grudnia czyli nasz odlot to Los Angeles. Chris wpadł do mnie godzinę przed wyjazdem na lotnisko.
- Mam dla Ciebie prezent. – uśmiechnął się
- A ja dla Ciebie. – podeszłam do biurka, a na szyi poczułam coś chłodnego i Chris zapiął mi naszyjnik
- Nie mów tylko, że z napisem boyfriend i Twoim zdjęciem w środku.
- Właśnie tak. – powiedział, a ja spojrzałam w lustro
- To proszę. – podałam mu swój prezent i zaczęłam się śmiać
- No nieźle. – powiedział wyciągając wisiorek
- Zapniesz? – uśmiechnął się
- Usiądź, bo aż tak wysoka nie jestem. – zachichotał i usiadł na łóżku, a ja klęknęłam za nim i musnęłam ustami jego kark
- Mmm… - mruknął z uśmiechem i odwrócił się do mnie
- Kocham Cię. – szepnął, po czym pocałował mnie, ale ktoś nam przerwał pukając do drzwi i zajrzał do nas tata
- Wiesz, że za godzinę jedziemy?
- Tak, wiem.
- To wręczajcie sobie prezenty i nie przeszkadzam wam. – wyszedł, a Chris pocałował mnie ponownie po chwili zdejmując ze mnie bluzkę, a ja odwdzięczyłam się tym samym i po chwili on również nie miał koszulki.
- Bardzo Cię kocham skarbie. – szepnął, gdy rozpinał moje spodnie, a ja zaczęłam rozpinać pasek jego spodni
- Jak wiesz, ja również. – uśmiechnęłam się, pozbyliśmy się oboje zbędnej odzieży i ja zostałam w samej bieliźnie, a Chris tylko w bokserach
Przejechał dłońmi do tyłu i zaczął szukać rozpięcia, ale nie mógł go znaleźć.
- Nie z tej strony. – powiedział rozbawiona i przeniosłam jego dłonie to przodu, a on sprawie go rozpiął i uwolnił moje piersi, obejmując mnie w talii, kładąc na pościeli
Dłońmi delikatnie przejechał w dół i ściągnął ze mnie powoli koronkowe figi, sam opuszczając się w dół, aby pieścić, całować i lizać moją kobiecość.
- Już nie mogę. – szepnęłam po dłuższej chwili, a jego twarz pojawiła się przy mojej i delikatnie zaczął całować moje usta, ściągając z siebie bokserki po czym powoli i ostrożnie wchodząc we mnie. Początkowo poczułam ból i lekko się skrzywiłam, a Chris od razu ze mnie wyszedł.
- Nie, już ok. – spojrzałam mu prosto w oczy
- Na pewno? – spytał dla pewności
- Tak. – uśmiechnęłam się
Nie obyło się bez cichych jęków czy głośniejszego oddychania, ale na szczęście nie było słychać w pobliżu mojego pokoju. Po skończonym stosunku oboje się ubraliśmy, żeby nie było akcji i położyliśmy się obok, przytulając mocno.
- Mam nadzieję, że nie żałujesz tego co się stało? – spytał patrząc mi w oczy
- Na pewno nie. Za bardzo Cię kocham. – uśmiechnął się i mocno mnie pocałował, a potem oboje odpłynęliśmy, lecz po niedługim czasie ktoś mnie zaczął szturchać.
- Katie, Katie, Katie wstawaj. – rozpoznałam w końcu głos mamy
- Już, już.
- Za 5 minut bądź na dole.
- Ok. Obudzę Chrisa i schodzę.
- Dobrze. – wyszła, a ja zaczęłam cucić mojego chłopaka, któremu się przed chwilą oddałam.
- Hej Chris… - musnęłam jego policzek, ale ani drgnął
- Kotku… - krążyłam palcem po jego policzku, a ustami musnęłam jego usta
- Ej no Chris… - lekko nim potrząsnęłam, a on się uśmiechnął
- Testowałeś czy obudzę Cię brutalnie czy delikatnie? – zaśmiał się
- Można tak powiedzieć. – pocałował mnie delikatnie
- Katie schodź. – usłyszałam tatę ze schodów
- No już! – odkrzyknęłam mu i zaczęłam się zbierać, a Chris wziął moje walizki, po czym zszedł z nimi na dół, a ja wrzuciłam podręczne rzeczy do torebki i wyszłam za nim
Chris już był przy taksówce i chował je z tatą do bagażnika. Ze mną wyszła mama, zamknęła dom i podeszłyśmy do taksówki. Złożyło się i tak, że Chris pojechał z nami na lotnisko. Rodzice się z nim pożegnali, po czym przyszedł czas na mnie. Przytulił mnie mocno i szepnął mi do ucha:
- Dziękuje. – uśmiech pojawił na naszych twarzach, a potem złączyliśmy się w pocałunku, który został przerwany głosem kobiety, która ogłosiła: Pasażerowie lotu Wichita – Los Angeles proszeni są do wejścia na pokład samolotu.
- Leć i szybko wracaj. – powiedział nadal mnie ściskając
- Nie chce się z Tobą rozstawać.
- Kilka dni wytrzymamy. – uśmiechając się
- Oby. – przekręciłam oczami, a następnie zaśmialiśmy się oboje
- Katie chodź już. – powiedział tata zza bramkami, a Ty pocałowaliśmy się ostatni raz i przeszłam przez bramkę
Zasiedliśmy w samolocie, a ja musiałam usnąć, bo gdy się ocknęłam leżałam na ramieniu jakiejś dziewczyny.
