piątek, 24 sierpnia 2012

notka 35

Następnego dnia, gdy chłopcy pojechali na plan, uprzednio znalazła się u mnie Megi. Długo zajęło nam opowiedzenie wszystkiego co u nas. To tego zostałam przez nią wyściskana za wszystkie czasy. Miło było porozmawiać tak o wszystkim. Razem z chłopakami przyjechała do nas Katelyn i znowu uściski. Szerokim łukiem omijałyśmy temat Chrisa. Co bardzo mnie zaskoczyło, chłopcy zrobili obiad. Megi niestety musiała już wracać, ale obowiązki matki zobowiązują. Sama mogłam... Koniec. Dziecka nie ma. Zrobiliśmy sobie maraton filmowy. Na szczęście nie tak jak było zawsze i zamiast horrorów była komedia. Razem z Carlosem poszłam zrobić popcorn. W kuchni dowiedział się o moim planie, w którym miał mi pomóc. Wyszłam z kuchni obładowana wszystkim.
- Ktoś ruszy tyłek i mi pomoże? - to akurat planowane nie było, ale Kendall wraz z Katelyn wstali z sofy, przez przypadek się zderzyli i oboje runęli na ziemie
- Błagam pomóżcie, bo zaraz wybuchnę śmiechem. - James jak najszybciej mi pomógł i wybuchłam śmiechem, a reszta razem ze mną
W końcu Kend pomógł wstać Kate, a ja przysiadłam się do nich. Carlos jak to było w planie, usiadł obok mnie ściskając mnie. Razem ze mną ścisnął na sofie pozostałą dwójkę.
- Carlos! - krzyknął oburzony mój bliźniak, gdy Katelyn praktycznie spadłaby z łóżka, ale pomocny braciszek jej pomógł
- No co? - wyszczerzył się
- Ja już wolę na podłodze siedzieć. - powiedziała
rozbawiona Kate i usiadła przy stoliku, opierając o niego łokcie
- Idź! - szepnęłam do brata
- Co? - spytał zdezorientowany
- Przecież wiem. - delikatnie się uśmiechnął
- Ja też wole nie ryzykować. - powiedział Kendall i dosiadł się do niej
Za to ja z Carlosem miałam dla siebie całą kanapę. Było mi to na rękę, że oboje sobie poszli. Tam wiem, nie dobra jestem, ale całe łóżko dla nas. Usiadłam pomiędzy jego nogami i wtuliłam się w niego. Z czasem nie było to dobrym pomysłem, bo mój kochany chłopak zaczął mnie łaskotać. Próbowałam się wyrwać, ale ten przytrzymywał mnie, na chwile przestając. Za każdym razem miałam nadzieję, że to koniec, ale jakże się myliłam. Powiem Wam, że Carlos Pena lubi dokuczać, ale za to go kocham. Uśmiechnęłam się na te słowa.
- Kocham Cię, wiesz? - szepnęłam
- Wiem. - odpowiedział z uśmiechem i pocałował mnie
Rozejrzałam się po pokoju i moje oczy spotkały się z oczami Jamesa. Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy i zobaczyłam w nich smutek. On przecież stracił rodziców, a my tu oglądamy komedię. Uśmiechnęłam się pocieszająco, a kąciki jego ust, też delikatnie uniosły się do góry. On chce zapomnieć, a ja staram się zrobić to również...

Oglądałem wszystko oprócz telewizora. Wcale nie chciałem oglądać tej komedii, ale nie chciałem też siedzieć sam w pokoju. Rodziców nie zwróci mi już nic... Minęło dwa tygodnie od tego zdarzenia, a na samą myśl o nich czułem zbierające się w oczach łzy, dlatego starałem się zając głowę czym innym. Przez cały czas Katie z Carlosem zachowywała się tak jak kiedyś. Też chciałbym wyprzeć z głowy smutek po utracie rodziców tak jak ona zapomniała o dziecku... Z resztą to nie moja sprawa. Teraz tylko muszę pilnować swojego języka, żeby mi się nie rozwiązał. Nie chce zawieść jej zaufania, choć to jest trudne. Carlos jest moim przyjacielem, Katie przyjaciółką, którą kocham... Wybrałem już i będę musiał znosić to, że nie mogę powiedzieć mu prawdy.  Gdy nasz wzrok się spotkał i zobaczyłem jej uśmiech, byłem pewny tego co robię. Dla niej zrobię wszystko. Odpowiedziałem tym samym.
- Chodźcie chłopcy. - szepnęła
- Co? Czemu? - zdziwił się Logan, a ta położyła palec na swoich ustach
- Potem. - jak najciszej umiała wstała i pociągnęła za sobą Carlosa
- A oni? - spytałem wskazując na Kendalla i Kate, gdy wyszedłem na ogród za nimi
- Oni moją zostać sami. - uśmiechnęła się
- Że w sensie co? - odezwał się Carlos
- Ojeju. Jesteście ślepi? Ich ciągnie do siebie. Nawet nie zauważą, że nas nie ma.
Jak zwykle Katie stara się pomóc innym...

~Logan

Faktycznie ich ciągnie do siebie, ale nie chciałem się w to wtrącać, ale bliźniaczka chce jak najlepiej dla brata. Ona i Carlos są szczęśliwi, za chwilę Katie zeswata naszego blondaska z Katelyn. No to teraz ja z Jamesem jesteśmy samotni i zakochani bez wzajemności. On na to patrzy, ja mam to szczęście, że nie. I tak dużo wycierpiał, a życie się nad nim nie miłuje. Coraz bardziej wraca ona do mnie w pamięci. Myślałem, że zapomniałem o niej, ale nie. Jeszcze niedawno nie myślałem o niej tak często, a teraz... Teraz praktycznie w każdej chwili o niej myślę.
- Przepraszam Was, muszę zadzwonić. - odszedłem od nich
Może i był to głupi pomysł do niej zadzwonić, ale strasznie chciałem ją usłyszeć. Nie rozmawialiśmy odkąd wyjechałem do LA, stworzyć z chłopakami zespół... A byliśmy dobrymi przyjaciółmi... Dzwoniłem kilka razy, ale jedyne co usłyszałem to automatyczną sekretarkę. Jak myślę o tym w tej chwili to wydaje mi się, że to bardzo dobrze. Po co rozgrzebywać stare rany. Głupi Logan...

~James

Gdy Logan od nas odszedł, Katie cały czas mu się przyglądała. Gdy tylko odłożył telefon, zostawiła mnie z Carlosem i poszła do niego. Myślałem, że rozmowa nam się zbytnio nie będzie kleić, ale jednak wszystko zostało po staremu. Musze przyzwyczaić się do myśli, że Carlos jest z Katie i nic tego nie zmieni. Kochają się, a ja życzę im szczęścia. Oby ona była szczęśliwa... Mi już nic nie pomoże. Straciłem wszystkie bliskie mi osoby, moje życie przestaje mieć sens... Nagle obok nas pojawił się trochę wkurzony Kendall.
- Dlaczego nie powiedzieliście, że wychodzicie do ogrodu?!
- Nie nasza wina, że tego nie zauważyliście. Byliście zajęci sobą i nie chcieliśmy wam przeszkadzać. - walnął tekstem mój towarzysz, a Kend się zarumienił
Po raz pierwszy widzę, żeby ten facet się czymś zawstydził!
- Nie mieliście nam w czym przeszkadzać. - powiedziała Kate również z rumieńcami
- Dobra, nie wściekajcie się. Dobrze wam się rozmawiało to chyba dobrze? Jest się o co wkurzać? - powiedziałem i skierowałem się do mieszkania
Poczułem się cholernie samotny... Usiadłem na łóżku, a łzy same pozwoliły sobie na wypłynięcie z moich oczu. Ostatnio czułem się jak mięczak, który płaczę na każdym kroku. Musiałem coś ze sobą zrobić, musiałem, a TO wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem i wydarzy się już dziś, gdy tylko każdy uśnie...



----------------------------------------------------
Tak, wiem... Znów długo mnie nie było... Ale trudno było mi dokończyć ten rozdział. W pewnym momencie się zacięłam i nie mogłam dalej ruszyć, ale kilka dni odpoczynku od tego i poszło :) Mam nadzieję, że najgorszy nie jest... (choć mi się nie podoba...) Do napisania :) i wpisujcie się do Informowanych :) Bardzo Was proszę :) A no i co zrobi James? ;D Jakieś propozycje? :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz