Oczami Jamesa
Gdy
wszedłem do pokoju, usłyszałem, że Katie i Carlos gadają. Wiem nie ładnie
podglądać ani podsłuchiwać, ale obserwowałem ich przez dziurkę od klucza.
Carlos mówił, że wszystko rozumie i że ją kocha, ale ona nie odpowiedziała, że ona jego też czy coś w tym stylu.
– Czy ona go nie kocha? Tak rób sobie
nadzieje. Nie mam co marzyć. – mówił mój rozum
- Ale nie powiedziała no. – mówił głos
serca
Ona
go przytuliła, gdy to powiedział, ale gdy on chciał odsunęła się od razu.
-
Cholera za szybko. – wściekł się Carlos
- A gdybym ja powoli starał się zniszczyć te
bariery? Może by coś do mnie poczuła. – moje serce chciało i pragnęło
miłości Katie
- Nie zrobię tego kumplowi! – krzyknął mój
rozum
-
Zobaczymy jak to się potoczy. – szepnąłem do siebie i udałem się spać
Długo
sobie nie pospałem, bo około drugiej usłyszałem krzyki z pokoju Katie i czym
prędzej się tam udałem. Wyglądało to jakby walczyła z kimś, ale nikogo tam nie
było.
-
Katie ciszej! – szepnąłem i złapałem ją za dłonie
-
Zostaw! – krzyknęła nadal z zamkniętymi oczami
-
Kurcze obudź się. – szarpnąłem ją, ale zaczęła bić mnie po rękach
-
Zostaw mnie! Znów chcesz mnie zranić?!
-
Katie! Uspokój się! - szarpała się nadal
ze mną
-
Dobra, bij mnie, ale nie krzycz, bo obudzisz chłopaków.
-
Chris zostaw! - krzyknęła
-
Chrisa tu nie ma. Tylko ja. James. – przestała się szarpać i otworzyła oczy
-
Jeju James przepraszam. – podniosła się i usiadła
-
Nie ma problemu.
-
Nie chciałam. Miałam sen z… nim.
-
Domyśliłem się. Spokojnie. Nigdy więcej Cię nie skrzywdzi. Obiecuje Ci.
-
Nie zawsze możecie być przy nas.
-
Myślisz, że Carlos pozwoli teraz zostawić Cię samą? Na pewno. – powiedziałem
ironicznie
-
Wszystko możliwie.
- Oj
Katie, spokojnie. – usiadłem zaraz przy niej na łóżku, spojrzała na mnie w
lekkim strachu, ale przymknęła oczy i gdy otworzyła już nie było go widać w jej
oczach
-
Dziękuje Ci. Nie chciałabym obudzić chłopaków.
-
Zawsze możesz na mnie liczyć. – uśmiechnąłem się
-
Jesteście najlepszymi przyjaciółmi na jakich mogłam trafić. I jeszcze razem z
Loganem byliście u niego. – dotknęła mojej wargi, tam gdzie najbardziej bolało
i cicho zajęczałem
-
Kurcze przepraszam. – od razu zabrała dłoń
-
Spoko. Nic się nie stało. I kładź się spać. – usiadłem obok na fotelu
- A
tak po za tym fajnie urządziłaś pokój.
-
Dzięki. – uśmiechnęła się lekko
-
Zamierzasz spać w fotelu?
-
Nie. Uśniesz to wyjdę.
Wyszło
tak, że pogadaliśmy dosyć długo i nawet nie wiem kiedy usnęła, a ja w tym
fotelu. Rano obudziła mnie i zeszliśmy na dół. Oczywiście na kawkę, żeby się
trochę rozbudzić. Miałem spać u siebie, ale tak się zagadaliśmy, że zasnąłem u
niej. No co tam.
-
Wymęczyłaś mnie wczoraj. – powiedziałem z rozbawieniem w głosie
-
Wcale Ci nie kazałam do siebie przychodzić. – wystawiła język
- To
było nie krzyczeć. – zaśmiałem się
-
Ej! – zachichotała i uderzyła mnie w ramię
-
Wczoraj nie wystarczająco mnie pobiłaś? – spytałem, pocierając ramię
-
Spadaj! – wystawiła mi język i zalała kawę,
następnie podając mi ją, a gdy usiadła musnąłem ją w policzek
-
Nie ma za co. – uśmiechnęła się i wydawało mi się, że zapomniała o Chrisie, bo
nie odsunęła się ani nic
Porozmawialiśmy
spory czas, normalnie i nawet czasami cicho się śmiała, a potem zdecydowaliśmy
się, że zrobimy śniadanie. Nie chciało jej się, a ja miałem ochotę na naleśniki,
więc chciałem się zabrać do roboty sam.
- O
nie. Jak będziesz robił to ja z Tobą. – od razu się wyprostowała i nagle spadła
z krzesła
-
Katie! – zaśmiałem się i wstałem do niej
- No
co? – zaśmiała się i wyciągnęła do mnie dłoń
-
Sierota. – zaśmiałem się i oberwałem od niej
-
Ej! Wszystko mnie przez Ciebie boli.
-
Nie moja wina. – wystawiła język i wzięliśmy się za robienie naleśników
-
Siemano. – powiedział Logan wchodząc do kuchni
-
Spadówa! – wypchnęła go szybko z kuchni
- Ej
no! Pić mi się chce.
- Co
chcesz to Ci przyniosę, ale nie wejdziesz.
-
Soku.
-
Ok. Stój. – rozkazała mu i wróciła do kuchni
Wyniosła
mu sok i trzy szklanki.
-
Żaden ma nie wejść, zrozumiano? - powiedziała
-
Zrozumiano pani sierżant. – zasalutował jej
-
Idiota. – zaśmiali się i zamknęła drzwi kuchni
-
Dobra dla Logana starczy. – spojrzała na stół
- To
zrobisz mu, a ja będę smażył? – spytałem
- No
spoko. – zrobiła mu i otworzyła drzwi
-
Logan zapraszam. – szybko przybiegł
- Bo
jeszcze nogi zgubisz. – zaśmiałem się
- O
na… - przyłożyła dłoń do jego ust
-
Przymknij się. Chłopaki na razie mają nie usłyszeć.
- No
dobra. Dzięki. – wyszczerzył się i usiadł przy stole, zajadając naleśniki, a
Katie włączyła radio
-
Nie będą słyszeć o czym gadamy. – otworzyła drzwi i było słyszeć
-
Ała!
-
Kurde Kend sory. – zaczęła się śmiać, a po chwili ja z Loganem
-
Bardzo śmieszne.
- Do
kuchni wstęp wzbroniony dopóki nie zostaniesz zawołany. Soczek czeka na Ciebie
przy stole i nikt nie ma prawa wejść do kuchni. Jak Carlos zejdzie to mu to
oznajmij. Będzie gotowe to was zaproszę.
- Co
nie zmienia, że boli mnie nos. – powiedział zły, a po chwili oboje się zaśmiali
-
Tak wiem, jestem zła. – zamknęła drzwi i widać było, że się szczerzy
-
Zła to mało powiedziane! – krzyknął za drzwi i zaśmialiśmy się wszyscy
-
Dobra skończone. – powiedziałem po kilku
minutach
-
Wyjrzyj czy Carlos też już jest. – powiedziała i zrobiłem to o co prosiła
-
Kend jest… - zacząłem, gdy otworzyłem drzwi, a chłopaki wylądowali na podłodze
- No
nie! Nie dostaniecie w takim razie naszego śniadania! – krzyknęła na nich
- Mi
się należy, bo oberwałem od Ciebie drzwi!
- No
dobra. Chodźcie tu. – powiedziała rozbawiona, a oni weszli do kuchni
-
Naleśniki! – pogłaskał się Carlos po brzuchu
-
Powiedziałam, żebyście weszli, ale nie powiedziałam, że Ty też dostaniesz. –
spojrzał na nią zaskoczony
-
Ale…
-
Było nie podsłuchiwać.
-
Ale… - zrobił smutną minkę
-
Przecież żartuje. – podała im obojgu na talerzu
(perspektywa pisania ~~Logan~~)
-
One są przepyszne. – powiedziałem kończąc swoją porcję
-
Się wie. – zaśmiał się James
-
Nie przechwalaj się, bo nie dostaniesz. – powiedziała Katie
- A
kto smażył? – uniósł brwi
-
Pff… I co z tego? Zjesz bez nadzienia.
-
Ej! – oburzył się
- A
zdziwko? – uniosła brwi rozbawiona
-
Żebyś wiedziała. – gdy położyła drugi zrobiony naleśnik zabrał jej talerz
-
Ej!
-
Należy mi się. – usiadł przy stole
-
Pożałujesz, zobaczysz. – gdy zrobiła sobie i przeszła, żeby usiąść, popchnęła
krzesło Jamesa tak, że wylądował głową w talerzu i gdy uniósł głowę, miał całą
twarz w nadzieniu i syropie klonowym
-
Zabije! – krzyknął i wziął ręcznik kuchenny
-
Yhy. Na pewno. – odwróciła się i wystawiła mu język
- Ty
też pożałujesz.
Gdy
wszyscy skończyli, zaczęliśmy sobie po prostu gadać, a James zaproponował, że
zrobi kawy. Potem zobaczyłem, że do jednej kawy dosypuje soli. Zauważył, że
przyglądam mu się i wyszczerzył się. Podał każdemu, a Katie ostatniej
-
Dzięki. – odpowiedział mu każdy, a Katie
pierwsza upiła kawy
-
James! – krzyknęła i wstała szybko do zlewu, przepłukując usta
-
Mówiłem. – odwrócił się do niej twarzą, a ona pochlapała go wodą
-
Katie! – krzyknął i przechylił się na krześle, następnie lądując na ziemi
- O
nie! Pożałujesz podwójnie.
-
Yhy. Na pewno. – zachichotała cicho
-
Powtarzasz się. – podciął ją i upadła na niego
-
James! – zaśmiała się
-
Jeszcze raz musisz pożałować. – sięgnął
ręką po syrop klonowy i oblał ją nim
-
Kurde James. – weszła pod stół, a ja wygiąłem się do tyłu i wyciągnąłem z
lodówki bodajże ketchup i podałem Katie pod stołem
-
Logan po co to kontynuujesz?- zaśmiał się Kendall
-
Nie widzisz, że zapomniała na chwilę? – szepnąłem
-
Faktycznie. – przytaknął mi Carlos i sam wziął coś z lodówki, po czym odsunął
krzesło i znalazł się pod stołem
Roztoczyła
się walka i oblewanie różnymi maziami. Wszyscy się śmialiśmy, gdy najpierw
Katie poślizgnęła się i upadła na Kenda, a potem nagle Carlos i wylądował na
Katie oraz Kendallu.
-
Przepraszam. – powiedział, a ona wstała z Kenda, wyszła ze stołu, następnie z
kuchni
- No
i schrzaniłem.
-
Carlos nie martw się. To jeszcze za mało czasu minęło, by wszystko było ok. –
wstał jej bliźniak
-
Właśnie. – przytaknąłem jego słowom
- Co
nie zmienia, że już się śmiała, a teraz
jej się wszystko przypomniało.
-
Nie zamartwiaj się. Jeszcze za mało czasu minęło.
-
Pójdę do niej. – chciał wstać
-
Lepiej nie.
- No
racja. – usiadł z powrotem
- Ty
raczej też nie. – powiedziałem z Jamesem, gdy Kendall chciał wyjść
- No
dobra, ale niech któryś z was idzie. – powiedział
- To
idź James. Przy Tobie zaczęła się dziś śmiać.
-
Ok. – wyszedł z pod stołu i udał się do Katie
--------------------------------------------------------------------------
Jeżeli
czytasz mojego bloga to proszę pozostaw po sobie jakiś ślad, chociażby
krótki komentarz. O wiele przyjemniej się piszę, gdy wie się, że ma się
to dla kogo to robić.
Super rozdział :) Jestem cieawa jak oni wyglądali w tych wszystkich rzeczach co zostali oblani
OdpowiedzUsuń