- Kurcze przepraszam. – odsunęłam się od razu
- Spoko. Też zdarza zasnąć mi się na czyimś ramieniu. – powiedziała z uśmiechem, a po chwili obie zachichotałyśmy
- Jestem Katie, a Ty? – spytałam ją
- Vannessa. Miło mi Cię poznać. – powiedziała z uśmiechem
- A mi również. Co Cię sprowadza do L.A z Wichity?
- W Wichicie miałam tylko przesiadkę, a lecę z rodzicami do brata na święta.
- Mogę wiedzieć jak ma na imię Twój brat? – miałam pewne domysły, a Vanessa spojrzała na mnie zdziwiona
- Logan.
- Logan Henderson? – spytałam
- Tak.
- A to bardzo mi miło, spędzamy razem święta. Jestem siostrą Kendalla.
- Ooo no nieźle. Poznałyśmy się nawet przed ich domem. – zaśmiałyśmy się obie
Do końca lotu siedziałyśmy zagadane. Van miała 16 lat, była młodsza od Logana o 2 lata. Wychodząc z samochodu, ja poznałam jej rodziców, a ona moich i pojechaliśmy wszyscy razem większą taksówką. Na miejscu od razu wzięłam swoje walizki i wpadłam do ich domu.
- Katie! – krzyknęli wszyscy i już ściskali mnie we czwórkę
- Jak jeszcze kilka razy mnie tak ściśniecie to nie przeżyje. – odepchnęłam ich i przytuliłam każdego po kolei do Kendalla, Logana, Carlosa i Jamesa, a gdy się odsunęłam od Jamesa, Carlos kolejny raz mnie przytulił i krzyknął:
- Wróciły moje tosty z duszą. – każdy z reszty chłopaków popukał się po czole, a potem wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem
W drzwiach pojawiła się Vanessa, a potem była już w ramionach Logana.
- Poznajcie Van moją siostrę, a to Kendall, Carlos, James…
- i Katie, siostra Kendalla. – przerwałam mu i wyciągnęłam dłoń do Van jak byśmy się nie znały, ale po chwili nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać, a Vannesa wraz ze mną
- Z czego się śmiejecie? – spytał Logan
- My się już znamy. – powiedziała Van
- Skąd?
- Z samolotu braciszku.
W drzwiach pojawili się nasi rodzice, a Kend i Logi od razu do nich podeszli po czym mocno przytulili.
Następnie przyjechali rodzice Jamesa (jako jedyny nie miał rodzeństwa), a kolejni i zarazem ostatni rodzice Carlosa wraz z jego o 3 lata starszym bratem Danem. Gdy przyjechał Mark z Megi, od razu mnie przytuliła i zapowiedziała:
- Musimy o czymś pogadać. – uśmiechnęła się
- A nie ma problemu. Chodź. – chciałam ją zaprowadzić do mniej tłocznego miejsca
- Nie, potem. – uśmiechała się ciągle
- No dobra.
- Powiem tak. Rodzice każdego z chłopców będą nocować w hotelu, a rodzeństwo tutaj. Co państwo na to? – odezwał się Mark
- O tak. – powiedziałam razem z Van oraz Danem
- Wygląda na to, że musimy się zgodzić. – powiedzieli rodzice Carlosa
- Proszę zostawić Van, bo będę nie chce być jedyną dziewczyną nocującą w tym domu. – spojrzałam błagalnie na rodziców Logana, a kątem oka widziałam, ze Van zrobiła proszącą minkę
- A może byś zapytała czy my pozwalamy Ci zostać? – spytała rozbawiona mama
- Oj wiem,  że się zgadzacie. – wyszczerzyłam się do nich, a po chwili wszyscy zaczęliśmy się śmiać
- Dobrze. Vanessa możesz zostać. – powiedział tata Logana
Po jakiejś godzinie wszyscy rodzice zaczęli się zbierać, a Megi pociągnęła mnie do kuchni na rozmowę.
- No cóż masz mi do powiedzenia? – spytałam z uśmiechem
- Wiesz jako druga. Pierwszy rzecz jasna wiedział Mark.
- Ej o czym mówisz? – uśmiechnęłam się przygotowana na to co mi powie
- Jestem w ciąży. – powiedziała z uśmiechem
- Aaa! Naprawdę?! – spytałam szczerząc się jeszcze bardziej
- Cicho. – powiedziała rozbawiona
- Kurcze nie wiesz jak się cieszę. To… ten… no… Kurde nie umiem zebrać słów, ale naprawdę bardzo się cieszę.
- A nawet nie wiesz jak Mark się cieszy. – powiedziała z uśmiechem
- O czym tak plotkujecie? – do kuchni wszedł wyżej wymieniony
- Powiedziałam Katie. – powiedziała z uśmiechem
- Mam nadzieję, że się nie gniewasz? – spytała
- No pewnie, że nie. – powiedział z uśmiechem i podszedł, aby pocałować ją w policzek
- Ale nie mów na razie chłopakom, ok.? – poprosił
- Jak sobie życzysz.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na dwóch blogach dziś nn :D następny lub na następny ;D
rozdział będzie zaskakujący dla Katie :D
dostanie pewną propozycję, ale czy się zgodzi?
o tym w następnych odcinkach :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz